Łukasz Lamża: Jeszcze inna przyszłość (#1) Miasta przyszłości

W swoim nowym cyklu Łukasz Lamża, dziennikarz naukowy „Tygodnika” patrzy w przyszłość doby antropocenu trzeźwo, bez paniki i bez naiwności, na podstawie liczb, nauki i zdrowego rozsądku. W pierwszym odcinku sprawdza, miasta przyszłości będą toksycznymi pułapkami, czy utopijnymi oazami.

29.12.2023

Czyta się kilka minut

Łukasz Lamża - Jeszcze inna przyszłość
Łukasz Lamża / fot. Grażyna Makara

Miasta przyszłości będą gigantycznymi, przeludnionymi, betonowymi klocami emitującymi olbrzymie ilości spalin, dwutlenku węgla i ścieków, toksycznymi dla ludzi i planety...

...Nie, moment, miasta przyszłości będą czystymi, lśniącymi, zielonymi oazami ze szkła i nowych polimerów, w których bezgłośnie suną autonomiczne pojazdy, a ludzie żyją szczęśliwie. To jak to w końcu będzie? A może czeka nas jeszcze inna przyszłość?


WIELKIE WYZWANIA: ANTROPOCEN

Przyglądamy się największym wyzwaniom epoki człowieka oraz drodze, która zaprowadziła nas od afrykańskich sawann do globalnej wioski. Omawiamy badania naukowe i dyskusje nad interakcjami między człowiekiem i innymi elementami przyrody – zarówno tymi współczesnymi, jak i przeszłymi.


Pełna transkrypcja rozmowy

Poniższy tekst powstał w oparciu o transkrypcję maszynową, może zawierać usterki językowe.

Cześć i czołem, szanowni Państwo, tu Łukasz Lamża i nowy podkast „Jeszcze Inna Przyszłość”, gdzie patrzymy w przyszłość, trzeźwo, bez paniki i bez naiwności, na podstawie liczb, nauki i zdrowego rozsądku.
      
Nie będziemy wieszczyć końca świata i wymarcia gatunków, ale nie będziemy też udawać, że technologia odpowie na wszystkie nasze bolączki. Nie będzie niestety intelektualnych szaleństw, ale za to przy odrobinie szczęścia może coś uda nam się wyjaśnić. Zaczynamy od miast, miast przyszłości, i kolejno będziemy brać się za kilka innych interesujących tematów, które mogą spędzać nam sen z powiek.
     
Jeżeli chodzi o miasta, to w zasadzie mamy pewien problem polegający na tym, że jest za dużo tematów. Miasto jest organizmem i tak jak każdy organizm jest w pełni funkcjonującą fizjologiczną strukturą składającą się z rozmaitych organów i układów, więc nie da się w zasadzie mówić o miastach nie wpadając w setki małych tematów. Ja postanowiłem wejść w trzy.

Dzisiaj króciutko opowiem, jak wygląda obecny stan badań naukowych. To, co się przewiduje na najbliższe 10-20 lat. To, na co się wydaje pieniądze. To, co jest identyfikowane jako trendy rosnące w badaniach technologicznych, w patentach, w ilości artykułów naukowych. Okazuje się, że jest to coś troszeczkę innego, niż mogłoby nam się wydawać. I wydaje mi się, że nawet na trzech dosyć skromnych przykładach można fajnie pokazać, jak może wyglądać przyszłość. Zasadniczy problem, gdybyśmy go mieli narysować grubą kreską, jest taki.

Po pierwsze miast jest coraz więcej i coraz więcej ludzi żyje w miastach. W największej skali czasowej współczynnik urbanizacji, czyli współczynnik procent ludzi żyjących w miastach, wynosił kiedyś zero. Powiedzmy sobie: 15 tysięcy lat temu wynosił zero.

Możemy być tego w miarę pewni, ponieważ miast wtedy jeszcze nie było. Dzisiaj wynosi około 60 procent. W 2007 roku ludzkość stała się po raz pierwszy w historii swojej głównie miejska, a nie pozamiejska. Współczynnik urbanizacji przekroczył 50 procent. W 2007 roku, i to mogłoby się wydawać: no OK, świetnie, bardzo dobrze, co w tym złego. Problem polega na tym, że miasta tradycyjnie jednak wywołują pewne problemy, wywołują problemy dla ludzi indywidualnie, problemy psychologiczne, na przykład. Jest wiadome od dłuższego czasu, że w miastach częściej występują choroby psychiczne i nawet jeśli nie same konkretnie zaburzenia psychiczne, to różnego rodzaju problemy. Miasto wydaje się być nie do końca zdrowym środowiskiem życia.

Po drugie miasta są też niezbyt korzystne dla świata, jeśli to przeanalizujemy w taki prosty sposób, co jest bardziej szkodliwe dla planety, dla środowiska, co jest bardziej kłopotliwe ekologicznie, to nawet w przeliczeniu na jednego mieszkańca wychodzi na to, że miasto, coś jest z tymi miastami nie tak, w związku z czym trend przenoszenia się ludzi do miast może się wydawać trendem po prostu negatywnym.

A my dzisiaj zastanowimy się nad trzema małymi rzeczami, które mogą wskazywać na to, że pewien punkt przegięcia mamy już za sobą. Zasadnicza idea będzie taka: miasta były i do pewnego stopnia jeszcze są rzeczywiście środowiskami do pewnego stopnia toksycznymi, ale nie ze samej swojej natury, tylko ze względu na to, że przez długi czas były robione po prostu bezmyślnie, były konstruowane bez głębszej analizy i bez wiedzy, a teraz powolutku tę wiedzę uzyskujemy i zaczynamy naprawiać błędy młodości i to nie jest tylko pusty optymizm, ale, to są twarde dane również. Więc zobaczmy to może kolejno na trzech prostych przykładach zacznijmy od prostego pytania z czego miasto?

