Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Telefon.
– Dzień dobry, nazywam się Paweł Reszka.
– Znam.
– A wie pan, z kim wczoraj rozmawiałem?
– No z kim?
– Z Jurijem Szuchewyczem.
– Haaaaa! I co?
– No właśnie nie wiem „co”. Chciałbym pogadać.
– Pan tu przyjeżdża.
***
Pokój w hotelu sejmowym. Gadam i gadam. Wyrzucam setki słów. On vis-à-vis. W podkoszulku. Milczy. Patrzy. W końcu uśmiecha się. Mówi powoli:
– Otóż ja znam odpowiedź na każde pana pytanie oraz mam pogląd na każdą z poruszonych przez pana spraw.
– Tak?
– Powiem panu więcej. Ja z każdym z tych poglądów się głęboko nie zgadzam.
Obaj zaczęliśmy się śmiać. Do łez. Histerycznie. Potem przeszliśmy na „ty” i on opowiedział mi całą historię swojej rodziny. Słuchałem i zrozumiałem, że bardzo mi zaufał.
***
Potem w 2013 roku zadzwoniłem do niego.
– Chcę, żebyś udzielił mi wywiadu.
– O czym?
– O swojej rodzinie.
– Chcesz, żebym popełnił polityczne samobójstwo, tak?
Wiedział, co go czeka, ale się zgodził. Mówił w „Tygodniku Powszechnym” szczerze o UPA, akcji „Wisła”, o tym, że w jego rodzinie polski mundur budził strach, jak w szkole nie rozumiał ani słowa. Najbardziej o tym, jak powoli uczył się kochać Polskę.
Dzwonili do mnie, płacząc. Dziękowali za tę rozmowę. Szczególnie polscy Ukraińcy, którzy dostrzegli w tej opowieści historię swojej rodziny. Uwierzyli, że nie trzeba się bać i wstydzić pogmatwanych losów. Można mówić. Liczyć, że teraz sąsiedzi na pewno już zrozumieją.
***
Myliliśmy się. Tylko on miał rację. Przewidział każdą podłość, która spotkała go za to, że był ze mną szczery. Patrzyłem na to, co go spotyka.
***
Trzy lata później znów umówiliśmy się na wywiad.
PAWEŁ RESZKA: Powinienem Pana przeprosić?
MIRON SYCZ: Pan o tamtym wywiadzie z wiosny 2013 r.?
– Tak.
– Trzy lata temu opowiedziałem panu historię swojej rodziny. Ojca, który we wrześniu 1939 r. bronił Polski, potem był w ukraińskiej partyzantce, a po wojnie siedział w celi śmierci z żołnierzami AK. Ten wywiad wiele mówił o losach Polaków i Ukraińców. Oczywiście, jeśli ktoś chciał go przeczytać z zainteresowaniem i otwartością na nasze bardzo zawiłe losy.
– Przewidywał Pan wtedy, że za szczerość zapłaci karierą polityczną.
– A pan wtedy nie chciał mi wierzyć, ale wyszło niestety na moje. Dla mnie to była trudna rozmowa. Opowieść o historii rodziny, ale i historii całego pokolenia Ukraińców mieszkających w Polsce, ich traumy i ewolucji. Dla przeciwników było to tylko źródło cytatów. Wyrywano słowo, zdanie. A potem robiono z tego ulotki, memy internetowe i używano w kampanii wyborczej. (…) Rozsyłano np. fotomontaże – na których to ja osobiście morduję ludność Wołynia. Jakby ktoś chciał mnie zniszczyć moralnie i politycznie. To niewątpliwie przyczyniło się do mojej przegranej kampanii do Sejmu. Według tych ludzi nie powinienem pełnić żadnych funkcji publicznych, najlepiej, żebym w ogóle zniknął.
– Czytałem ostatnio list otwarty, w którym zarzucano Panu, że chce nazwać szkołę z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławieckim imieniem Stepana Bandery.
– O! I to jest bardzo dobry przykład skrajnej manipulacji. Chciałem, aby nazwano szkołę imieniem Symona Petlury.
Oby nie spłonął czyjś dom
Widzę, że zbliża się 10.30. Za chwilę w greckokatolickiej katedrze w Olsztynie rozpoczną się uroczystości pogrzebowe. Pożegnanie Mirona Sycza, posła, nauczyciela, marszałka sejmiku, założyciela szkoły ukraińskiej w Górowie Iławieckim, działacza Związku Ukraińców.
***
Dziękuję Ci, Mironie, za wszystko. Niech Pan Bóg ma Cię w opiece.