Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
20 tysięcy ton żużlu z niemieckiej huty cynku od prawie dekady leży na składowisku w Tuplicach. Jest szansa na przełom: hałda ma zniknąć do końca października, a jeszcze w kwietniu władze Saksonii mają rozstrzygnąć przetarg na zabranie śmieci (na własny koszt).
Ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska napisała: „Sprzątamy po bezradności poprzedników. Dosłownie”. Resort podkreśla, że problem rozwiązano, bo rozmawialiśmy przy stole, a nie na sali sądowej. Faktycznie, 16 stycznia wiceministra Anita Sowińska spotkała się z niemiecką odpowiedniczką, Christiane Rohleder, która obiecała przygotować harmonogram wywozu śmieci z Tuplic.
Sukces jednak nie wziął się znikąd, a sprawa jest dużo starsza niż obecna władza. O hałdzie w Tuplicach wiadomo od 2015 r., a spór toczy się jeszcze o sześć innych, mniejszych składowisk (Stary Jawor, Sobolew, Gliwice, Sarbia, Bzowo i Babin). Odpady wjeżdżały tam na „fałszywych papierach”, mówiących, że nadają się do recyklingu, a odbiorca ma możliwości taki recykling przeprowadzić. Łącznie to 35 tys. ton śmieci.
PiS przez lata był w tej sprawie bezradny, dopiero w 2023 r. Polska zaczęła działać bardziej zdecydowanie. 26 lipca złożyliśmy skargę do Komisji Europejskiej, a potem do Trybunału Sprawiedliwości UE. Wniosek został wysłany, gdy krajem rządził „dwutygodniowy” rząd Mateusza Morawieckiego.
Kluczową opinię wydała Komisja Europejska. 18 października, tuż po wyborach, uznała, że Niemcy już dawno powinni zabrać śmieci z Tuplic i częściowo ze Starego Jawora. W pozostałych miejscach KE brakuje dowodów, Polska musi czekać na wyrok TSUE i dalej negocjować. Przykład Tuplic pokazuje, że poza wolą do sąsiedzkiej współpracy, warto mieć w teczce papiery z sądu.