W sercu kraju

Wystawa w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej to jedno z wydarzeń roku. Stawia pytania o funkcje muzeum i sztuki współczesnej dzisiaj.

20.08.2013

Czyta się kilka minut

Zbigniew Warpechowski, „Azja”, 1989/2013 / Fot. Bartosz Stawiarski / MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ W WARSZAWIE
Zbigniew Warpechowski, „Azja”, 1989/2013 / Fot. Bartosz Stawiarski / MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ W WARSZAWIE

„W sercu kraju” jest szkicem do stałej wystawy, która ma być eksponowana w przyszłym gmachu Muzeum. Na wystawie znalazło się ponad 150 prac autorstwa ponad 80 artystów pochodzących z jego kolekcji. To bardzo dużo, zważywszy, że jest ona tworzona dopiero od kilku lat, a samo Muzeum nadal nie ma stałej siedziby.


W POLSCE, CZYLI W ŚWIECIE

Mimo tego udało się stworzyć międzynarodową kolekcję. Blisko połowa artystów pochodzi spoza Polski. Są tu klasyczne już postacie sztuki minionego półwiecza z Europy Zachodniej i coraz pełniej odkrywanej Środowej (Geta Brătescu, Ion Grigorescu). Są ważni artyści ostatnich dwóch dekad (Francis Alÿs, Sarah Lucas) i głośni przedstawiciele najmłodszego pokolenia (Nathalie Djurberg, Sharon Hayes, Klara Lidén).

Szczególnie intrygujące są dokonywane przez Muzeum wybory klasyków współczesności. Wystawa – z premedytacją odchodząc od chronologicznego układu – pokazuje, jak ważne dla tworzących dziś artystów są poszukiwania neoawangardy lat 60. i 70., którą niektórzy odsyłali już do lamusa. Jeżeli popatrzy się na „Leniwą linię” Józefa Robakowskiego, jednego z najważniejszych przedstawicieli sztuki tego czasu, wystawioną obok jednej z najciekawszych współczesnych amerykańskich malarek R.H. Quaytman, to nie sposób nie zauważyć zaskakujących ciągłości. Ale równocześnie szczególne miejsce na wystawie zajmuje Alina Szapocznikow z jej ujęciem ciała, spojrzeniem na seksualność, chorobę, przemijanie. „Lampie-fetyszowi”, odlewowi kobiecej piersi, towarzyszy wypożyczony od oo. Palotynów fragment z „Zielnika”, opatrzony znamiennym podtytułem „Twarz Chrystusa”. Nieoczywista jest na wystawie obecność obrazów Jacka Sempolińskiego, często w swej twórczości odwołującego się do tego, co transcendentne. Jeżeli do tego dodać wybór prac outsiderów, jak Miron Białoszewski czy Krzysztof Niemczyk, których do tej pory tak jednoznacznie nie umieszczano w obszarze sztuk wizualnych, to zarysowuje się odbiegający od rutyny obraz twórczości ostatniego półwiecza.

Twórczość artystów z Polski oglądamy obok dzieł z Europy, ale też z Izraela, Stanów Zjednoczonych, Meksyku czy Tajlandii. Widzimy lokalność, ale ujętą w perspektywie międzynarodowej. Piotr Piotrowski przed kilku laty przekonywał, że szansą naszych muzeów jest „glokalność”, wpisanie w globalną sieć, ale z zachowaniem ich lokalnego wymiaru. Jest jeszcze jedna istotna okoliczność. Być może dziś mamy ostatnią okazję, by wykorzystać swoisty boom na sztukę z Polski. Nasi artyści uczestniczą w najważniejszych wydarzeniach artystycznych na świecie, ale, jak piszą twórcy wystawy, tracą już „swą uprzywilejowaną historycznymi uwarunkowaniami pozycję”. Zachodnia historia sztuki i tamtejsi krytycy odrobili lekcję. Kraje naszego regionu zostały „oswojone”, stały się częścią światowego obiegu. O zauważenie trzeba będzie mocniej zabiegać.


TU I TERAZ

W tytule wystawy przywołano tytuł wczesnej powieści Johna M. Coetzee’ego „Serce kraju”. Według noblisty jest ono miejscem pustym, niedookreślonym, farmą zagubioną gdzieś w RPA. Podobny jest status tego właśnie Muzeum, wciąż nie w pełni istniejącego, zawieszonego w niepewności, co do przyszłej siedziby, a nawet – mimo ogromnego dorobku – możliwości dalszego rozwoju.

Trudno o lepszy symbol losów Muzeum, niż umieszczona na wystawie rzeźba Pawła Althamera „Burłacy”. Niczym na słynnym płótnie Ilji Riepina tłum z mozołem ciągnie ogromny ciężar. Miejsce robotników zajęli pracownicy Muzeum, zamiast statku jest model Muzeum wg projektu Christiana Kereza, według którego miał powstać gmach na pl. Defilad.

