Pożegnanie z cyrylicą

Dwa regionalne mocarstwa Azji Środkowej postanowiły przejść na alfabet łaciński. Prezydenci z Taszkentu i Nur-Sułtanu, niezadowoleni z tempa prac nad zmianą, popędzają swoich dworzan i urzędników.
w cyklu Strona Świata

24.11.2020

Czyta się kilka minut

"Zakaz wjazdu do miasta", jeszcze cyrylicą, wydany w trakcie pandemii koronawirusa, Nur-Sułtan (dawniej Astana), marzec 2020 r. / Fot. Timur Batyrshin / Sputnik Russia / East News /
"Zakaz wjazdu do miasta", jeszcze cyrylicą, wydany w trakcie pandemii koronawirusa, Nur-Sułtan (dawniej Astana), marzec 2020 r. / Fot. Timur Batyrshin / Sputnik Russia / East News /

Prezydent Kazachstanu, panujący od półtora roku Kassym-Żomart Tokajew nie był zadowolony, gdy jego urzędnicy przynieśli mu ostatnio najnowszą wersję zapisanego w alfabecie łacińskim języka kazachskiego. Nie wyglądał na przekonanego, gdy pani Aktoty Rahimkułowa zapewniała, że najświeższy wariant jest całkowicie zgodny z zasadą „jeden dźwięk – jedna litera” i nie ma w nim dwuznaków, czyli zapisu dźwięków więcej niż jedną literą. 

Dobrze, ale nie beznadziejnie

Owszem, aby oddać brzmienie wszystkich 28 dźwięków mowy kazachskiej, do 26-literowego alfabetu łacińskiego trzeba będzie dodać dodatkowe, zaznaczone apostrofem lub innymi znakami pisarskimi. To właśnie – jak upchnąć dźwięki kazachskiego języka w łaciński zapis – pozostaje największą trudnością zadania, jakie przed lingwistami z Ałma Aty postawili politycy z dzisiejszego Nur-Sułtanu, a dawnej Astany, miasta, które zmieniało imię równie często jak Kazachowie alfabet.

Rok temu, podczas podobnej narady z odpowiednimi ministrami, Tokajew nie był zadowolony z postępów w przepisywaniu języka kazachskiego z cyrylicy na łacinkę. Teraz także powiedział pani minister Rahimkułowiej oraz ministrowi oświaty Aschatowi Ajmohambetowowi, że w nowej wersji wciąż widzi niedostatki i przed kolejną naradą ministrowie muszą zasięgnąć kolejnej porady u lingwistów.

Dekret 569

W obowiązującej dotąd cyrylicy mowę kazachską zapisano aż w 42 literach, w tym kilku specjalnie stworzonych, ale pierwszy prezydent niepodległego Kazachstanu i jego ojciec-założyciel Nursułtan Nazarbajew już wiosną 2017 r. nakazał zamienić cyrylicę na alfabet łaciński i od 2025 r. w nim i tylko w nim sporządzać wszystkie oficjalne dokumenty i publikacje. Na łacinkę do tego czasu mają zostać przepisane także wszystkie znaki drogowe i informacyjne, a także tablice z nazwami urzędów. 

W lutym 2018 r. Nazarbajew wydał w tej materii specjalny dekret. Oznajmił, że zmiana alfabetu jest konieczna, jeśli Kazachowie mają dopędzić i więcej już nie odstawać od najnowocześniejszych technologii i rozwijającego się w gwałtownym tempie świata. Nie da się tego zrobić – przekonywał – będąc pozostawionym poza światową przestrzenią informacyjną, zapisaną w alfabecie łacińskim. „W nowym alfabecie nie powinno być niepotrzebnych haczyków ani zawijasów, niczego, czego nie można wystukać na klawiaturze komputera – powiedział Ojciec Narodu. – Dzieci w szkołach uczą się angielskiego i bez kłopotu przyswajają sobie na lekcjach łacińskie litery. Młodzi dadzą sobie z tym łatwo radę”.

Nazarbajew kazał więc przygotować i pokazać, jak w łacińskim alfabecie będzie wyglądać mowa Kazachów. Do końca 2018 r. urzędnicy i lingwiści przedstawili mu dwie wersje i obie odrzucił. Trzeciej nie doczekał. Rok 2018 okazał się ostatnim rokiem jego prawie 30-letniego panowania, ponieważ wiosną 2019 r. dobiegający osiemdziesiątki Nazarbajew ogłosił niespodziewanie, że składa urząd prezydencki, a na swojego następcę namaszcza marszałka Senatu Kassym-Żormata Tokajewa, który poprzysiągł kontynuować politykę wielkiego poprzednika.