Z czego to miasto, z jakich materiałów zbudowane jest miasto. I to jest jedno ze źródeł problemów, na przykład taki, że duże powierzchnie miast pokryte są. Takimi materiałami jak beton i asfalt, które są kłopotliwe z dwóch powodów głównych. Po pierwsze dlatego, że produkcja tych materiałów jest kłopotliwa i nieekologiczna, to znaczy pochłania olbrzymią ilość energii i olbrzymią ilość zasobów.

Więc ogólnie rzecz biorąc cement, beton są dużym obciążeniem dla światowej gospodarki i w związku z tym dla naszej planety. Drugi z wielu problemów wywoływanych przez beton w miastach, skutki tak zwanej betonozy, to jest po pierwsze podnoszenie temperatury, po drugie obniżanie możliwości chłonięcia wody przez grunt miejski. I tak inżynier patrzy na miasto. Inżynier patrzący na miasto, które jest pokryte nieprzepuszczalnymi powierzchniami, zaczyna sobie zadawać pytanie: no dobra, co by można z tym zrobić, ponieważ te powierzchnie będą gromadziły ciepło, za to nie będą gromadziły wody, i to jest ciekawy, duży problem do rozwiązania.

Można go spróbować rozwiązywać na różne, bardzo skomplikowane sposoby, ale z bardzo dużym zaskoczeniem zauważyłem, że kiedy przyjrzeć się temu, co rzeczywiście budzi największe zainteresowanie naukowców, inżynierów, co jest przedmiotem bardzo wielu patentów, to są to zupełnie niewinne ingerencje, które są o tyle interesujące, że ponieważ są niewinne, są też jednocześnie wykonalne.

Zdziwilibyście się, jak popularnym, jak modnym hasłem jest coś tak zupełnie niewinnego jak przepuszczalne chodniki. Pervious pavements. Jeżeli chcecie zobaczyć, co się dzieje rzeczywiście to na takiej mapie nauki to jest wielki pulsujący punkt. W dodatku przewiduje się, że w najbliższych latach będzie ten punkt jeszcze rósł, będzie ściągał ludzi i pieniądze. Co to znaczy?

Przepuszczalny chodnik, to jest pervious pavement, to jest ogólna nazwa na różnego rodzaju rozwiązania powodujące możliwość gromadzenia wody przez chodnik. Czyli odchodzimy na przykład od kostki brukowej, która wypełnia całkowicie powierzchnię, tylko poprzez różnego rodzaju modyfikacje. Na przykład pozwalamy wodzie przepływać przez tę kostkę.

W zupełnie najprostszej postaci to są po prostu inaczej dobrane kształty kostki brukowej, tak żeby ta woda mogła wnikać, infiltrować grunt i na przykład nie wywoływała powodzi.

Można oczywiście podejść do sprawy jeszcze bardziej kreatywnie. Robi się na przykład takie rzeczy jak rozpuszczanie w betonie różnego rodzaju włókien.

Jest też cała bardzo interesująca klasa substancji, która nazywa się geopolimery. Czyli polimery, ale z materiałów nieorganicznych, czyli nie coś takiego jak, powiedzmy sobie, polietylen, polistyren, tylko rzeczy zbudowane chemicznie z takich atomów jak krzem, tlen, magnez, żelazo. Geopolimery, które jeśli się je wbuduje, wkomponuje w strukturę betonu, to powstaje struktura, która jest częściowo przepuszczalna.

Eksperymentuje się z tym tak naprawdę już od 40-50 lat również w środowisku miejskim. Patrzę w tym momencie na bardzo piękne, bardzo interesujące badania. Taka właściwie to jest przeglądówka pokazująca historię przepuszczalnego betonu i przepuszczalnej kostki brukowej.

Słuchajcie, coś takiego zupełnie niewinnego, ale naprawdę potrafi wywołać gigantyczną różnicę w skutkach wybetonowania czy zaasfaltowania dużych powierzchni. Przykładowo, czytam teraz takie badanie, w którym sprawdzano, w jaki sposób wpływa to na temperaturę miejsca. Ciekawa rzecz zupełnie, która jest troszkę nieintuicyjna, ale wynika tak naprawdę z podstawowej fizyki.

Mianowicie, jeśli pozwolimy, aby nasze powierzchnie, myślimy głównie o betonie i asfalcie, do pewnego stopnia przepuszczały wodę i ją chłonęły, no to pojawia nam się dużo interesujących możliwości, a jedna z nich jest taka, że później, kiedy wyjdzie słońce, będzie ta woda w postaci pary wodnej oddawana przez te powierzchnie. To zaś wywołuje chłodzenie.

Więc jeśli będziemy mieli do dyspozycji porowatą powierzchnię, która po deszczu będzie później odparowywała, to możemy się spodziewać, że będzie malała temperatura tej powierzchni. To jest nawiasem mówiąc dokładnie ten sam mechanizm fizyczny, który odpowiada za chłodzenie podczas pocenia. Pot nie jest zimniejszy od temperatury naszego ciała. Nasze ciało nie ma w sobie zbiorniczków z chłodniejszym płynem.

To ciepło, które jest usuwane z naszego organizmu, jest usuwane za sprawą mechanizmu fizycznego, w którym występuje tak zwane ciepło powierzchni. Cząsteczki wody odparowując unoszą ze sobą część ciepła. I to można wykorzystać w różnych prostych systemach chłodzących i można też to wykorzystać do chłodzenia miast. Są już badania pilotażowe pokazujące, że jeżeli się z nieco innego materiału skonstruuje dużą, płaską powierzchnię, to tamta temperatura będzie niższa.

