Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Paweł Bravo: Czym różniło się to zgromadzenie od zeszłorocznego?
Andrea Tornielli: Istotna różnica polegała na tym, że ojcowie pracowali znacznie więcej razem, w tzw. circuli minores. Każdy z zespołów obradował przez te trzy tygodnie po 40 godzin. Tak więc pojawiła się znacznie większa możliwość dialogu z innymi. W ramach małych grup mogły zawiązywać się bardziej braterskie stosunki. Ojcowie mogli bliżej poznać sytuację panującą w innych krajach. Problemy Afryki różnią się od problemów Europy, Europa różni się od Ameryki itd. Dłuższa praca w małych grupach zaowocowała bardziej pozytywnym klimatem, zgodnym z sensem słowa „synod”, czyli kroczenie wspólną drogą. Tego było znacznie mniej rok temu.
Jakie były owoce takiej pracy?
Mogę przytoczyć dwie rzeczy oczywiste. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Müller, w minionym roku kilkakrotnie dawał wyraz swojemu sprzeciwowi wobec większego otwarcia na możliwość przystępowania do sakramentów przez osoby rozwiedzione żyjące w nowych związkach. Ale w trakcie prac niemieckiego circulus po wielu dyskusjach teologicznych – pamiętajmy, że w tym samym zespole byli kardynałowie Kasper, Schönborn, Marx – udało się wypracować jedno, wspólne stanowisko, przegłosowane przez wszystkich. W kwestii sakramentów dla osób rozwiedzionych zakłada ono konieczność pogłębienia doktryny Jana Pawła II zawartej w „Familiaris consortio” w punkcie 84 (czyli rozeznanie rozmaitych sytuacji). Chodzi o pozostawienie miejsca dla forum internum w relacji takich osób z ich spowiednikiem.
Nie była to żadna zmiana reguł – przecież nikt nie chciał, żeby uznać po prostu, że rozwodnicy mają prawo przystępować do eucharystii. Chodzi natomiast o otwarcie na pewnego rodzaju praktykę duszpasterską już skądinąd istniejącą. I to właśnie jednomyślne stanowisko grupy niemieckiej, obejmującej kard. Müllera, stało się potem podstawą punktu 85. końcowego dokumentu – tego, który wzbudził najwięcej kontrowersji i miał najwięcej głosów przeciwnych.
Analogicznie kard. Erdö: przed Synodem wyrażał podobne do Müllera stanowisko w kwestii dostępu do sakramentów. Jako relator końcowego dokumentu w pełni zgadzał się, wraz z pozostałymi dziewięcioma członkami komisji, z tekstem.
Oczywiście fakt, że paragraf 85 zebrał 80 głosów przeciwnych, wskazuje, że istnieje poważna mniejszość niechcąca żadnego otwarcia – niechcąca by np. rozwodnicy mogli być katechetami albo występowali jako rodzice chrzestni. Niedopuszczająca myśli, że mógłby się zmienić język używany w odniesieniu do nich.
Czy w ostatnich dniach było dość czasu na namysł i próby uzgodnienia stanowisk, skoro pojawiło się kilka punktów, które zebrały sporą liczbę głosów przeciwnych?
Czasu było z pewnością dość, nie sądzę, by dodanie jednego dnia mogło cokolwiek zmienić. Ojcowie dostali pierwszą wersję relacji końcowej już w czwartek po południu, mogli więc się z nią zapoznać przez noc. W piątek rano i wczesnym popołudniem w trakcie dyskusji było 51 wystąpień zawierających propozycje poprawek. Komisja w sobotę rano przekazała nowy tekst, uwzględniający niektóre poprawki. Odczytywano go po włosku, ale na sali byli obecni tłumacze. Potem ojcowie znów mieli czas na refleksję i dopiero od czwartej po południu zaczęli głosować nad każdym punktem po kolei.
Dokument – zbudowany na bazie stanowisk i uwag zgłaszanych przez circuli minores – uwzględniał już zdania większości. Fakt, że nawet najbardziej kontrowersyjne paragrafy zebrały co najmniej dwie trzecie głosów, świadczy o tym, że wyraża naprawdę szeroko pojętą większość.
W serwisie Vatican Insider pojawił się wywiad z włoskim filozofem i politykiem lewicowym Massimo Cacciarim, który twierdzi, że po tym Synodzie Kościół jeszcze bardziej nabiera charakteru jezuickiego.
Nie podzielam tego wrażenia. Kościół nie jest bardziej jezuicki: jest Kościołem bardziej synodalnym, zdolnym do słuchania. Proszę spojrzeć: oto Kościół był w stanie odbyć podwójny Synod – rzecz dotychczas niesłychana – który nie był przez nikogo sterowany. Panowała na nim swoboda wyrażania poglądów i dyskusji nad treścią dokumentu końcowego, której wcześniej nigdy nie było. To mówili wszyscy ojcowie, którzy uczestniczyli w poprzednich synodach.
W tym sensie jako coś nieładnego została przyjęta w pierwszych dniach Synodu decyzja przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, by publikować streszczenia debaty z nazwiskami. Ojciec Lombardi wyrażał z tego powodu ubolewanie, bo regulamin Synodu przewidywał – właśnie po to, by ojcowie mogli zabierać głos z pełną swobodą – że nikt będzie ujawniał cudzych wystąpień bez zgody. Sam Lombardi przecież zdawał wierną relację podczas briefingów, ale bez podawania, kto jakie zdanie formułował.
Wracając do pytania o jezuickość: owszem „rozeznanie” jest typowym pojęciem jezuickim, ale to też jest, a w każdym razie powinna być, po prostu kościelna cecha: wchodzić w jakąś sytuację, by rozeznać, co jest dobre, a co złe, biorąc pod uwagę konkretnych ludzi i ich położenie. Nie dlatego, że dobro i zło to coś subiektywnego, ale dlatego, że chrześcijaństwo nie jest w pierwszym rzędzie doktryną, lecz spotkaniem z żywą osobą Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo zawsze szło do przodu poprzez spotkania, nawrócenia, zdolność zrozumienia cierpień, żywotów i sytuacji innych.
Nie chodzi o zmianę doktryny i dyscypliny, lecz o pokazanie oblicza Kościoła, który zostawia na boku władzę. Także władzę religijną, bo trzeba pamiętać, że największymi przeciwnikami Jezusa byli kapłani jego czasów. Jezus przyciągał grzeszników. Biskupi i kapłani nie są panami łaski. Musimy być wszyscy bardziej wolni w słuchaniu Ducha i pokazywać oblicze Kościoła pochylającego się nad ranami ludzi. Nie mówię, że wszystko wolno; że trzeba mówić „tak” wszystkim, jeśli chodzi o sakramenty. Są sytuacje, kiedy trzeba mówić „nie”. Problemem jest, jak to powiemy: czy jak robot, który powtarza formułki, czy współdzieląc cierpienia, wchodząc w życie tych osób. Nie po to, by sprawować władzę, lecz by służyć. To wielka różnica. Osoby, którym musisz odmówić eucharystii, nie poczują się wtedy wykluczone.
Andrea Tornielli jest watykanistą włoskiego dziennika „La Stampa”, inicjatorem i moderatorem portalu Vatican Insider.