Wiele alfabetów

Nad sposobami porzucenia cyrylicy na rzecz łacinki Nazarbajew zaczął myśleć na początku XXI w., gdy niepodległy od 1991 r. Kazachstan nieco okrzepł, wzbogacił się na ropie naftowej oraz gazie ziemnym i nabrał wiary w siebie. „Dotąd, ile razy zmieniano Kazachom alfabet, tyle razy wiązało się to z polityką – powiedział. – Teraz, po raz pierwszy powodem zmiany nie jest polityka, ale postęp i zwykły rachunek korzyści i strat”.

Mowę koczowniczych Kazachów zalicza się do rodziny języków tureckich i w alfabecie starotureckim niegdyś ją zapisywano. Odkąd jednak w VIII w. Kazachowie przyjęli islam, przeszli stopniowo na alfabet arabski. W XIX w. kazachskie stepy, doliny i góry podbili Rosjanie i wcielili je do swego imperium, a w 1929 r. alfabet arabski nakazali zastąpić łacińskim. Jedenaście lat później, w ramach zruszczania podbitych ziemi w Azji Środkowej zarządzili, by tamtejsze ludy Kazachów, Kirgizów, Baszkirów, Uzbeków, Tadżyków i Turkmenów zaczęły używać wyłącznie cyrylicy, w jakiej spisany jest język rosyjski.

Po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 r. wybijające się na niepodległość prowincje odchodziły od języka rosyjskiego i cyrylicy. Gruzini i Ormianie mieli własne, starożytne alfabety. Republiki bałtyckie, Mołdawia, siostra Rumunii, a także spokrewnione z Turkami Azerbejdżan, Turkmenia i Uzbekistan ogłosiły, że zastępują cyrylicę łacinką. 


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Zmienna jak stolica


Kazachowie się ociągali i ogłosili niepodległość jako ostatni. Głównie dlatego, że prawie połowę ludności młodego i nigdy wcześniej nieistniejącego państwa stanowili Słowianie, potomkowie osadników, kozaków i skazańców głównie z Rosji, ale także z Białorusi i Ukrainy. W dodatku Kazachowie mieszkali na południu kraju, a Rosjanie na północy, wzdłuż granicy z Rosją. Po latach, gdy Kazachów przybyło, a Rosjan ubyło (dziś jest ich mniej niż jedna piąta blisko 20-milionowej ludności) i zmniejszyła się groźba rosyjskiej irredenty, Nazarbajew uznał, że bezpiecznie można przestawić się z cyrylicy na łacinkę. Jego dekret w sprawie zmiany alfabetu był nazywany emancypacyjnym i podejrzewano, że poza nadążaniem za postępem jego celem było zerwanie z kolonialną przeszłością i zależnością od Moskwy.

Uzbecka druga próba

Pierwsza próba rozstania z cyrylicą Uzbekistanowi nie za bardzo się udała. Prezydent Islam Karimow (1990-2016) zajmował się głównie umacnianiem, a potem strzeżeniem dyktatorskiej władzy oraz bezwzględną walką z wszelką opozycją, odwołującą się do muzułmańskiej wiary czy uzbeckiego nacjonalizmu. Dopiero po śmierci satrapy jego następca i miłościwie dziś panujący Szawkat Mirzijojew wrócił do sprawy przejścia Uzbekistanu z cyrylicy na powszechnie używaną w świecie tureckim łacinę, a także tworzenia uzbeckiej tożsamości.

Prawie 20-milionowy i opływający w petrodolary Kazachstan jest w Azji Środkowej gospodarczą potęgą, ale rolę regionalnego mocarstwa w tej części świata od wieków odgrywają Uzbecy. W prawie 35-milionowym Uzbekistanie żyje ich dobrze ponad 25 milionów, a kolejnych pięć w sąsiadujących krajach (najwięcej, około 3 milionów, w Afganistanie, ponad milion w Tadżykistanie, prawie milion w Kirgizji). Powołują się na Tamerlana i Wielkich Mogołów, emirów Buchary, chanów z Kokandu czy Chiwy.

Podbijając ich ziemie, Rosjanie wynarodowili ich, a za czasów komunizmu odebrali również wiarę. Karimow wolał odbudowywać uzbecką tożsamość głównie na poczuciu mocarstwowości. Obawiał się, że w czasach wojen w Afganistanie i Tadżykistanie, narodowościowych konfliktów z Tadżykami na północy Tadżykistanu i Kirgizami w kotlinie Fergańskiej, odwoływanie się do islamu rozpali religijny fanatyzm, a do nacjonalizmu – żywioł ksenofobii. W niepewnych czasach nie chciał też zrażać za bardzo Rosji, od której także próbował się uniezależnić.