Szacuje się, że całe miasto, gdyby tylko przestawić się na troszeczkę innego typu beton, mogłoby mieć o 1 stopień Celsjusza niższą temperaturę tylko za sprawą tego jednego efektu. Jeżeli interesują Was trochę bardziej technologicznie zaawansowane rzeczy, to też one są. To jest naprawdę, uwierzcie mi, gigantyczny obszar badawczy.

Jedna bardzo ciekawa rzecz to jest możliwość zamykania w strukturze tego cementu elementów zaprojektowanych już chemicznie ze względu na to, aby chłonęły pewnego typu pierwiastki, pewnego typu jony.

Myślimy tu w tym momencie o czymś takim jak węgiel aktywowany, czyli struktura, która ma bardzo dużą powierzchnię wewnętrzną, w związku z czym woda przeciekając przez nią może zostawiać w środku na przykład metale ciężkie.
Tego typu kostka brukowa mogłaby więc przez pewien czas, i tu jest właśnie problem inżynieryjny do rozwiązania, jak długo i jak skutecznie, pełnić kilka funkcji jednocześnie.

Czyli coś, co wydawałoby się po prostu kostką brukową, mogłoby jednocześnie obniżać temperaturę, usuwać metale ciężkie z wód i pozwalać na gromadzenie się wód gruntowych podczas opadów, zwiększając bezpieczeństwo miasta.

To są, słuchajcie, szalenie interesujące rzeczy i można by się zastanawiać: no jasne, oczywiście wszystko jest możliwe, natomiast ile to kosztuje? Czy to będzie zrobione, jeśli się okaże, że nikomu się to po prostu nie opłaca? I tutaj jest jakby kolejna rzecz, o której przyznam się, że też nie wiedziałem, dopóki nie zacząłem się temu bliżej przyglądać. Ale jest potężna gałąź badań skupiona tak naprawdę wyłącznie na wykazaniu, że tego typu rozwiązania są po prostu wydajne finansowo i ekologicznie.

Te dwie rzeczy są dzisiaj naprawdę bardzo dużym przedmiotem badań. Przykładowo, żeby też was nie zanudzać, jedna typowa rzecz, którą dzisiaj się robi w nauce o betonie, to jest poszukiwanie materiałów, które są odpadami, a jednocześnie można przy ich pomocy zrobić różnego rodzaju formuły betonu.

Na przykład popioły po spalaniu żużlu, różnego typu inne odpady przemysłowe. Słuchajcie, jest to naprawdę gigantyczny obszar badawczy. I co dla mnie jest w tym szczególnie interesujące, to jest to, że gdy wyobrażamy sobie, jak mogłyby wyglądać miasta przyszłości, to bardzo często do głowy przychodzą nam wizje rodem z science fiction, lśniące materiały, wszystko elektroniczne i świecące.

Tymczasem wizja ta ma wiele problemów. Jeden z nich jest taki, że te materiały są bardzo skomplikowane, te materiały są zwykle bardzo kosztowne. Więc tego typu wizje tak między nami, szczerze mówiąc, nie bardzo mają szansę na realizację. Poza tym nie wiadomo, czy nie przyniosłoby to po prostu katastrofy ekologicznej, gdybyśmy chcieli całe miasto wytapetować zaawanasowanymi materiałami. Tymczasem piękno takiej wizji polega na tym, że można by sobie wyobrazić miasto, które wygląda dokładnie tak samo jak znane nam miasto, które składa się z asfaltu i kostki brukowej, gdzie budynki mają na powierzchniach zupełnie normalnie wyglądające elewacje, ale ten beton jest troszeczkę mądrzej wymyślony, ten asfalt jest troszeczkę mądrzej wymyślony, skład materiałów na izolację domów, o czym jeszcze nie mówiliśmy, jest też troszkę inaczej zrobiony.

Mamy farby, które reagują na światło słoneczne w odpowiedni sposób, zwiększając jakość izolacji domu. Krótko mówiąc, dzieje się bardzo dużo pięknych rzeczy, które nie wymagają gigantycznych rewolucji, a mogą sprawić, że miasto będzie pod różnymi małymi względami po prostu dużo przyjaźniejsze.

A co najlepsze, jest szansa, że to się będzie opłacało. Patrzę w tym momencie na taki artykuł pochodzący z Chin, gdzie proponowana jest koncepcja tak zwanego

Sponge City, czyli Miasta Gąbki. To jest projekt z 2014 roku, ta nazwa przynajmniej pochodzi z 2014 roku. Idea jest zasadniczo taka, żeby miasto chłonęło wodę.
Z tym jest bardzo duży problem. Woda ścieka, przepływa przez miasto, więc kiedy mamy duży opad deszczu, no to potem z tego się robią powodzie, są z tego szkody.

Chińczycy bardzo się z tym zmagają, dlatego że miasta chińskie powstawały szybko, bardzo bezmyślnie. Troszkę tak jak w latach 50. i 60. budowało się w Polsce czasami miasta i osiedla. Po prostu szybko, dużo betonu.

No i teraz w 2014 roku mamy propozycję Sponge City. Już w 2015 roku w marcu wybrano 16 miast na terenie Chin, które miały być takimi miastami pilotażowymi koncepcji Sponge City.

I to są właśnie tego typu rzeczy. Drobne interwencje, czyli na przykład przy najbliższej okazji, kiedy robiony jest remont, stosowana jest troszeczkę lepiej wymyślona mieszanka betonu. Są prace nad na przykład zielonymi dachami, czyli dachy pokrywane są roślinnością, w kontrolowany sposób, bardzo, bardzo dużo małych, zupełnie niewinnych interwencji. No i z tych badań wynika, że muszę wam powiedzieć, że naprawdę może być z tego po prostu korzyść. Tutaj liczone są takie rzeczy jak ilość wody gruntowej, jak częstość występowania powodzi i straty ekonomiczne wynikające z tych powodzi. Słuchajcie, no powiem w ten sposób, brzmi to naprawdę interesująco. Ma to ciekawy potencjał.

