Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ANNA GOC: Po raz pierwszy w dniu wyborów parlamentarnych odbędzie się także referendum. Jak wpłynie na przebieg wyborów?
RÓŻA RZEPLIŃSKA: W komisjach wyborczych głosujący otrzymają trzy karty do głosowania – do Sejmu, Senatu i referendalną z czterema pytaniami. Możemy spodziewać się zamieszania – część wyborców nie zdaje sobie sprawy, że jakieś referendum jest. To również wyzwanie dla członków komisji – do policzenia głosów z trzech różnych typów kart potrzeba będzie więcej czasu.
Udział w referendum, podobnie jak w wyborach, nie jest obowiązkowy. Odmowę przyjęcia karty referendalnej musimy zgłosić komisji od razu, czyli podpisując się na liście wyborców, a komisja powinna odnotować, że nie wzięliśmy karty. Referendum jest wiążące – czyli zobowiązuje rządzących do realizacji – jeśli do urn zostanie wrzuconych 50 proc. kart. Zniszczenie karty wyborczej i referendalnej jest złamaniem prawa.
Problem z policzeniem głosów będą miały przede wszystkim komisje za granicą.
Mają na to 24 godziny od zamknięcia urn. To wyzwanie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że komisja np. w Mediolanie będzie musiała zliczyć głosy 2 tys. obywateli. Jeśli nie zdąży, głosy, także oddane w wyborach, nie zostaną uwzględnione. Stąd postulat Polonii, żeby członkowie komisji mogli odesłać najpierw wyniki wyborów, a potem referendum. Na to nie zgodziła się PKW. Niektórzy obywatele, za zgodą MSZ, zarejestrowali więc pod jednym adresem kilka komisji. Robią wszystko, by zagłosować. Jeśli okaże się, że z powodu referendum część głosów Polonii nie zostanie policzona, możemy mówić o złamaniu zasady równego dostępu do wyborów.
Poczta Polska dostarcza właśnie gazetkę referendalną, na przygotowanie której – jak ustaliła Wirtualna Polska – Fundacja Niezależne Media otrzymała 5,7 mln zł z rezerwy budżetowej kancelarii premiera.
Rezerwa budżetowa to środki, które państwo ma na wypadek nieprzewidzianych wydatków, np. klęski żywiołowej. Wydawanie ich na działania komunikacyjne partii, w czasie kampanii wyborczej, jest niezgodne z zasadami. Myślę też, że gazetka została przygotowana głównie z myślą o wyborcach PiS.
Dlaczego?
Kampania wyborcza PiS i kampania referendalna są oparte na tych samych wątkach. Gazetka referendalna ma więc przede wszystkim utwierdzić elektorat tej partii.
W błyskawicznym tempie PiS przeprowadzał w Sejmie proces legislacyjny, który miał dostosować prawo referendalne do kodeksu wyborczego. Nie udało się i mamy sporo nieścisłości.
Tego, co planują władze, nie nazwałabym referendum, raczej plebiscytem. Wydawanie pieniędzy z rezerwy budżetowej jest istotne także dlatego, że każdy komitet może przeznaczyć na kampanię określoną sumę. PiS – 32 mln zł na kampanię do Sejmu i 7 mln zł do Senatu. Tymczasem wydatki w kampanii referendalnej nie są ograniczone. Teraz włączyło się do niej 15 fundacji spółek Skarbu Państwa, czyli nastąpiło kolejne dokapitalizowanie kampanii rządzącej partii. ©℗
RÓŻA RZEPLIŃSKA jest szefową serwisu MamPrawoWiedziec.pl