Do sprawy języka i alfabetu wrócił Mirzijojew, który pod koniec października polecił swoim urzędnikom i lingwistom, żeby przyspieszyli pracę nad przełożeniem języka uzbeckiego z cyrylicy na łacinkę (podobnie jak Kazachowie, Uzbecy zmieniali alfabety po wielekroć – ze starotureckiego na arabski, z arabskiego na łaciński, z łacińskiego na cyrylicę), tak, by za dziesięć lat zadanie zostało wykonane.

Jesienią Mirzijojew ogłosił też, że za trzy lata każdy aspirujący do wyższego stanowiska w państwowej administracji będzie się musiał wykazać znajomością języka uzbeckiego i uzbeckiej literatury (taszkenckie uczelnie już oferują krótsze i dłuższe kursy), zdać specjalny egzamin i zdobyć stosowne zaświadczenie, bez którego awans nie będzie możliwy. Od 2023 r. wszystkie oficjalne sprawy i wszystkie dokumenty w państwie mają być załatwiane i sporządzane wyłącznie po uzbecku, a za stosowanie innych języków grozić będzie kara pieniężna. Aby dać dobry przykład, prezydent już dziś wszystkie oficjalne i mniej oficjalne przemówienia wygłasza po uzbecku. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, po uzbecku przemawiał także w nowojorskiej kwaterze ONZ, podczas dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego.

Oburzona metropolia

Porzucanie przez dawne prowincje imperium cyrylicy, a wcześniej także rosyjskiego jako oficjalnego języka państwowego (z racji licznej mniejszości słowiańskiej, w Kazachstanie pisany cyrylicą rosyjski pozostaje jednym z oficjalnych języków) niezmiennie wywoływało oburzenie i protesty w Moskwie. A wprowadzany w młodych państwach, zwłaszcza bałtyckich, obowiązek znajomości rdzennego języka jako warunek przyznawania obywatelstwa uważany był w Rosji za dowód na dyskryminację rosyjskiej mniejszości, ksenofobię i odwetowość nowych władz).

Zapowiedź władz z Taszkentu, że w uzbeckim państwie używać się będzie wyłącznie uzbeckiego, i to w dodatku pisanego literami łacińskimi, również spotkała się z protestem Kremla. „To nie wasza sprawa” – odparło ministerstwo dyplomacji Uzbekistanu. W przeciwieństwie do Kazachstanu, w Uzbekistanie żyje już tylko garstka Rosjan i Słowian, więc protesty Kremla zrozumiano tam nie jako jego obawę o dyskryminację rosyjskiej mniejszości, lecz kierowane pod adresem Uzbeków ostrzeżenie, by powstrzymali się od zrywania ostatnich więzów z byłą metropolią kolonialną i nie dawali złego przykładu sąsiadom.

Zaniepokojone elity

Ale przeciwko zamiarowi przyspieszenia zamiany cyrylicy na łacinkę, a także przejścia uzbeckich urzędów wyłącznie na uzbecki, wypowiadają się również przedstawiciele politycznych elit i inteligencji z Taszkentu i Samarkandy oraz z Ałma Aty i Nur-Sułtanu.

„Nie wiem, czy nie za pochopnie i nie za często zmienia się u nas alfabet i pismo. Czy naprawdę właśnie teraz powinniśmy się zajmować wyborem liter?” – w rozmowach z kazachskimi dziennikarzami nie ukrywa wątpliwości jeden z najbardziej wpływowych i znanych polityków, Imangali Tasmohambetow, były premier i szef administracji prezydenckiej, wojewoda (hakim), minister obrony, a ostatnio ambasador w Rosji, przede wszystkim zaś rywal Tokajewa do schedy po Nazarbajewie. Pokonany przez obecnego prezydenta, został przezeń zwolniony z dyplomacji i przeniesiony na emeryturę, choć skończył ledwie 63 lata. „W samych literach nie znajdziemy wiedzy ani głębszej myśli. Boję się, że więcej na tym stracimy, niż zyskamy” – stwierdził.

Czas rusyfikacji

Ceną za utratę niezależności i trwającą prawie trzy stulecia podległość Rosji, zwłaszcza w jej ostatnim, komunistycznym wcieleniu, były zagłada starych oraz wynarodowienie i zruszczenie nowych elit Uzbeków, Kazachów, Tadżyków i wszystkich podbitych środkowoazjatyckich ludów. 