Więc pierwszy sposób, na który chciałem was dzisiaj zawieść, jest taki, że jeżeli chodzi o te materiały, to być może odpowiedzią nie jest szkło, elektronika i różne inne rzeczy, których moglibyśmy się spodziewać po miastach przyszłości.

Gdybyśmy poprosili artystę o namalowanie miasta przyszłości, być może będzie to coś zupełnie, zupełnie niewinnego, ale po prostu będzie działało lepiej.

Temat drugi, troszeczkę już krócej o nim, ale też myślę, że jest bardzo interesujący. Tutaj nie będzie takiego optymistycznego zakończenia jak w pierwszym bloku, ale myślę, że może nam naświetlić problem miast w troszeczkę inny sposób. Pytanie, gdzie ci ludzie będą? Bo samo powiedzieć, że będą żyli w miastach, to jedno. I rzeczywiście przewiduje się i ONZ alarmuje, że ludzie w przyszłości będą coraz w większym stopniu żyli w miastach.

Ten współczynnik urbanizacji będzie rósł i rósł i rósł. Więc co by można pomyśleć? Można by pomyśleć, że czeka nas przyszłość, no powiedzmy sobie, molochów, czyli miast gigantów.

Gdybyśmy tak typowo antyutopijnie chcieli na to spojrzeć, tak dystopijnie, no to można sobie wyobrazić coś takiego, co dzisiaj jest centrum miasta, tylko pomnożone przez 10, 20, 30, 50. I rzeczywiście wygląda na to, że same liczby są dosyć niepokojące. Nie wiem, czy kiedyś zastanawialiście się nad tym, jakie są największe miasta na świecie.

Przez długi czas Tokio było najliczniejszym miastem na świecie. Patrzę w tym momencie na takie szacunki na rok 2025. Powiedzmy sobie, pierwsza dziesiątka, może odczytajmy, jakie są obecnie największe miasta świata. Tokio, Bombaj, Delhi, Dhaka, Sao Paulo, Mexico City, New York, Kalkuta, SZanghaj, Karaczi.

To są wszystko miasta gdzieś pomiędzy 20 a 30 milionów. Tokio, tutaj mamy liczony obszar metropolitarny, 36 milionów. Nie skupiajmy się już tak bardzo na liczbach, ale skala wielkości, słuchajcie, tak? Powiedzmy sobie, że 20 do 30.

Natomiast ciekawe jest to, że kiedy się poczyta przewidywania na dalszą przyszłość, to tutaj te miejsca, z których są te miasta i te liczebności miasta, są zupełnie inne. To są wyniki takiej symulacji przeprowadzonej w 2016 roku, autorstwa Hoornwega i Pope'a. „Population Predictions for the World's Largest Cities in the 21st Century”.

No ale to są ogólnie niezbyt kontrowersyjne dane. Jeżeli zastosuje się dzisiejsze krzywe wzrostu i przeciągnie się jeszcze kilka dekad do przodu, no to przede wszystkim, może już to wiecie, Afryka ląduje na pierwszym miejscu. Kiedyś pomówimy sobie jeszcze o samej ludności i o przewidywaniach przyszłości populacji. Natomiast tak na szybko, no Afryka. I w 2100 roku, jeśli wierzyć tym przewidywaniom, uwaga, oto dziesiątka. Lagos, Kinszasa, Dar es Salaam, Bombaj, Delhi, Chartum, Niamey, Dhaka, Kalkuta, Kabul. Przy czym ta liczebność, słuchajcie, Kabul: 50 milionów i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Na pierwszym miejscu przypomnijmy: Lagos w Nigerii 88 milionów. Druga Kinszasa. Kinszasa będzie przez jakiś czas być może najludniejszym miastem świata. Kinszasa stolica Demokratycznej Republiki Kongo. No i to rzeczywiście nie brzmi dobrze, trzeba przyznać. To znaczy 50- czy 80-milionowe miasta, to naprawdę brzmi fatalnie.

I można się spodziewać różnego rodzaju patologii po 80-milionowych miastach. I może tak być rzeczywiście. Więc ja w tym przypadku nie zachowuję mojego słynnego optymizmu. Może się to naprawdę źle skończyć. Natomiast jest jedno zjawisko, które myślę, że jest bardzo interesujące, a mało się o nim mówi. Mianowicie mówimy o urbanizacji, czyli o ściąganiu ludzi do miast. Natomiast od lat już 70. występuje zjawisko zwane reurbanizacją, czyli wycofywanie się ludzi z centrów miast. Deurbanizacja to byłoby uciekanie ludzi z miast.

Tu mówimy o troszeczkę subtelniejszym zjawisku. O tym, można by to sobie wyobrazić, że ludzie ściągali początkowo rzeczywiście do centrów miast. Czyli gęstość zaludnienia w miastach zdecydowanie rosła. Natomiast ona już teraz maleje. Co to oznacza? Miasta się rozrastają, rosną przedmieścia. I to jest bardzo charakterystyczne zjawisko, kiedy się spojrzy, mam w tym momencie przed sobą mapę przemieszczania się ludności polskiej. Migracje wewnętrzne Polaków.

Skąd ludzie, dokąd się w skali lat przemieszczają w Polsce. I w dużej bardzo, znaczy w bardzo dużym przybliżeniu, w takiej zgrubnej skali mogłoby się rzeczywiście wydawać, że ludzie głównie ściągają do miast. Nawiasem mówiąc 60 procent Polaków aktualnie mieszka w miastach. Ten współczynnik w ogóle się zatrzymał. Na około 60 procentach, już nie rośnie, już nie ściągamy aż tak bardzo do miast.

