Zamiast piramidy

Niemiecki eksperyment to wkroczenie na nieznany w Kościele teren. Jak powiedział jeden z uczestników Drogi Synodalnej, „szlak wytyczany jest w miarę wędrówki”.

10.02.2020

Czyta się kilka minut

Kard. Reinhard Marx, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec na konferencji prasowej nt. Drogi Synodalnej, Frankfurt nad Menem, 30.01.2020 r. / ANDREAS ARNOLD / DPA / AFP / EAST NEWS
Kard. Reinhard Marx, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec na konferencji prasowej nt. Drogi Synodalnej, Frankfurt nad Menem, 30.01.2020 r. / ANDREAS ARNOLD / DPA / AFP / EAST NEWS

Wydarzenie jest bez precedensu. Wszyscy urzędujący w Niemczech biskupi – jest ich 69, diecezjalnych i pomocniczych – zdecydowali się zejść z nauczycielskich katedr i jak równy z równym (po niemiecku dosł. „na poziomie oczu” – „auf Augenhöhe”) zacząć rozmawiać ze świeckimi o palących problemach kościelnych i etycznych. O monopolu władzy skupionej w ich rękach, pozostającej w praktyce poza kontrolą i poza odpowiedzialnością. O tym, jak ten monopol przełamać. O zawężeniu dopuszczalnej moralnie ekspresji seksualnej do małżeńskiego stosunku seksualnego (koniecznie „otwartego na życie”, choćby para była bezpłodna), tak jakby inne osoby – nieżyjące w małżeństwach – były aseksualne i tak jakby seksualność pojawiała się nagle w gotowej postaci w noc poślubną. O niezrozumiałej dysproporcji (przypisywanej woli Boga) polegającej na tym, że nieliczni przedstawiciele męskiej połowy Kościoła katolickiego mają przywilej decydowania o życiu religijnym m.in. całej żeńskiej połowy. W końcu o celibacie, czyli obowiązkowej bezżenności wymaganej od księży – owszem, generalnie wartościowej i praktycznej w kierowaniu Kościołem, ale czy rzeczywiście zawsze niezbędnej i zawsze dobrej?

Dyskusja na te tematy jeszcze do niedawna – za pontyfikatu Benedykta XVI, a szczególnie za pontyfikatu Jana Pawła II – była skutecznie blokowana. Dziś jest treścią Drogi Synodalnej: dwuletniego eksperymentu podjętego przez niemiecki episkopat wspólnie z Centralnym Komitetem Niemieckich Katolików (ZdK).

Od 31 stycznia do 2 lutego we Frankfurcie nad Menem odbyła się pierwsza sesja tego wyjątkowego forum. Zgromadziła 230 delegatów, w tym 69 biskupów i 70 kobiet. Zgromadzenie kierowane jest przez prezydium, które tworzą przewodniczący episkopatu, kard. Reinhard Marx i jego zastępca, biskup Osnabrück Franz-Josef Bode oraz przewodniczący ZdK Thomas Sternberg ze swoją zastępczynią Karin Kortmann. Ustalono, że wytyczne będą przyjmowane większością dwóch trzecich głosów, pod warunkiem, że za ich uchwaleniem zagłosuje dwie trzecie biskupów, a w zgłoszonych wcześniej przypadkach – ponad połowa kobiet. Na pierwszym spotkaniu wybrano cztery 35-osobowe fora tematyczne, które redagować będą dokumenty. Spotkań przewidziano cztery, wszystkie odbędą się we Frankfurcie. Następne – 3-5 września.

Nowa epoka

„Omawiane we Frankfurcie zagadnienia są dyskutowane w Austrii od ponad 20 lat, ale dotychczas nigdy na oficjalnym poziomie kościelnym” – komentował obrady Wolfgang Rank, przewodniczący austriackiej Katolickiej Rady Świeckich, zaproszony do Frankfurtu jako obserwator. Nie krył entuzjazmu. Rzeczywiście, w 1995 r. Austria przeżyła wstrząs związany z ujawnieniem seksualnego wykorzystywania kleryków przez metropolitę Wiednia kard. Hansa Hermanna Groëra. Groër został później usunięty ze stanowiska, a wśród świeckich w krajach niemieckojęzycznych powstał reformatorski ruch My Jesteśmy Kościołem (Wir sind Kirche). Wśród postulatów ruchu znalazło się m.in. przezwyciężenie przepaści między duchownymi a świeckimi, współdecydowanie o wyborach biskupów, diakonat stały dla kobiet, celibat jako wolny wybór, uznanie prymatu sumienia człowieka w decyzjach dotyczących etyki seksualnej, udzielanie komunii rozwodnikom żyjącym w nowych związkach, interkomunia z protestantami.