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


Rusyfikacji sprzyjała też prowadzona przez Moskwę industrializacja i urbanizacja. W stolicach i nielicznych wielkich miastach osiadali Słowianie, głównie Rosjanie, ale także Białorusini czy Ukraińcy, zarówno ci przysyłani z metropolii na rozkaz czy za karę, jak i przyjeżdżający na ochotnika, skuszeni oferowanymi pionierom lepszymi zarobkami i szybszą drogą do kariery. Pod ich wpływem i na ich życzenie Taszkent, Duszanbe i Ałma Ata zaczęły mówić, pisać, a z czasem także i myśleć po rosyjsku. Rosyjski, siłą rzeczy, stawał się mową także miejscowych ściągających do wielkich miast w nadziei na lepsze i wygodniejsze życie.

Brak słów

Podróżując jako dziennikarz po rozpadającym się Związku Radzieckim, nieraz zdarzało mi się bywać u kazachskich, uzbeckich, tadżyckich, ba! nawet gruzińskich czy ormiańskich działaczy z ruchów na rzecz niepodległości i tożsamościowej emancypacji, którzy po powrocie do domu z kolejnego wiecu z najbliższymi rozmawiali po rosyjsku. Po rosyjsku mówili w domu nawet działacze uzbeckich ruchów niepodległościowych Birlik (Bractwo) i Erk (Wolność), uważanych wówczas za ugrupowania nacjonalistyczne, a także Kazachowie z ruchu Żełtoksan (Grudzień), domagający się zastąpienia urzędowego rosyjskiego rodzimą mową.

Po rosyjsku rozmawiali, a niejednokrotnie pewnie i myśleli uczeni, pisarze i artyści, przewodnicy duchowi. Narzekali, że rodzime języki, zdegradowane do roli niemal ulicznej gwary czy folkloru, zachowane na bazarach, w meczetach, wioskach (kiszłakach) i uboższych przedmieściach (mahallach), pozapominały słowa i przestały się nadawać do prowadzenia intelektualnych rozpraw i debat o wizjach przyszłości, doktrynach, filozofiach, etyce czy sztuce, a nawet o sprawach współczesnych oraz tak przyziemnych i niskich jak polityka.

Stare elity, wyrosłe i ukształtowane w czasach Związku Radzieckiego i w cyrylicy, obawiają się więc, że w nowych czasach nie odnajdą się w łacince, stracą znaczenie. Przypominają więc, że język rosyjski był dla mieszkańców Azji Środkowej nie tylko symbolem zniewolenia, lecz także dostępu do nowin i wynalazków z wielkiego świata, a nawet oknem pozwalającym odetchnąć od duchoty środkowoazjatyckich satrapii. Znajomość rosyjskiego otwierała bramy rosyjskich uczelni, dawała obietnicę dobrego wykształcenia, postępu.

Przykład idzie z góry

Dziś, 30 lat po rozpadzie Związku Radzieckiego i wybiciu się na niepodległość jego prowincji na zachodzie, wschodzie i południu imperium, dla mieszkańców Azji Środkowej rosyjskie uczelnie są jak dawniej oknem na świat i drogą do awansu. W turkmeńskim Aszchabadzie, Taszkencie, Duszanbe czy Ałma Acie szkoły, w których nauka odbywa się w języku rosyjskim i według programu zbliżonego do obowiązującego w Rosji, cieszą się największym prestiżem i uważane są za najlepszy początek kariery. Kto wie, czy język rosyjski i Rosja nie są jeszcze ważniejsze dla ubogich i słabiej wykształconych Tadżyków, Uzbeków i Kirgizów, którzy co roku całymi milionami wędrują na północ za chlebem, a ich rodziny, a nawet państwa, odcięte od rubli zarabianych na budowach i żniwach stanęłyby na progu bankructwa.

Uzbecka inteligencja przestrzega, że rodzimy język wciąż nie jest gotowy, żeby zastąpić rosyjski w sprawach urzędowych. Zwolennicy alfabetowego przyspieszenia tłumaczą zaś, że zwłoka może okazać się jeszcze groźniejsza, i przypominają, że już dziś hakimowie w prowincjach i urzędnicy w mahallach posługują się językiem wyłącznie uzbeckim, ale polecenia i zarządzenia ze stołecznego Taszkentu otrzymują po staremu po rosyjsku. To grozi państwu schizofrenią – ostrzegają. Albo, co gorsza, dwuwładzą!

Zgorzkniały były kazachski premier i niedoszły delfin Imangali Tasmohambetow na emeryturze poucza, że zmiany alfabetu, tak jak zmiany sposobu myślenia, nie da się przeprowadzić jedynie administracyjnymi nakazami. „Władza powinna zacząć od siebie i dać dobry przykład – zwierza się dziennikarzom. – Jakim językiem przemawiają rządzący, takim językiem mówią wszyscy”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej