Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na wschodzie i Bliskim Wschodzie bez zmian
Drugi rok nie przyniósł rozstrzygnięcia w wojnie w Ukrainie. Ukraińskie kontrnatarcie nie doprowadziło do kryzysu w rosyjskiej armii. Nie rozbiły jej też spory między generałami z naczelnego dowództwa i Jewgienijem Prigożynem, hersztem najemniczej armii „Wagnera” (zginął latem w katastrofie samolotu, która, jak coraz więcej wskazuje, została „zamówiona” przez Nikołaja Patruszewa, jednego z najważniejszych dygnitarzy na Kremlu, byłego szefa KGB).
W grudniu Władimir Putin ogłosił, że Rosja przerwie wojnę z Ukrainą jedynie wtedy, gdy osiągnie wszystkie cele, jakie postawiła sobie rozpoczynając inwazję w lutym 2022 roku – Ukraina ma mieć nowe władze, zostać rozbrojona i ogłoszona państwem neutralnym.
W listopadzie, w artykule napisanym dla tygodnika „Economist”, dowódca wojsk ukraińskich gen. Walery Załużny stwierdził, że w 2024 roku rosyjsko-ukraińska wojna nad Dnieprem przybierze charakter pozycyjnej, statycznej, na wyczerpanie, a o zwycięstwie w niej nie zadecyduje waleczność żołnierzy, lecz to, kto będzie dysponował nowocześniejszą i skuteczniejszą bronią.
W długą, przewlekłą wojnę przemienia się także inwazja Izraela na Strefę Gazy. Premier Benjamin Netanjahu już nawet nie wspomina o błyskawicznej wygranej, lecz ostrzega, że być może przyjdzie na nią długo poczekać. „Ten, kto sądzi inaczej, jest oderwany od rzeczywistości” – oświadczył po powrocie z frontu w Strefie Gazy izraelski premier, którego coraz więcej rodaków obarcza odpowiedzialnością za cały kryzys i domaga się, by złożył dymisję. „To będzie długa wojna, może potrwać wiele miesięcy” – powiada, twierdząc, że Izrael przerwie ją dopiero gdy odniesie „całkowite zwycięstwo” i zniszczy palestyńską partyzantkę Hamasu. Długą, wielomiesięczną wojnę przepowiada także gen. Herzi Halevi, szef sztabu generalnego izraelskiego wojska.
Szacuje się, że w dwuletniej wojnie w Ukrainie zginęło ok. pół miliona ludzi, zarówno żołnierzy, jak cywilów. W Strefie Gazy w trzy miesiące zginęło ok. półtora tysiąca Żydów i ponad 20 tys. Palestyńczyków.
Wojny i kryzysy w tle
Oba konflikty, zagrażające światowemu porządkowi i pokojowi, skupiły całą uwagę możnych tego świata i przyćmiły inne kryzysy zbrojne, gospodarcze i humanitarne, równie krwawe i groźne. Nowojorska organizacja International Rescue Committee (IRC) podliczyła, że już w 2023 roku z powodu konfliktów i kryzysów humanitarnych, poza Ukrainą i Strefą Gazy, liczba osób potrzebujących pomocy humanitarnej wzrosła do ponad 300 milionów, a liczba uchodźców przekroczyła 110 milionów. W przyszłym roku sprawy tylko się pogorszą. „Czekają nas najgorsze czasy” – ostrzega szef IRC David Milliband, były szef brytyjskiej dyplomacji (jego matka i dziadkowie ze strony ojca byli polskimi Żydami).
ONZ przepowiada, że wojna w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie oraz kryzys klimatyczny i wywołane przez nie podwyżki cen żywności i paliw sprawią, że groźba głodu zawiśnie w przyszłym roku nad wieloma krajami zachodniej i środkowej Afryki. Według obliczeń ONZ głód może zagrozić tam nawet 50 milionom ludzi, a fakt, że cała uwaga bogatego Zachodu skupiona jest na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, sprawia, że organizacjom dobroczynnym trudno doprosić się pieniędzy na pomoc dla potrzebujących w Afryce czy Azji.
Fatalna dwudziestka
W opublikowanym w grudniu raporcie IRC sporządził listę 20 krajów najbardziej zagrożonych w przyszłym roku groźbą kryzysu humanitarnego. Według IRC już w 2023 roku w najtrudniejszej sytuacji, gorszej niż Ukraina i Strefa Gazy, znalazł się Sudan, gdzie wiosną wybuchła wojna domowa wszczęta przez rywalizujących o władzę dwóch generałów z rządowego wojska. Od kwietnia do grudnia zginęło ponad 15 tys. ludzi, a ponad 7 milionów straciło dach nad głową. Wojujący zniszczyli i splądrowali stołeczny Chartum, główny plac bitewny, a ostatnio Wad Madani, drugie co do wielkości miasto kraju. W Port Sudan, ostatnim oknie na świat, grozi epidemia cholery, a w Darfurze znów popełniane są ludobójcze mordy. Światowy Program Żywnościowy ostrzega, że uśmiercone z powodu wojny rolnictwo nie nastarczy Sudanowi żywności i już latem zagrozi mu głód. ONZ narzeka, że nie będzie w stanie pomóc Sudanowi, bo zebrała ledwie jedną trzecią potrzebnych na to pieniędzy.
W „fatalnej dwudziestce” z raportu IRC połowę stanowią kraje afrykańskie. Poza Sudanem znalazł się w niej jego sąsiad, Południowy Sudan, który zanim w 2011 roku ogłosił niepodległość, był południową prowincją Sudanu. Od pierwszych dni wolności Południowy Sudan cierpi z powodu nieustannych domowych wojen, biedy, a ostatnio także gwałtownych powodzi wywołanych zmianami klimatu. W tym roku dotknęły one niemal cały Róg Afryki, a także jej wschód. W Somalii, Etiopii, Dżibuti i Kenii w tym samym czasie jedne regiony cierpiały z powodu klęski suszy, a inne tonęły w gwałtownych nawałnicach i powodziach. Powodzie dotknęły też Libię. Susza, wojny prowadzone przez afrykańskich dżihadystów, bankructwo gospodarek i upadek instytucji państwowych sprawiły, że w przyszłorocznej „fatalnej dwudziestce” znalazły się kraje afrykańskiego Sahelu: Mali, Niger i Burkina Faso.
Poza Ukrainą, Strefą Gazy i Afryką najwięcej kłopotów według IRC mieć będą i sprawiać będą światu także rządzona przez wojskowych dyktatorów i zagrożona wojną domową Birma, Afganistan pod rządami talibów, bliskowschodnie Syria, Liban i Jemen, które najprędzej mogą zostać wciągnięte w regionalny konflikt, w który przerodzić się może wojna w Strefie Gazy, a także Ekwador i karaibskie Haiti, gdzie w miejsce upadłego państwa władzę przejęły przestępcze gangi.