Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tegoroczny list biskupów do kapłanów na Wielki Czwartek zapewne nie zostałby szerzej zauważony, gdyby nie felieton Tomasza Terlikowskiego pierwotnie napisany dla portalu Deon. Rzeczowa krytyka biskupów wywołała jednak zbyt duży lęk wśród redaktorów jezuickiego portalu i tekst został odrzucony (autor zamieścił go ostatecznie na stronie „Więzi”). Zadziałał nieformalny kościelny mechanizm: „Jeśli opublikujemy, znowu będą nam suszyć głowę”.
Biskupi w liście kreślą dramatyczny opis sytuacji, jakby życie polskich księży było zagrożone nieustannym męczeństwem. Za kryzys Kościoła winą obarczają brak wiary wśród duchownych. A za wzór dają im biskupa z przełomu XIX i XX wieku, który zasłynął scholastycznym myśleniem o Kościele.
Wypunktowanie tych błędów wywołało refleksję nad źródłami kryzysu kapłaństwa. Na wypalenie zawodowe i brak adekwatnej odpowiedzi na procesy społeczne wskazał ks. Andrzej Draguła. Ks. Bartosz Rajewski mówił o kłopotach z dostosowaniem duszpasterstwa do stylu życia świeckich. Dominikanin o. Tomasz Dostatni zauważył, że wiele działań stało się kontrproduktywnych. Jako przykład takiego działania ks. Grzegorz Strzelczyk wskazał list biskupów. Ks. Mirosław Tykfer protestował: „Mówienie dzisiaj o »zenicie próby« jest diagnozą po prostu nie do zaakceptowania”. „Przeczytałem ten list. Dla mnie mowa trawa” – podsumował były prowincjał augustianów o. Wiesław Dawidowski.
Oczywiście nie jest dobrym prognostykiem dla Kościoła w Polsce to, że biskupi żyją we własnej bańce, nie potrafią zdiagnozować rzeczywistości i oglądają się wstecz. Ale pewną nadzieję niesie fakt, że mechanizm cenzury, wciąż ujawniający się u niektórych duchownych, szybko sprowokował swobodną dyskusję wśród innych. Najwyraźniej nie da się już stłumić krytycznego myślenia nawet w strukturach kościelnych.