Też ciekawe zjawisko występujące zresztą w wielu krajach rozwiniętych. Ten współczynnik nie wydaje się zdążać do 100 procent. Ludzie nie chcą aż tak bardzo mieszkać w miastach, tak bardzo jak kiedyś. Więc pierwsza sprawa: nie wygląda na to, żeby dzisiaj w XXI wieku rzeczywiście trzeba było ściągać do miasta, żeby uczestniczyć w pewnych dobrodziejstwach cywilizacji.

Być może ten trend urbanizacji się zatrzyma. W bardzo wielu krajach świata już się zatrzymał. Między innymi w Polsce. Natomiast reurbanizacja, ten nieco subtelniejszy efekt, powoduje, że miasta rosną głównie powierzchnią. Oczywiście ludnością też. Natomiast ogólnie rzecz biorąc gęstość zaludnienia stopniowo spada. Co w praktyce oznacza, że czeka nas, o ile, no powiedzmy, że XX wiek to był wiek miast, można by tak powiedzieć, być może XX wiek, XXI wiek to będzie wiek przedmieść.


To jest naprawdę interesujące. Dlatego, że stawia problem urbanizacji w zupełnie innym świetle. Troszeczkę precyzyjnie: pytanie nie brzmi, jak zorganizować miasto. Lepiej: jak zorganizować przedmieścia. I to budzi mnóstwo problemów, kiedy się czyta z kolei badania, takie syntetyczne badania na temat tego jak wygląda przyszłość przedmieść. To wcale one nie brzmią optymistycznie. To jest zupełnie innego typu problem. Zorganizowanie przedmieścia w taki sposób, żeby było wydajne, żeby potrafiło się utrzymać. Tutaj mamy takie problemy jak kwestia kredytów, które ludzie biorą, żeby budować sobie domy, czyli kwestia finansowa. Mamy tutaj kwestie opodatkowania. Są takie symulacje pokazujące, że przedmieścia, tak jak my je znamy z Polski, z Europy, ze Stanów Zjednoczonych, czyli ten typ zabudowy. Taki typ zabudowy, że mamy ulice i przy niej mamy domy jednorodzinne. Albo formy pośrednie, takie jak bliźniaki, jak szeregowce, ale mimo wszystko, powiedzmy sobie, niska zabudowa. Istnieją symulacje pokazujące, że taka formuła urbanizacyjna nie może się utrzymać, że nie ma takiej możliwości, żeby stosunek podatku ściąganego z kilometra kwadratowego umożliwił utrzymanie infrastruktury miejskiej. To są bardzo konkretne, bardzo interesujące i bardzo niepokojące wyliczenia.

Pokazujące, że ten typ rozmieszczania się ludzi w przestrzeni nie jest w stanie się na dłuższą metę utrzymać finansowo. Bardzo ciekawe, bardzo kłopotliwe badania. Znowu, nie będziemy w nie wchodzić bardzo szczegółowo. Być może będzie jeszcze kiedyś okazja porozmawiać o przedmieściach. Natomiast chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że jest to mimo wszystko nieintuicyjny efekt. I znowu, jest to kolejny trend, który można by naiwnie przedłużać. Pewna krzywa, którą by można przedłużać. I z niej mogłoby wynikać, że miasta będą takimi, wiecie mamy dziesięciopiętrowe budynki, potem będziemy mieli pięćdziesięcio-, stu-, dwustupiętrowe. Ta gęstość zaludnienia będzie jeszcze rosła, i jeszcze rosła, i jeszcze rosła. Wygląda na to, że jest troszkę inaczej.

Natomiast, no wszyscy oczywiście doskonale wiemy, jak bardzo to jest skomplikowany problem. Mamy jeszcze, znaczy przedmieścia to jest oczywiście jedno, no pytanie, czy tego typu formą zabudowy nie są, znaczy taką formą niską, nie są slumsy, po prostu nazywając rzecz po imieniu. Więc, jeśli spojrzeć na problem rozbudowy miast, rzeczywiście w globalnej skali, no to wynika z tego rzecz bardzo skomplikowana i bardzo nieintuicyjna. Natomiast inna rzecz, na którą chciałem zwrócić uwagę, jest z tymi dzisiaj rosnącymi miastami.

W Indiach, w Pakistanie, w Czadzie, w Nigerii, w Demokratycznej Republice Kongo, w Tanzanii, tak jak patrzę, z nimi jest jeszcze jedna rzecz. I gdybym miał swoim zwyczajem spróbować pokusić się o jakiś mały sygnał optymistyczny, to byłby on taki. Te miasta dzisiaj powstają dużo bardziej świadomie, mimo wszystko, niż powstawały nasze miasta. I to się może wydawać dziwne, no, jak można mówić o kontroli nad powstawaniem takiego miasta, jak powiedzmy sobie Kinszasa. Patrzymy na Kinszasę teraz, to jest takie moje małe poletko doświadczalne. Postanowiłem poczytać o tym, jak to miasto rośnie, jakie są perspektywy. Dzisiaj 15-16 milionów, w 2050 roku 35 milionów, w 2075 roku 60 milionów, najludniejsze miasto świata, Kinszasa. No i można by pomyśleć, no, jak można by się tam spodziewać planowanej zabudowy.
No, dobre pytanie brzmi, czy kiedy powstawały nasze miasta. Kiedy powstawał Kraków, kiedy powstawała Warszawa, kiedy powstawał Będzin, w którym ja mieszkam. Miasto 60-tysięczne na Zagłębiu Śląsko-Dąbrowskim, między Sosnowcem i Dąbrową Górniczą. Czy to miasto było planowane rzeczywiście? Ono nie było zupełnie planowane. I większość miast nie była nigdy planowana. Miasta planowane są rzadkim wyjątkiem. W Polsce czasami o Zamościu się mówi, że było miastem planowanym. No, centrum można do pewnego stopnia powiedzieć, że było.
 
