Zagadka Meryl Streep

Meryl Streep zagrała rolę życia. Nie znaczy to, że "Diabeł ubiera się u Prady jest jej najlepszym filmem; nie znaczy też, że jest to film bardzo dobry.

16.10.2006

Czyta się kilka minut

Czasem zdarza się tak, że spotkanie aktora z rolą ma w sobie coś z naturalnej konieczności; jest jak burza, przypływ albo huragan. W takich przypadkach widzowi nie wypada oceniać i dywagować, rzadko zresztą zostaje mu na to siły - występ, któremu świadkuje, przekracza kategorie warsztatowe; jest zjawiskiem samym w sobie.

Film Davida Frankela powstał na podstawie powieści Lauren Weisberger: książki rozgadanej, której nożyce adaptatorów bardzo się przysłużyły. Główną bohaterką całości jest Andy (Anne Hathaway), ambitna i zdolna dziewczyna rozpoczynająca pracę w redakcji prestiżowego pisma "Runway" ("Wybieg"), zajmującego się modą z najwyższej półki. Tematem jest konfrontacja dziewczyny bezpretensjonalnej (Andy) z jej nową szefową Mirandą Priestly, kobietą, która zajmuje się pretensjonalnością w stanie czystym, to znaczy modą. Każda z bohaterek rozpoznaje wewnętrzną siłę drugiej i tak rozpoczyna się pojedynek pomiędzy naiwnością a doświadczeniem, który - jak to zwykle bywa - przeradza się w starcie prawości z kompromisem.

Andy nie należy do świata mody: ma ambicje literackie, nosi mało szykowne sweterki i buty na płaskim obcasie, które w redakcji "Runwaya" wyglądają jak saboty. Początkowo wydaje się, że ciężar opowieści spocznie na oporze dziewczyny wobec świata, który ją otoczył. A jednak dzieje się inaczej: zgodnie z sugestią zawartą w tytule, "Diabeł ubiera się u Prady" okazuje się być opowieścią o kuszeniu; o tym, że gdzieś głęboko w sercu bohaterki tkwi potrzeba blichtru, który wyśmiewała.

Andy zmienia ciuchy na kostiumy, reorganizując przy okazji własne priorytety. Cierpią na tym jej przyjaciele i chłopak; krzyczą chórem: "To już nie jesteś ty!". Pytanie jednak: skąd ta pewność? Wartość opowieści polega na zasugerowaniu, że o ile to nie szata zdobi człowieka, o tyle może pomóc mu w docenieniu własnej wartości. Andy w sweterku przeprasza, stęka i patrzy w ziemię; Andy w kostiumie od Chanel patrzy przed siebie i rzuca światu wyzwanie. Jest to wizja zawierająca w sobie ziarno niewygodnej prawdy, sugeruje bowiem, że próżność może mieć swe zalety.

Kluczem do całości jest jednak Miranda Priestly, a raczej grająca ją Meryl Streep. Miranda jest zimna, ostra, boska i bezlitosna. Styl nie jest u niej czymś narzuconym; płynie w jej żyłach i wyziera z oczu. A jednocześnie - nie wyziera z nich nic poza nim. Mur, który zbudowała pomiędzy sobą a światem, nie pozwala na wyciek żadnej intymnej prawdy o samej sobie.

I to jest właśnie sedno sprawy, ponieważ to samo można powiedzieć o Meryl Streep. To najchłodniejsza i najbardziej hermetyczna aktorka wśród wielkich Hollywoodu - nikt inny nie jest równie nieskażony małością i śmiertelnością, jak ona. Nawet sceny, w których musi być rozbita, stara bądź zniszczona, zamieniają się za jej sprawą w jednoosobowy spektakl rozbicia, starości i zniszczenia, które pozostają zewnętrzne wobec aktorki. Nie znam innej aktorki, która w równie cudowny i irytujący zarazem sposób fetyszyzowałaby swoją własną obecność na ekranie. Kiedy w filmie pojawia się Streep, właściwą reakcją jest wyprostowanie się w fotelu: nie wypada siedzieć byle jak; to my jesteśmy zaszczyceni.

Jest w filmie jedna scena, w której Miranda nie wytrzymuje i roni kilka łez - właśnie dowiedziała się, że mąż chce rozwodu. Nawet jednak ten moment zamienia się za sprawą Streep w coś zupełnie innego. Widz, zamiast przeżywać zdjęcie maski przez Priestly, raz jeszcze przekonuje się, że maska Streep pozostanie umocowana na wieki wieków. Mamy łzy, nawet dwie czy trzy zmarszczki, ale nie ma żadnych wątpliwości, że Streep zachowuje kontrolę absolutną; że każda niedoskonałość została doskonale oszlifowana i wszystko to jest częścią kolejnej nienagannej kreacji - jej tajemnica pozostaje nienaruszona.

"Diabeł ubiera się u Prady" poświęca całą energię narracyjną na przekonanie widza, że starcie z Mirandą pozwoliło Andy na lepsze zrozumienie samej siebie, na odkrycie własnej odwagi i bezkompromisowości. Kiedy seans dobiega końca, faktycznie trudno w to nie wierzyć. Jednak gdy w ostatnim ujęciu Miranda odjeżdża w jedną, a Andy odchodzi w drugą stronę, trudno nie zdenerwować się na kamerzystę, że postanowił podążyć za młodszą z bohaterek. Rozwiązana zagadka Andy nie jest nawet w połowie tak ciekawa, jak nietknięta zagadka Mirandy/Meryl.

"DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY" ("THE DEVIL WEARS PRADA") - reż.: DAVID FRANKEL; scen.: Aline McKenna, Don Ross (na podstawie powieści Lauren Weisberger); zdj.: Florian Ballhaus; wyst.: Anne Hathaway, Meryl Streep i in. Prod.: USA 2006. Dystryb. CinePix.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006