Wystawa jest jednak raczej zbiorem sygnałów, a może puzzli, jakby jej twórcy nie chcieli złożyć ostatecznych deklaracji. „Potrzeba nowego kanonu, ale nie jako czegoś trwałego, tylko podlegającego ciągłym zmianom” – mówi Joanna Mytkowska w jednej z rozmów poświeconych wystawie. Muzeum musi posiadać dzieła, z którymi jest utożsamiane, jak to dzisiaj się mówi – „ikoniczne” (termin „arcydzieło” uchodzi za zbyt anachroniczny). I takie jak „Lego. Obóz koncentracyjny” Zbigniewa Libery, jedna z najsłynniejszych prac ostatnich dekad, są już w jego zbiorach. A równocześnie – jeżeli chce pozostać współczesnym – wciąż musi szukać sposobów na definiowanie teraźniejszości.

„W sercu kraju” można odczytać jako próbę przedstawienia doświadczenia transformacji polityczno-ekonomicznej w byłym bloku komunistycznym i związanych z nią zmian społecznych, kulturowych czy mentalnych. Siłą młodej sztuki z Polski powstającej po 1989 r. było właśnie interesujące pokazanie naszego wadzenia się z postkomunistyczną rzeczywistością. Na wystawie dokonano zresztą ciekawego pominięcia. Zabrakło prac czołowych twórców związanych ze sztuką krytyczną – Katarzyny Kozyry i Artura Żmijewskiego, mimo że są one w zbiorach muzeów. Być może słusznie, bo są zbyt dobrze znane. Za to spróbowano dokonać „uwspólnienia” doświadczenia transformacji i umieścić je w szerszym kontekście.

„Niewidzialne kobiety Solidarności” Sanji Iveković to jedna z najważniejszych prac na wystawie. Artystka zajęła się tym, co w opowieści o polskiej opozycji zostało zmarginalizowane – kobietami. To one – przypomina – „stanowiły dużą część członków Solidarności i dzięki nim ruch oporu przetrwał w czasie mrocznych lat stanu wojennego”. I to one – dodaje – w nowej Polsce – zostały zmarginalizowane w polityce, a nawet często wymazano je ze zbiorowej świadomości. Dokonała więc przeróbki pamiętnego plakatu Tomasza Sarneckiego z 1989 r. Zamiast sylwetki Gary’ego Coopera z westernu „W samo południe” znalazła się kobieta. Drugą częścią tego „pomnika niewidzialnych” – jak nazywa swą pracę Iveković – są portrety, m.in. Anny Bikont, Krystyny Starczewskiej czy Ewy Kulik-Bielińskiej. W pierwszym momencie widzimy tylko gładkie białe płyciny. Dopiero przy bliższym przejrzeniu, jeżeli dokonamy wysiłku uważnego przypatrywania się, zobaczymy ich twarze.


AZJA? NIEMCY?

Przy wejściu znalazły się dwie prace artystów z różnych pokoleń, jedne z najbardziej spektakularnych w zbiorach Muzeum. „Azja” Zbigniewa Warpechowskiego to gigantyczny napis z czerwonych liter, pokazany po raz pierwszy w tej formie w 1989 r. Przyciąga uwagę, wręcz dominuje. Artysta sięgnął bardzo świadomie, u schyłku komunizmu, po PZPR-owski język propagandowy: podobne instalacje-napisy były stałym elementem ówczesnego państwa. Ale dlaczego właśnie „Azja”? Przypominanie o niej w chwili, kiedy zaczynaliśmy marsz ku Europie? Może, mimo naszych marzeń i rojeń, nie tam nasze miejsce – nie sposób uciec od przeszłości i związków ze Wschodem. Obok zaś znalazła się „Niemiecko-polska przyjaźń” Piotra Uklańskiego, płaskorzeźba wykonana ze styropianu (materiału tak często wykorzystywanego w działaniach propagandowych). Artysta niepokojąco połączył w jedno przedstawienie polskiego orła z hitlerowską gapą. Czy chodzi o zaskakujące odwołania polskich ruchów radykalno-narodowych do estetyki III Rzeszy? Czy raczej przypomnienie o traumatycznym spleceniu losów obu narodów? Obie prace to w znaczniej mierze „znaki puste”, otwarte na rozmaite interpretacje. Mogą irytować, ale też prowokować do postawienia pytań: gdzie jesteśmy, w jaki sposób się pozycjonujemy: politycznie, ekonomicznie, kulturowo. Może zbyt szumnych i górnolotnie brzmiących.

John M. Coetzee w „W sercu kraju” zauważa: „to świat słów stwarza świat rzeczy”. Ale jest też świat obrazów, kreowanych właśnie przez artystów, który pozwala nam na uchwycenie tego, co nas otacza.  


„W sercu kraju”, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, ul. Emilii Plater 51, wystawa czynna do 6 stycznia 2014 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013