Historia w ciągu jednego pokolenia jakby zatoczyła koło. Ale jest ważna różnica: wtedy hierarchia nie zareagowała, dziś rozmawia, zrównując swój głos ze świeckimi. Można rzec: otwiera się nowa epoka w Kościele. Jednak nie rodzi się ona bezboleśnie.

Krytycy i obrońcy

Główny krytyk Drogi Synodalnej, metropolita Kolonii kard. Rainer Maria Woelki (sceptyków wśród biskupów jest pięciu, wszyscy jednak uczestniczą w spotkaniach), po pierwszym spotkaniu powiedział w rozmowie z portalem domradio.de, że „spełniły się wszystkie jego obawy”, a podczas trzydniowych obrad został zakwestionowany porządek hierarchiczny Kościoła. Jego zdaniem w wielu wystąpieniach pominięto „istotne przesłanki natury eklezjalnej w odniesieniu do tego, czym jest Kościół katolicki”. Jeszcze przed rozpoczęciem tego procesu obawiał się, że „poprzez sposób, w jaki to wydarzenie zostało ukonstytuowane, będzie to rodzaj protestanckiego parlamentu kościelnego”. „I to się właściwie stało” – podkreślił kard. Woelki.

Kard. Marx nie chciał bezpośrednio odnosić się do tej krytyki, zauważył jedynie, iż nie powinniśmy się tak wypowiadać, jakby „protestanckość” była „brzydkim słowem”.

Kard. Woelki nie wziął chyba pod uwagę, że z wysokości biskupiego stolca można wielu rzeczy nie słyszeć. Na przykład głosu ludzi świeckich wskazujących, że produktem ubocznym obecnego samorozumienia Kościoła i jego funkcjonowania jest klerykalizm, który sprzyja patologiom. Reforma oparta na samorozumieniu i samooczyszczeniu Kościoła nie wystarczy. Potrzebny jest ruch niestandardowy. Wskazuje na to preambuła statutu Drogi Synodalnej: „Koncentrujemy się na pytaniu o Boga i sposobie, w jaki On chce iść dzisiaj z ludźmi. Widzimy, że dla wielu ludzi to sam Kościół przesłania obraz Boga”.

Są też reakcje histeryczne. Kard. Gerhard Ludwig Müller, emerytowany prefekt Kongregacji Nauki Wiary, który w obradach nie uczestniczy, porównał Drogę Synodalną z ustawą podjętą przez niemiecki Reichstag w marcu 1933 r., na mocy której władza ustawodawcza przeszła w ręce Adolfa Hitlera. Wypowiedź Müllera spotkała się z ostrą krytyką. Biskup Würzburga Franz Jung uznał jego słowa za „szczególnie niezręczne”. Podkreślił, że takie wypowiedzi w niczym nie pomogą, u podstaw Drogi Synodalnej leżą zaś decyzje episkopatu i „trzeba je szanować”.

Odpowiadając na zarzut bezprawnego zamachu na doktrynę Kościoła, można wskazać, że przyjęty statut wyraźnie stwierdza: „Decyzje Zgromadzenia Synodalnego nie mają same w sobie skutków prawnych. Władza Konferencji Episkopatu i poszczególnych biskupów diecezjalnych, w ramach ich odpowiednich kompetencji ustawodawczych i nauczania, pozostaje nienaruszona przez te uchwały”. Ten zapis powinien uspokoić obawy, że Droga Synodalna chce narzucać zmiany ponad prawem. Uczestnicy Drogi spodziewają się jednak, że uda im się coś zmienić w Kościele, skoro ostatni artykuł statutu brzmi: „Trzy lata po swoim ostatnim spotkaniu Zgromadzenie Synodalne pod przewodnictwem Prezydium zbierze się znowu, aby ocenić wdrożenie wyników Drogi Synodalnej”.