Brasilia, stolica Brazylii, jest czasami podawana jako przykład miasta planowanego. Ale ja nie mówię w tym momencie nawet o wąskiej koncepcji miasta planowanego, co raczej o pewnej wiedzy, którą dzisiaj już mamy i nie da się oduczyć pewnych rzeczy. Więc na przykład dzisiaj publikowane są już regularnie badania nad, no już podam ten konkretny przykład, nad rozbudową Kinszasy. Patrzę w tym momencie na badanie prowadzone przez dziesięć lat. Jest to badanie satelitarne. Jest to analiza rozmieszczenia przestrzennego zabudowy na terenie Kinszasy pomiędzy rokiem 1995 a 2005, gdzie analizowane były dane satelitarne dotyczące typu rozmieszczenia różnego typu zabudowy na terenie rosnącej Kinszasy. Miasto, przedmieścia, różne strefy. Jest to bardzo szczegółowo rozpisane. No, co jest istotne, wśród autorów tego badania i wśród ludzi, którzy tutaj są wymieniani, znajdują się też ludzie, którzy... Znaczy, to nie jest badanie wykonane w Stanach Zjednoczonych czy w Polsce. To jest badanie wykonane z udziałem mieszkańców tego miasta.

Naukowców, którzy tam mieszkają, i przedstawicieli środowiska urbanistycznego tego kraju. Krótko mówiąc, jest pewna możliwość, której po prostu nie było. I oczywiście pytanie brzmi, tutaj otwieramy naprawdę worek z potężną liczbą problemów dotyczących korupcji, dotyczących poprawnego i niepoprawnego wydatkowania środków publicznych, dotyczących stabilności politycznej w tych krajach. Oczywiście, jak najbardziej. Natomiast trzeba też powiedzieć, że pewne rzeczy po prostu teraz są do dyspozycji, kiedy te miasta powstają, których nie było.

A ogólna tendencja jednak jest taka, że pewne rzeczy, w tym również i rozbudowę miasta, robimy dzisiaj świadomie. Rzeczy, których kiedyś świadomie po prostu nie robiliśmy, bo pewnej wiedzy po prostu nie było. A dzisiaj ona jest. Jeżeli więc szukamy sobie jakiejś nadziei, to możemy jej poszukiwać w tym samym prostym fakcie, że pewne rzeczy po prostu są dzisiaj na stole, a kiedyś ich nie było.

Na koniec, zupełnie króciutko, tak naprawdę to, co na koniec chciałem powiedzieć, to jest mój mały komentarz do koncepcji Smart City. Być może słyszeliście już to pojęcie Smart City. Chciałem je krótko skomentować i zacząłem czytać o Smart City. Więc na końcu chciałem pomówić krótko o czymś takim, jak przepływ ludzi i pojazdów, optymalizacja przepływu ludzi i pojazdów w mieście.

I kiedy się czyta o tym, natrafia się na koncepcję Smart City. W dużym skrócie, w praktyce chodzi o połączenie, można by tak powiedzieć, najbardziej reklamowo, sztucznej inteligencji i internetu rzeczy. Internet of things to jest taka hasłowa nazwa na dużo urządzeń, które łączą się w czasie rzeczywistym, informując o różnych rzeczach.

Tam mogą być czujniki, to mogą być urządzenia po prostu czujnikowe, typu czujnik przepływu, znajdujący się gdzieś w sieci wodociągowej, czujnik powietrza, znajdujący się gdzieś w powietrzu, to mogą być drony z kamerami, to mogą być czujniki położenia w naszych samochodach, w naszych zegarkach, czujniki medyczne. Krótko mówiąc, idea jest taka, łączymy ze sobą informacje zbierane przez tysiące, potencjalnie miliony urządzeń elektronicznych rozsianych po mieście i te dane następnie są analizowane na różne sposoby. Tu wkracza tak zwana sztuczna inteligencja.

Chodzi na przykład o optymalizację pewnych rzeczy, o lepsze zarządzanie ruchem karetek, o ratowanie życia ludzkiego. Tu jest mnóstwo różnych tematów. I kiedy zacząłem o tym czytać, tak sobie pomyślałem, że jest to jedno z tych zagadnień, które budzi pewne moje podejrzenia. Przyznam się, że jestem troszkę podejrzliwy. Kiedy się od już dłuższego czasu czyta artykuły naukowe, kiedy się czyta naukę, to zwraca się uwagę na pewne rzeczy. I w przypadku Smart City taką małą czerwoną lampką, na którą zwróciłem uwagę, jest to, że kiedy się… Powiedzmy tak, przyglądamy się mapie nauki.

Są takie automatycznie generowane mapy nauki w internecie, gdzie publikowane aktualnie badania naukowe nanoszone są na pewną przestrzeń. I przybliżamy się w te regiony, gdzie hasła Smart City pojawiają się szczególnie często. Cóż to jest za nauka i co to jest? I dla mnie takim delikatnym, czerwonym światełkiem jest fakt, jak wiele z tych badań jest pisanych przez humanistów. Wiem, jak to brzmi, nie brzmi to dobrze. Humaniści biedni, bardzo często dostają po łapach, ale mi chyba wypada, bo ja jestem nominalnie humanistą, jestem wszak filozofem z wykształcenia, więc chyba bardziej niż ścisłowcom wypada mnie troszeczkę małą szpileczkę wbić. Są takie tematy i takie hasła, które budzą większe zainteresowanie i wywołują większe lawiny publikacji humanistów niż przedstawicieli nauk technicznych.

