Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...buduje mur obcości, który ma podzielić członków tego samego Kościoła i wyznawców tej samej wiary, i to w imię tejże wiary?
„Drogie, szanowne panie, oczywiście możecie z sobą korespondować i otwierać swoje listy. Intelektualny ekshibicjonizm nie jest przecież zabroniony. Miejcie jednak świadomość, że wasza dyskusja jest tylko kolejnym, małym pęcherzykiem w wielkim polskim kotle bulgoczącego błota. Pęcherzykiem, który pęknie, zniknie i zostawi miejsce dla kolejnego bąbla. Smród w kotle polskim jest już nie do wytrzymania” – napisał niejaki „Aliści”, jeden z anonimowych internetowych komentatorów wymiany listów otwartych Haliny Bortnowskiej i Magdaleny Środy. Otóż, Drogi, Szanowny Panie Aliści, błąd. I nie chodzi mi o błąd ortograficzny, który poprawiłem cytując Pana, ale błąd w ocenie. Proponuje Pan bowiem w miejsce mądrej dyskusji użycie „gdy trzeba – nawet policyjnej pały”. Błąd, powiadam, bo policyjne pały nigdy nie będą dobrym narzędziem kształtowania ludzkiej mentalności. Zmiana stylu myślenia to proces długi, trudny i wymagający cierpliwości. Jedynym narzędziem jest trafienie do przekonania interlokutorów.
Halina Bortnowska ostrzega panią profesor Środę przed angażowaniem się w pogłębianie „plemiennych podziałów”: „Chciałabym Pani uświadomić, że, moim zdaniem, karykaturując fakty i nieudaczne elementy życia religijnego, włącza się Pani w umacnianie plemiennych podziałów. Plemię katolickie, do którego należę, jest wewnętrznie zróżnicowane. Nikt jednak nie lubi, by wyśmiewano się z jego pobratymców, nawet wtedy, gdy na to poniekąd zasługują. Poważna krytyka różni się od operowania karykaturą, zachęcającą do kpin i drwiny. Różni się tym, że otwiera dialog, a nie poczucie krzywdy i beznadziejności prób porozumienia”.
Magdalena Środa odpisuje: „Piękny list, który mnie zawstydza. Bortnowska wysyła do mnie zaproszenie do wspólnej kampanii przeciw zamienianiu Polski w »poligon walk plemiennych«. »Granice plemienne to takie granice, poza którymi żyją ludzie wyłącznie sobie obcy«. Ale granice te buduje nie tylko Młodzież Wszechpolska, nie tylko Kościół, który nadużywa swojej władzy. Budują je ci, którzy używają karykatury i obśmiewania, bo myślą, że są to skuteczne narzędzia przezwyciężania granic plemiennych. Nie są”.
Wiele osób się zdumiało: Środa przyznała rację Bortnowskiej? Byli i tacy, którzy się oburzyli. W wypowiedziach tych ostatnich słychać brzęk broni. To zapaleni harcownicy walk plemiennych.
Bortnowska nie tłumaczy absurdalności walk, w których „ci spoza plemienia są sobie całkowicie obcy”, bo jest spokojna, że tak jak dla niej, jest to oczywiste także dla adresatki listu. Czy dla wszystkich odbiorców tej otwartej korespondencji? Nie wiem.
Czy wszyscy zdają sobie sprawę, że na wojnie przygotowaniem do skutecznego zniszczenia przeciwnika jest wytworzenie odczłowieczonego jego obrazu? A także pogarda dlań, która atakującym daje (jakże mizerne) poczucie dumy i własnej wyższości?
Piszę o tym ważnym wydarzeniu, którym jest wymiana listów między dwoma mądrymi kobietami, bo w nasze życie publiczne wnosi nową jakość, której brak na jego bitewnych poligonach. Niestety, od „plemiennych wojen” nie są wolne przestrzenie katolickiego świata.
Może i ja powinienem napisać list otwarty do Rafała Ziemkiewicza, który tekstem pełnym pogardy, inwektyw i nienawiści do „Tygodnika Powszechnego” i do mnie buduje mur całkowitej obcości, który ma podzielić członków tego samego Kościoła i wyznawców tej samej wiary, i to w imię tejże wiary?
Nie napiszę do Rafała Ziemkiewicza, bo entia non sunt multiplicanda sine necessitate. Wierzę, pragnę wierzyć, że wymiana otwartych listów między Haliną Bortnowską a prof. Magdaleną Środą to nie „mały pęcherzyk, który pęknie i zniknie”, ale kropla, która drąży skałę zakutych głów oszalałych harcowników wojen plemiennych. Dziś – piszę to 11 listopada 2012 – polecam lekturę tych listów. Sapienti sat. Tylko co zrobić z głupcami?