Tę zagadkową niejasność rozwikłali – jak sami uważają – konserwatywni katolicy północnoamerykańscy, którzy z niepokojem śledzą rozwój wypadków w Niemczech. Kanadyjski portal LifeSiteNews alarmuje, że „zbliżająca się reforma kurii rzymskiej może mieć daleko idące konsekwencje dla Kościoła katolickiego w Niemczech, potencjalnie prowadząc do zatwierdzenia obecnie prowadzonej Drogi Synodalnej”. Papież ma bowiem niebawem ogłosić konstytucję zmieniającą ustrój kurii. Według przecieków ma w tym dokumencie przekazać część doktrynalnych uprawnień krajowym konferencjom episkopatów, realizując zapowiedzianą decentralizację Kościoła. Jeżeli rzeczywiście tak by się stało, w trakcie dwuletniego trwania Drogi Synodalnej episkopat niemiecki uzyskałby uprawnienia do wprowadzenia zmian doktrynalnych.

Sens drogi

Niemiecka Droga Synodalna nie byłaby możliwa bez programowej adhortacji Franciszka „Evangelii gaudium”. Warto przyjrzeć się, jak papież rozumie w niej doktrynę. Przede wszystkim powtarza za słowami encykliki Benedykta XVI „Deus caritas est”, że wiara nie jest normą czy ideą, tylko spotkaniem z Osobą – jest żywą więzią, o którą należy dbać, a nie zestawem prawd podanych do wierzenia. Stąd jedna z ważnych Franciszkowych zasad duszpasterskich: rzeczywistość jest ważniejsza od idei. Z tego wynikają inne konsekwencje. Na przykład to, że doktryna nie jest monolitem. Ważniejsza jest misyjność, bycie w drodze niż dbałość o spójność doktryny – różnorodność „celów, stylów i metod ewangelizacyjnych” od wysiłku ujednolicania podejścia.

„Duszpasterstwo w kluczu misyjnym nie ma obsesji na punkcie niespójnego przekazu doktryn, które próbuje się narzucić”. Papież przypomina, że istnieje „hierarchia prawd nauki katolickiej”. Stąd w głoszeniu Ewangelii „konieczne jest zachowanie należytej proporcji” – nie wszystko jest równie ważne. Nawet język „całkowicie ortodoksyjny” może bardziej zasłaniać, niż odsłaniać Ewangelię.


Czytaj także: Naprawianie Kościoła - ks. Eligiusz Piotrowski o niemieckiej Drodze Synodalnej


Franciszek wzywa też do odwagi w rewidowaniu zakorzenionych w tradycji czcigodnych zwyczajów, które „dzisiaj nie służą już właściwemu przekazowi Ewangelii”. Nie chodzi mu tylko o zwyczaje – ma także wyraźny dystans do tworzenia systemów drobiazgowych norm moralnych. W adhortacji przypomina mądrość św. Tomasza z Akwinu, który podkreślał, że przykazania dane ludowi Bożemu przez Chrystusa i przez apostołów „są bardzo nieliczne”, oraz że w przykazaniach dodanych później przez Kościół należy przestrzegać umiaru, „aby życie wiernych nie stało się zbyt uciążliwe”. Chodzi o to, aby nie przemienić naszej religii w niewolę, skoro „miłosierdzie Boże chciało ją mieć wolną”. Papież uważa, że ta wciąż aktualna przestroga, którą można by określić jako nieprzeciążanie ludzi doktryną, „powinna stanowić jedno z kryteriów, jakie należy rozważyć, myśląc o reformie Kościoła i jego przepowiadania, co pozwoliłoby rzeczywiście dotrzeć do wszystkich”.

Widzimy, że jest to jakby streszczenie programu Drogi Synodalnej. Szczegółowe określanie sposobu sprawowania władzy w Kościele nie należy przecież do ewangelicznego kerygmatu – można dyskutować nad nowocześniejszymi ujęciami. Trudno bronić nieomylności norm np. dotyczących antykoncepcji, ogłoszonych zaledwie pół wieku temu, w czasach kiedy Kościół budził się z wielowiekowego letargu w zupełnie zmienionej społecznie rzeczywistości, zaskoczony gwałtownym przyrostem wiedzy naukowej. A skoro normy te nie są nieomylne – dyskutujmy! Ze zróżnicowaniem wymogu celibatu od dawna nie powinno być problemu, gdyż nigdy nie był on warunkiem doktrynalnym kapłaństwa. Jeśli zaś chodzi o dyskryminację kobiet w Kościele, po prostu jest niemożliwe, by Pan Bóg był mizoginem.

Profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ks. Andrzej Perzyński z Łodzi dostrzega sens niemieckiego eksperymentu: – Kryzys pokazał bezradność modelu Kościoła jako piramidy, stąd zaskakujący dla wielu krok biskupów niemieckich, by rozmawiać ze świeckimi jak równy z równym.

Źródło klerykalnego kryzysu Kościoła teolog i ekumenista widzi w tym, że Sobór Watykański II w swoich reformach zatrzymał się w pół kroku: – Gremiom kolegialnym, jak rady parafialne, diecezjalne, duszpasterskie czy kapłańskie, nadał władzę tylko doradczą, która w żaden sposób nie wiąże proboszcza czy biskupa. Niemiecka Droga Synodalna chce m.in. to zmienić. Ja też uważam, że to należy w Kościele zreformować.

Na uwagę, że takie ograniczenie władzy biskupów wykroczy poza prawo kanoniczne i na pewno spotka się z reakcją Watykanu, ks. Perzyński przyznaje, że sprawę mógłby ostatecznie załatwić tylko nowy sobór. Dotyczy to także np. diakonatu kobiet.

Na razie prawo kościelne blokuje możliwość, by Kościół lokalny miał własną drogę w kształtowaniu struktur kościelnych. Ale wbrew tym przeszkodom ks. Perzyński broni Drogi Synodalnej: – Ona może precyzyjnie nazwać problemy i zaproponować możliwe rozwiązania. Jeśli okażą się sensowne, staną się atrakcyjne same w sobie. Będą do wzięcia, gdy dojrzeje czas.

Polskie ścieżki

Na pytanie, czy można sobie wyobrazić, by 98 polskich urzędujących biskupów spotkało się razem ze świeckimi i na równych zasadach porozmawiało o trudnych problemach Kościoła, ks. Perzyński odpowiada: – Nie, takiego spotkania na razie sobie nie wyobrażam. U nas w Polsce problemy Kościoła są podobne jak w Niemczech, ale nikt właściwie się nad nimi nie zastanawia. Mamy nawet własne oryginalne kłopoty, których nie mają Niemcy, np. nieprzejrzystość finansową. W niemieckim Kościele każde euro jest zaksięgowane i rozliczane, w Polsce finanse funkcjonują w szarej strefie. Dlatego warto byłoby z większą uwagą i życzliwością przyglądać się niemieckiej Drodze Synodalnej, zamiast straszyć nią jako „nową reformacją”, jak to się tu i ówdzie słyszy – konkluduje.

Różnica w mentalności i podejściu do Kościoła rzuca się w oczy już na stronach internetowych obu konferencji. Na stronie Niemieckiej Konferencji Biskupów szybko pojawiają się świeccy, a zbiorcze zdjęcie biskupów przedstawia grupę mężczyzn ubranych w czarne marynarki z koloratkami. Na stronie polskiego episkopatu dominują fiolety i wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej.

Niemieccy katolicy zawdzięczają Drogę Synodalną w dużej mierze determinacji i odwadze kard. Reinharda Marksa, który przewodniczy niemieckiemu episkopatowi. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zajęty jest obecnie promowaniem idei ogłoszenia św. Jana Pawła II doktorem Kościoła i patronem Europy. Polscy księża zachęcani są do podpisywania elektronicznej petycji – do tej pory podpisało ją 1200 kapłanów. Metropolita poznański wysłał też list do episkopatów świata z prośbą o poparcie. Tłumaczy w nim, że duchowy i intelektualny świat Karola Wojtyły cechuje umiejętne pogodzenie tradycji i nowości. Innymi słowy – wzór na dzisiejsze czasy.

O ile Droga Synodalna kojarzy się z adhortacją „Evangelii gaudium”, o tyle za symbol pontyfikatu Jana Pawła II można uznać ogłoszony w 1994 r. Katechizm Kościoła Katolickiego. Rozpisał on kerygmat na mnóstwo prawd szczegółowych zawartych aż w 2865 punktach.

Na pytanie o wrażenia z pobytu we Frankfurcie polski obserwator ks. Grzegorz Chojnacki, teolog moralista z Uniwersytetu Szczecińskiego, zgodził się odpowiedzieć, ale dopiero jak zda sprawę biskupom na marcowym zebraniu plenarnym KEP. To symptomatyczne. Ks. Chojnacki reprezentował Kościół z Polski, czyli wygląda na to, że przede wszystkim biskupów. My, świeccy, musimy poczekać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2020