I jeśli ten temat oczywiście jest humanistyczny, taki jak historia sztuki albo historia, to jest zrozumiałe, że tak jest. Natomiast jeżeli ten temat jest nominalnie technologiczny, to budzi to mój niepokój. I przyznam się, że kiedy czytam na przykład artykuły przeglądowe publikowane rok, dwa, trzy lata temu na temat Smart City, to dość mocno doskwiera mi ich, powiedzmy sobie, wizyjny charakter. Bardzo mało jest tutaj konkretów, bardzo mało jest tutaj czegoś takiego, na co od razu natrafiłem, kiedy czytałem o chodnikach, o wodociągach, kiedy czytam, kiedy czytam o przestrzeni miejskiej, kiedy czytam o asfalcie, to od razu widać, że ludzie naprawdę nad tym pracują, że na to wydawane są miliardy, jeśli nie biliony dolarów. To są wielkie przemysły, które rzeczywiście się rozwijają. Natomiast tutaj w tym przypadku mam troszeczkę takie wrażenie, że to jest bardziej hasło marketingowe niż rzeczywiście obszar badawczy, który ma realną szansę, żeby w najbliższych dekadach wywrzeć duże skutki w tym, jak wygląda przestrzeń miejska.

Nie chcę być zbyt ostry w mojej ocenie, więc krótko tylko powiem tak: bardzo wiele z tych rzeczy, które są opisywane w artykułach na temat Smart City, po prostu wymagają bardzo dużej inwestycji w technologię. I badania pilotażowe, jeśli się je wykonuje, zwykle prowadzone są w miejscach, które nie są typowe. Przykładowo, mamy tutaj badania z Zurychu, patrzę na badania z San Francisco, patrzę na badania z Palo Alto. Krótko mówiąc, jeżeli chcemy zrobić coś takiego na przykład jak wielkie floty dronów latające nad miastem, kontrolujące to miasto, jeżeli mówimy o czymś takim jak floty samochodów autonomicznych, kontrolowane też przez jakąś centralę, rozproszone po mieście, no to powiedzmy sobie, że są miejsca na świecie, gdzie możemy się tego realistycznie spodziewać, i miejsca na świecie, gdzie być może niekoniecznie. I patrząc też po tym, od ilu lat jest to możliwe i wykonalne, a jak niewiele tak naprawdę tego typu miast istnieje, można przypuszczać, że pewne bardzo wysoce zaawansowane propozycje technologiczne po prostu nie wszędzie mogą się z równą łatwością przyjmować.

Kiedy czyta się te artykuły i czyta się też dziennikarstwo wokół koncepcji Smart City, to trochę odnoszę takie wrażenie, że jest to wszystko adresowane jednak do bardzo silnych entuzjastów technologii, do ludzi, którzy są bardzo mocno wkręceni w to, co się dzieje w Dolinie Krzemowej, w start-upy, w całe to środowisko, takie naukowo-technologiczno-gadżeciarskie, jeśli można powiedzieć. To jest taka bardzo gadżeciarska wizja miasta. No dobrze, więc ponarzekałem sobie. Natomiast czy mogę coś innego zaoferować?

I kiedy tak czytałem o tej optymalizacji przepływu ludzkiego, to zwróciłem uwagę na pewną rzecz, taką wydaje mi się interesującą i nią chciałbym zakończyć ten mój dzisiejszy podkast. Taką mianowicie, że wiele rzeczy może się wydarzyć bez rewolucji i w tym wypadku wydaje mi się, że do pewnej rewolucji już doszło. Tutaj ta myśl zrodziła mi się w czasie najzwyczajniejszego w świecie jeżdżenia po Polsce.

Jechałem z punktu A do punktu B i mój GPS, którym steruje pewien algorytm, można go nazwać sztuczną inteligencją, nie mam z tym żadnego problemu. Po prostu moimi ruchami rąk i nóg sterujących autem kieruje tak naprawdę sztuczna inteligencja. Zdaję się całkowicie na GPS-a. I w pewnym miejscu na trasie krajowej zostałem skierowany skrótem przez wsie. Piękne wsie polskie, piękny polski krajobraz. I zauważyłem, że razem ze mną jadą setki kierowców, którym też najwyraźniej GPS podpowiedział, że jeśli chcą w miarę, szybko dojechać do swojego punktu docelowego, to można po tablicach rejestracyjnych poznać, że to nie byli lokalsi, po prostu nas wszystkich skierowała w te same wiejskie uliczki, na które nigdy w życiu byśmy nie trafili, ta sama siła. Więc interesująca myśl była dla mnie taka, że coś takiego jak optymalizacja przepływu ludzi i pojazdów w zasadzie po pierwsze już się dzieje, a po drugie może się dziać zupełnie bez rewolucji technologicznej, takiej, jaką by były na przykład floty samochodów autonomicznych.

Wiecie, samochodami już kieruje sztuczna inteligencja, nawet jeśli ręka ludzka i noga ludzka nominalnie nią sterują. I to budzi oczywiście pewne problemy, natomiast budzi też pewne nadzieje i pewne możliwości.       [35:29 - 35:42] Tutaj się pojawia, bardzo krótko ten temat poruszę, ponieważ niemal na pewno będę o tym mówił szerzej, pojawia się ten temat, czy my chcemy być sterowani i jaki znaleźć złoty środek pomiędzy dobrem społecznym, a wolnością jednostki. Podam prosty przykład dla ustalenia uwagi. Przypuśćmy, że twórcy tych algorytmów porozumiewają się z władzami miejskimi, że dobrze by było, żeby samochodami spalinowymi nie jeździć po centrach miast. Można to próbować wymusić na różne sposoby i są już tego typu eksperymenty na całym świecie, aby na przykład ścisłe centrum miast było dostępne tylko do samochodów, które spełniają pewne warunki, są ciche albo są w ogóle samochodami elektrycznymi. I to jest pewien, no to jest zakaz, tak? To jest zakaz. Zresztą w Wielkiej Brytanii był duży projekt tego typu i spotkał się z akcją, z akcją podziemną, akcją wandali, którzy niszczyli kamery monitorujące to. No to była akcja i była reakcja, tak? Więc to budzi duże kontrowersje. Natomiast zobaczmy, w jaki sposób można by to zrobić zupełnie inaczej, gdyby twórcy tych algorytmów porozumieli się z władzami miejskimi, żeby po prostu algorytmy nie kierowały ludzi przez centrum miast.

