Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Jeleniej Górze spotkaliśmy się przy pracy nad spektaklem Witkacego „Nadobnisie i koczkodany” - Krystian zadał aktorom formę swojego spektaklu, który wcześniej był jego sukcesem jako dyplom reżyserski (w krakowskiej PWST). Na szczęście nie byłam sama w tym gwałtownym zderzeniu, tylko z Piotrem Skibą. Udało się nam przemycić coś własnego, bo razem byliśmy silniejsi naszym kontaktem i tym kontaktem prawdziwi. Byliśmy razem i Krystian to przyjął - nasze w swoje.
To było wspólne spotkanie, wspólna twórczość, ale już w następnym spektaklu, pisanym na scenie „Przezroczystym pokoju”, Krystian był z Piotrem, a ja nie potrafiłam być przeciwko nim lub pomiędzy nimi. Musiało upłynąć dwadzieścia parę lat, abyśmy spotkali się znowu jako reżyser i aktorka w Teatrze Rozmaitości przy pracy nad sztuką „Stosunki Klary”. W tym czasie Krystian stworzył i udoskonalił swoją metodę pracy z aktorem, która przy uważnym zastosowaniu pozwala na przekroczenie aktorstwa, pozwala na wyznanie pojawiające się spoza naszych ustalonych poglądów, ocen i samokontroli. Możemy się temu przyjrzeć, dowiedzieć się o sobie czegoś więcej i poszerzyć siebie „o siebie” za pomocą granej postaci.
Pani Ela, nasza garderobiana, powiedziała: „Majeczko, pan Krystian jest jak taki lekarz, on wie wszystko o teatrze”. Ale ja myślę, że jest szamanem, który przy pomocy bębna i zawodzenia próbuje nawiązać dialog ze śniącym ciałem aktora i skłonić go do wyznania głębszego i prawdziwszego niż nasze naskórkowe i zachowawcze wyobrażenia o sobie i innych. Jest to możliwe tylko poprzez kontakt z partnerem, w reakcji na partnera (a czasem tym partnerem jest Krystian) i to zdarza się w niekontrolowanych formą odruchach wolnego ciała. Stwarza się forma nowa, oryginalna i piękna, bo całkowicie bezinteresowna i pozbawiona aktorskiej kokieterii. Oczywiście, jeśli eksperyment kontaktu się powiedzie; jeśli nie - to klapa i kompromitacja, bo nie ma nic, nic nie chroni przekazu - i chyba dlatego Krystian tak się wścieka. Ale po pracy nad „Klarą” rozumiem tę jego wściekłość: ryzyko, które podejmuje, jest największe. Ryzyko pokazania kontaktu nagiego człowieka z drugim nagim człowiekiem - marzenie wszystkich artystów Utopii, a szczególnie jego mistrza Kantora, który pisał manifest o aktorze „Aktor, nagi człowiek”. Krystian wymaga od aktora nie tylko nagości. Wymaga, by jego aktor był bez skóry.
MARIA MAJ - aktorka warszawskiego Teatru Rozmaitości; grała w jeleniogórskich spektaklach Krystiana Lupy: „Nadobnisiach i koczkodanach” Witkacego (1978), „Przezroczystym pokoju” Lupy (1979) oraz w „Stosunkach Klary” Dei Loher (2003).