Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co zrobić, siostrzeństwo wzywa – myślę, wstając niechętnie na poranny pociąg do Londynu, gdzie przesiądę się do Nottingham. Wzywa siostrzeństwo i wspólna sprawa emancypacji kobiet w Kościołach. Bo to właśnie w Nottingham odbędzie się (a gdy Państwo to czytają, już się odbyła) ordynacja Pauliny Hławiczki-Trotman na biskupę Kościoła Luterańskiego w Wielkiej Brytanii. Paulina jest moją rówieśniczką, poznałyśmy się przelotnie w zeszłym roku na Zjeździe Światowej Federacji Luterańskiej. W kuluarach mówiono, że jest poważną kandydatką w wyborach, na które zdecydowali się angielscy luteranie. Wyjechała z Polski, w której nie było wtedy szans na posługę kapłańską kobiet, i została księdzem luterańskim w Anglii. Jej historię można było poznać w wywiadzie, który drukowaliśmy w „Tygodniku”, gdy wybory, poprzedzone kampanią wyborczą, wygrała. Radosna informacja obiegła polskie media: Polka biskupą w Wielkiej Brytanii!
Warto jednak pamiętać, że biskupa Paulina Hławiczka-Trotman była jednym z tych utraconych dla Polski kobiecych powołań: kobiet, które mimo zaangażowania i teologicznej wiedzy, chęci oraz często mimo posługi duszpasterskiej nie były dopuszczane do ordynacji. Kobiet, których, mimo że Kościoły luterańskie w innych krajach się na to zgadzały, polski Kościół ordynować się nie decydował. Przed wyjazdem czytam więc książkę „Powołane przez Boga. Droga do ordynacji luteranek w Polsce” (wyd. Augustana; Bielsko-Biała 2023), opowiadającą nieznaną mi herstorię starań o równe szanse i równość kobiet w siostrzanym Kościele oraz biografie kobiet, które już kilkadziesiąt lat temu rwały się do ról duszpasterskich. W końcu droga do równości trwała sto lat, a proces ten rozpoczęło dopuszczenie kobiet do studiów z teologii ewangelickiej na Uniwersytecie Warszawskim. Pierwszą absolwentką była w 1934 r. Cecylia Gerwin, która została katechetką i młodo zmarła. Cztery lata później skończyła teologię i zdała egzamin uprawniający do podjęcia służby w Kościele Irena Goller, która miała się podjąć katechezy i pracy duszpasterskiej z młodzieżą, co niestety uniemożliwiła wojna.
Jedność to nie jednolitość. Luteranie z całego świata obradowali w Krakowie
Po wojnie w roli kobiet nic się nie zmieniło, choć dyskusja wracała regularnie, zwłaszcza że w sąsiednich kościołach w Czechach (w 1953 r.), a potem na Słowacji (w 1951 r.) ordynowano kobiety. Tymczasowo spory zostają rozstrzygnięte kompromisową decyzją z 1963 r., że absolwentki Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej mają prawo starać się o prowadzenie duszpasterstwa kobiet, młodzieży i starców, a także nabożeństw bez liturgii. Pod koniec tego samego roku w Wiśle na urząd wprowadzono cztery absolwentki teologii. Ta praktyka trwała przez kolejne 30 lat, podczas których na urząd wprowadzono dwadzieścia kobiet.
Temat wrócił w latach 90. W efekcie w 1999 r. zmieniono Pragmatykę Służbową Kościoła, nie decydując o ordynacji kobiet na księdza, ale uznając, że wprowadzenie w urząd nauczania jest równoznaczne z ordynacją diakonacką, zatem diakonką była wspomniana Irena Goller. W roku 2000 ordynowano na diakonki cztery kobiety, po czym praktykę wstrzymano. Ale to nie koniec, ta historia jest pełna zwrotów akcji! Z powodu nacisków kobiet synodalna komisja w 2008 r. stwierdziła, że nie ma przesłanek przeciw ordynacji, a potem jednak synod zagłosował przeciw. Kolejne podejście w 2016 r.: synod głosuje za, ale nie ma wymaganych 2/3 głosów, by wprowadzić zmiany. I wreszcie 16 października 2021 r. Synod Kościoła zagłosował zdecydowanie za, dzięki czemu w kwietniu 2022 r. ordynowano w Kościele Świętej Trójcy dziewięć diakonek na księży. Rok później kolejne trzy; a będzie więcej.
Co się kupuje w prezencie na ordynację biskupią? Nie mam pojęcia, zwykle nie bywam. Kiedy jednak biskupa elekta zapytała, czy przyjadę, podskoczyłam z radości i przez kolejny kwartał dumnie opowiadałam każdemu, kto chciał słuchać, że zamiast na narty jadę na ordynację koleżanki. Rzadka okazja, choć liczę, że jeszcze się zdarzy. Z tym koleżankowaniem się to nieco na wyrost, naprawdę rozmawiałyśmy tylko chwilę. Urodzone jesteśmy tego samego roku w odstępie tygodnia, łączy nas więc pokolenie i wspólna sprawa. Wystarczy, by wsiąść w pociąg i świętować. Kupuję bombonierę, drukuję feministyczny plakat, piszę piękne życzenia. Poczułam dziwną doniosłość tej wyprawy. Ale też, że moja obecność to jakiś hołd wobec starań koleżanek i ich poprzedniczek. Jadę świętować z nadzieją dla innych Kościołów – w tym mojego. Z nadzieją dla innych utraconych powołań, marginalizowanych kobiecych głosów i duszpasterskich talentów, które odbiera nam mizoginia różnych chrześcijańskich wyznań.