Mimo że nominalnie byłaby to najszybsza trasa, mimo, że byłaby najlepsza, byłaby optymalna z punktu widzenia czysto matematycznego, ktoś mógłby uznać, żeby wprowadzić w te algorytmy również czynnik ekologiczny. Wtedy ludzie, sami nawet o tym nie wiedząc, zachowywaliby się, nazwijmy to w ten sposób, ekologicznie, na przykład obniżałby się poziom spalin w centrum miasta, obniżałby się poziom hałasu w centrum miasta i ludzie w ogóle by sobie z tego nie zdawali sprawy.

Można by się zastanawiać, czy tak już przypadkiem nie jest, dlatego że główni twórcy algorytmów, którymi posługuje się większość ludzi, to statystyki pokazują, że większość ludzi korzysta po prostu z Google Maps, a wszyscy doskonale wiemy, że Google nigdy nie uciekało od manipulowania ludzkimi decyzjami i wyborami, więc nie ma tak naprawdę żadnego powodu, dla którego nie miałoby się to już dziać. Krótko mówiąc i podsumowując, bardzo wiele rzeczy może się wydarzyć bez rewolucji technologicznej, może się wydarzyć w tle. Być może, nie wiem, czy jest już tak, ale być może będzie tak, że miasta przyszłości będą po prostu zarządzane.

Będą zarządzane przez kooperację człowiek-algorytm, natomiast z ideą taką, aby te miasta po prostu funkcjonowały sprawniej i były czystsze. Po drodze, gdyby to się miało dokonać w ten sposób, nastąpi bardzo ciekawe uskubanie autonomii ludzkiej i wolności ludzkiej, natomiast to jest, myślę już, rozmowa na zupełnie inną okazję. I tyle, i tyle. Nie wiem, szczerze mówiąc, czy to wszystko, co powiedziałem, składa się w jakąś spójną całość. Wiecie, kiedy się czyta o jakimkolwiek naprawdę złożonym temacie społecznym, to ilość tych wątków jest naprawdę przytłaczająca, ale wydaje mi się, że wynika z tego taka jedna rzecz i może ona będzie towarzyszyła nam dalej w tym podkaście. Gdybym miał jakoś tak wyrazić filozoficznie to, jak wydaje mi się, że zmienia się świat i jak może wyglądać przyszłość, to pojawiła mi się w głowie taka opozycja konfucjanizm-taoizm.

Może pomówię o tym jeszcze kiedyś więcej, ale chciałbym podzielić się z wami już dzisiaj w pierwszym odcinku tą intuicją. Ogólnie idea zasadniczo jest taka, że konfucjanizm jest strukturą, jest filozofią społeczną opartą na sztywnej strukturze pionowej, na hierarchii, na pewnego typu obowiązkach. I też na wymuszaniu pewnych rzeczy. W takim dużym uproszczeniu podejście konfucjańskie…

Wielu ludzi uważa, że Chiny są takim krajem, w którym w pewnym sensie wygrał konfucjanizm. Idea jest troszeczkę taka, że pewne rzeczy trzeba po prostu wymusić, że człowiek mający władzę nad tysiącem czy nad milionem, czy nad miliardem z racji tego, że jest wyżej w strukturze, może pewne rzeczy wymusić i może też chcieć je wymusić na świecie, na świecie przyrody. W tym sensie takim właśnie projektem jest masowe, siłowe rozwiązywanie pewnych problemów, niekoniecznie z poszanowaniem ludzkiej indywidualności. Podejście taoistyczne jest zupełnie inne. To jest podejście wyraźnie indywidualne. I tam być może też upraszczam, ale chciałbym wyłowić z tego pięknego tworu filozoficznego jakieś wątki dla siebie. Bardzo istotna jest tutaj idea zwana wu wei. Wu wei, czyli niedziałanie. Działanie poprzez niedziałanie, mówiąc precyzyjniej, bo w pełni ten termin czy ta fraza to „wei, wu wei”, czyli działać nie działając. W czym rzecz? Chodzi o to, aby uzyskać swój cel.

Uzyskać to, wykonać to działanie, które chcemy wykonać, ale bez szarpania się, bez wywoływania niepotrzebnych tarć. Taką piękną wizją, takim, no to pochodzi zresztą z klasyki literatury taoistycznej, jest sprawianie mięsa. Oprawianie wołu w taki sposób, żeby nóż się nie stępił.

Dobry rzeźnik tak porcjuje mięso, że nie zmaga się, nie szarpie się, nie tępi się jego nóż, tylko on zna anatomię tego wołu i robi to po prostu zręcznie, gładko i jednocześnie skutecznie. I kiedy tak patrzę na, może to jest odległe skojarzenie, ale gdzieś w tle tego wszystkiego wyobrażam sobie troszkę, że przyszłość mogłaby być troszkę bardziej teoistyczna, a troszkę mniej konfucjańska, troszeczkę z większym poszanowaniem faktów świata, z troszeczkę lepszym rozumieniem naturalnych przepływów, naturalnych dynamik. A nie wiem, może zbyt filozoficznie na koniec mi się zrobiło, a może nie. Zobaczmy, co z tego wszystkiego wyniknie i jak będzie się ta myśl rozwijała w następnych podkastach. Dziękuję, że byliście ze mną.


 

Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej