Zima udręki, lato wolności

Premier Viktor Orbán, przed którym trudne wybory – pierwsze od dawna obarczone ryzykiem przegranej – znosi na Węgrzech lockdown. Ale wokół jego walki z pandemią narosło wiele pytań.

17.05.2021

Czyta się kilka minut

Kontrola zaświadczeń o szczepieniu przeciw COVID-19 przed wejściem do budapeszteńskich Term Széchenyiego, 1 maja 2021 r. / BERNADETT SZABO / REUTERS / FORUM
Kontrola zaświadczeń o szczepieniu przeciw COVID-19 przed wejściem do budapeszteńskich Term Széchenyiego, 1 maja 2021 r. / BERNADETT SZABO / REUTERS / FORUM

Dla László Csikósa, właściciela kawiarni Francesco w centrum Budapesztu, ostatnia sobota kwietnia była dniem świętowania. Po prawie pół roku lockdownu rząd zniósł część restrykcji, w tym pozwolił na otwarcie tarasów w restauracjach i pubach dla ograniczonej liczby klientów.

– Jeśli to ja zasiadałbym w parlamencie, już dawno pozwoliłbym na wznowienie działalności gastronomii – mówi Csikós. Od listopada jego biznes stracił około 75 proc. przychodów. Csikós utrzymał się tylko dzięki temu, że uruchomił sprzedaż na wynos i dostawy posiłków do domów. – Nie sądzę, żeby klienci zaczęli teraz szturmować lokale, ale może uda nam się odrobić przynajmniej część strat – mówi. – Czuję się tak, jakbym odzyskał dawne życie.

Wschodnie otwarcie

Dobre nastroje psują statystyki. Stopniowe uwalnianie gospodarki zbiega się w czasie z nowym rekordem. Według danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa Węgry prześcignęły Czechy pod względem liczby zmarłych z powodu koronawirusa na milion mieszkańców. W kraju liczącym 10 mln ludzi umierało ostatnio 40-70 osób dziennie; łącznie do początku maja na skutek zarażenia koronawirusem zmarło 28,5 tys. Węgrów.

Premier Viktor Orbán, którego za rok czekają trudne wybory parlamentarne – pierwsze od ponad dekady obarczone ryzykiem przegranej z powodu pogarszających się wskaźników gospodarczych i zjednoczenia opozycji – argumentuje, że znosi lockdown, bo blisko 40 proc. Węgrów już się zaszczepiło przynajmniej jedną dawką – to drugi najlepszy wynik w Unii Europejskiej po Malcie. „Jest duża szansa, że młodzi będą mieć wolne lato” – napisał Orbán na Facebooku.

Według Ferenca Falusa, byłego naczelnego lekarza kraju, ważniejsze jednak od liczby zaszczepionych jest to, że 6 mln Węgrów jeszcze nie przyjęło szczepionki. – Jeśli łagodzisz zasady zbyt szybko i bez żadnych naukowych argumentów, istnieje duże ryzyko, że wirus wróci, i to ze zdwojoną siłą, tak jak w Czechach i Hiszpanii w zeszłym roku. Na luzowanie obostrzeń jest stanowczo za wcześnie – mówi mi Falus. Podobnego zdania jest węgierska Izba Lekarska, która w oświadczeniu skrytykowała decyzję rządu.

Wysoki poziom zaszczepionych to rezultat nieortodoksyjnej polityki zaopatrzenia nie tylko w zachodnie szczepionki (AstraZeneca, Pfizer i Moderna), lecz także w chiński preparat Sinopharm i rosyjski Sputnik V. Węgry, pod rządami Orbána w ramach polityki „wschodniego otwarcia” od dawna wzmacniające kontakty z Władimirem Putinem i Xi Jinpingiem, były pierwszym krajem Unii, który – zresztą bez ich zatwierdzenia przez Europejską Agencję Leków – kupił rosyjskie i chińskie szczepionki.

Szczepienia i wybory

Żeby dopuścić do obrotu Sinopharm, którego zakontraktowano 5 mln dawek, węgierski Urząd Farmaceutyczny pod naciskiem rządu skrócił procedury sprawdzania skuteczności. – To była dobra decyzja w lutym, bo wtedy dramatycznie brakowało szczepionek – mówi Dániel Eörsi, lekarz rodzinny z Budapesztu. – Lepsze to niż czekać z założonymi rękami. Ale teraz sytuacja jest inna. Do dziś skuteczność szczepionek chińskich nie została zweryfikowana. Każdy, kto się tego publicznie domaga, przez prorządowe media jest nazywany szczepionkowym sceptykiem.

Z kolei Sputnik V – pozytywną opinię na jego temat wydało czasopismo medyczne „The Lancet” – został oceniony przez rząd za preparat najbardziej bezpieczny i efektywny ze wszystkich dostępnych. Wielu ekspertów skrytykowało to stanowisko jako nierzetelne. Katalin Karikó, znana biochemiczka urodzona w Szolnoku, której badania doprowadziły do powstania szczepionki Pfizera, napisała, że oświadczenie rządu jest „całkowicie zwodnicze.” – To nie ma nic wspólnego z nauką, to czysta polityka – potwierdza Falus. – Zrobią i powiedzą wszystko, żeby utrzymać przyjaźń z Rosją i Chinami.

Z tymi ostatnimi relacje w czasie pandemii rzeczywiście kwitną. Zeszłoroczną ustawę, przekazującą rządowi możliwość rządzenia dekretami na czas nieokreślony, Orbán wykorzystał do nałożenia klauzuli niejawności na kontrowersyjną modernizację połączenia kolejowego Budapeszt–Belgrad, finansowanego przez Pekin. Jesienią potwierdził, że w 2024 r. w Budapeszcie zostanie otwarty pierwszy poza Chinami kampus Uniwersytetu Szanghajskiego Fudan, zaś na początku maja zablokował oświadczenie Unii krytykujące politykę Pekinu wobec Hongkongu.

Czy polityka tak szerokiego otwarcia na Chiny przynosi efekty inne niż szybko zakontraktowane szczepionki? Przyjrzeli się temu dziennikarze niezależnego portalu Telex. Okazuje się, że w 2020 r. udział Chin w węgierskim eksporcie wyniósł 1,7 proc., niemal dokładnie tyle samo co w 2010 r., kiedy Orbán przejął władzę (1,6 proc.). W tym samym czasie wzrosła za to zależność Węgier od eksportu do Unii z 73 do ponad 77 proc. Jeśli chodzi o inwestycje bezpośrednie, w zeszłym roku tylko 2 proc. z nich pochodziło z Chin, dalsze 9,6 proc. z Hongkongu.

Nóra Gervai, analityczka ochrony zdrowia, zwraca uwagę, że manifestacyjnie promując rosyjskie i chińskie szczepionki Orbán przygotowuje grunt pod kampanię wyborczą, która najpewniej znowu będzie orbitować wokół nieskutecznej i zbiurokratyzowanej Unii. – Według Orbána wysoki poziom zaszczepionych to, w tej wojnie Wschodu z Zachodem, sukces tego pierwszego – tłumaczy Gervai. – Ale pandemia wprowadziła do polityki element niepewności. Dziś trudniej niż wcześniej przewidzieć skutki jakichś działań. Może się okazać, że jeszcze sami będziemy się zwracać o pomoc do Unii.

Spóźniona reakcja

Nie ma jednej przyczyny, dlaczego akurat Węgry zostały aż tak mocno dotknięte przez drugą i trzecią falę koronawirusa. Sam Orbán przekonuje, że to wina bardziej zaraźliwej „brytyjskiej” mutacji, która pojawiła się w kraju na początku tego roku.

Przeciwnicy premiera upierają się jednak, że rekordy to także jego wina. Przypominają, że Węgry najdłużej z krajów Grupy Wyszehradzkiej lekceważyły pandemię. Z zamknięciem granic lądowych dla cudzoziemców zwlekały do połowy marca 2020 r. Kiedy sąsiedzi zamykali restauracje i sklepy niespożywcze, Orbán jedynie ograniczył godziny ich otwarcia. Nawet gdy szkoły w Czechach, Polsce i na Słowacji były już zamknięte, on przekonywał, że skoro wirus nie atakuje dzieci, rok szkolny powinien być dokończony.

Na drugą falę też zareagował opieszale – jeszcze pod koniec września, kiedy po umiarkowanie dobrym lecie liczba zakażonych znów wystrzeliła, Budapeszt zorganizował mecz piłkarski o Superpuchar Europy, na który przyjechało ponad 15 tys. kibiców z całej Europy. Na lockdown Orbán zdecydował się dopiero na początku listopada.

Zsombor Kovacsy, prawnik i były wieloletni urzędnik ministerstwa zdrowia, przyznaje, że wiele rzeczy było poza kontrolą rządu, jak choćby zły stan zdrowia Węgrów, którzy przodują w europejskich rankingach otyłości i wypalanych papierosów. – Ale prawdą jest też, że Orbán przez lata nie robił nic, żeby zreformować chory system opieki zdrowotnej, z niskimi pensjami, brakiem transparentności i profesjonalnego zarządzania – mówi Kovacsy „Tygodnikowi”.

O tym, jak wygląda codzienność w szpitalach po dekadzie rządów Orbána, Węgrzy się nie dowiedzą. Nie zobaczą popękanych ścian i wycieńczonych lekarzy. Pracownicy ochrony zdrowia dostali zakaz wypowiedzi, a na teren placówek wstęp mają tylko dziennikarze mediów publicznych. „Teraz nie jest czas na to, żeby chodzić po szpitalach i nagrywać fejkowe filmy” – tak Orbán uzasadniał zakaz w wywiadzie dla telewizji państwowej. On sam chętnie składa jednak wizyty gospodarskie, które co kilka dni pokazuje w dobrze zmontowanych klipach na swoim profilu facebookowym.

Falus sugeruje, że fałszowanie prawdziwego obrazu systemu zdrowia i skali pandemii przełożyło się na to, że Węgrzy nie traktowali poważnie i zagrożenia COVID-19, i obostrzeń.

Reforma, ale mała

Stan węgierskiej służby zdrowia sprzed pandemii oddaje raport OECD z 2019 r. Węgry wydawały wtedy na zdrowie 6,9 proc. PKB, czyli więcej niż w Polsce, ale i tak poniżej średniej unijnej (10 proc.). Miały najwyższy w Unii wskaźnik umieralności na raka. W statystyce dotyczącej zgonów możliwych do uniknięcia zajmowały trzecie miejsce od końca. Między 2010 a 2016 r. z kraju wyjechało 5,5 tys. lekarzy.

Mała reforma została wprowadzona dopiero ostatniej jesieni: parlament zdominowany przez Fidesz, partię Orbána, przegłosował trzykrotne zwiększenie pensji lekarzy do grudnia 2023 r. oraz zakazał wszechobecnego systemu kopertowego, czyli de facto łapówek dla lekarzy za lepsze traktowanie. Nóra Gervai zwraca uwagę, że podniesienie wynagrodzeń zwiększy przepaść między lekarzami a innymi pracownikami opieki zdrowotnej. – To nieuczciwe i ryzykowne, że pensje chociażby pielęgniarek pozostały na tym samym poziomie – twierdzi Gervai. – Po pandemii spodziewam się jeszcze większego odpływu pracowników sektora.

Nie narzeka za to Eörsi, lekarz rodzinny. Teraz będzie zarabiał około 2600 euro miesięcznie zamiast 1600 euro. – Systemu to nie zmieni, ale to dobry krok – mówi. ©

Współpraca: Justin Spike, Budapeszt

AKTUALIZACJA: W poprzedniej wersji tekstu omyłkowo podaliśmy informację, na Węgrzech ok. 28,5 tys. osób zmarło w ciągu ostatnich 2 tygodni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2021