Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do długiego katalogu sporów rosyjsko-zachodnich dołączył właśnie jeszcze jeden, z pewnością nie ostatni. Od 18 czerwca przez terytorium Litwy do obwodu kaliningradzkiego nie mogą być transportowane wybrane rosyjskie wyroby ze stali i żelaza. Wilno przekonuje, że wyłącznie realizuje postanowienia czwartego pakietu sankcji Unii Europejskiej, przyjęte jeszcze w marcu, a przy tym – oczekując gniewnej reakcji Kremla – skonsultowało wcześniej sprawę zakazu z Komisją Europejską. Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, nie pozostawił wątpliwości potwierdzając, że Litwa po prostu wypełnia unijne prawo. Zarazem odrzucił twierdzenia Moskwy, iż rząd litewski jednostronnie wprowadził własne ograniczenia.
Rosja rozpętała jednak awanturę, krzycząc o rzekomej „blokadzie transportowej” eksklawy kaliningradzkiej i obwiniając Wilno o prowokację. Władze Kaliningradu zaczęły wręcz twierdzić, że już zablokowano połowę tranzytu do tego regionu, co nie ma nic wspólnego z prawdą. Przedstawiciele Kremla grzmią o „bezprecedensowych, wrogich działaniach”, które „łamią wszelkie uzgodnienia”. Rosyjskie MSZ zagroziło, że jeśli bezproblemowy tranzyt nie zostanie przywrócony w najbliższym czasie, to „Rosja rezerwuje sobie prawo do obrony swoich narodowych interesów”.
„Zajmiemy przesmyk suwalski”
W ostatnich dniach „litewska blokada” stała się dominującym tematem w rosyjskich programach telewizyjnych. Można w nich usłyszeć, że Wilno „postawiło pod znakiem zapytania swoją suwerenność i nienaruszalność granic”, i że Rosja ma prawo „zlikwidować blokadę każdym sposobem, jaki uzna za stosowny”. Rosyjscy propagandziści posuwają się do grożenia konfliktem nuklearnym, co stało się już zresztą stałym elementem przekazu propagandowego. Za tym idą ostrzeżenia, że Moskwa mogłaby zająć tzw. przesmyk suwalski, czyli obszar Suwalszczyzny, który oddziela Białoruś od obwodu kaliningradzkiego.
Nie ma wątpliwości, że celem tego przekazu jest wywarcie presji na Zachód w celu zniesienia zakazu tranzytu na wybrane towary. Szczególnie, że w najbliższych miesiącach mają wejść w życie kolejne unijne sankcje, które wprowadzą zakaz transportu przez terytorium Unii rosyjskiego cementu, alkoholu i wyrobów z drewna (11 lipca), węgla i innych paliw (10 sierpnia) oraz ropy (5 grudnia). Moskwa próbuje więc przestraszyć Unię Europejską, a zarazem zupełnie ignoruje to, że obwód kaliningradzki ma niezakłócone połączenie drogą morską z resztą Rosji.
„Kraj w oblężeniu”
Równie ważnym celem ofensywy propagandowej Kremla jest ugruntowanie w oczach społeczeństwa rosyjskiego przekonania, że Rosja jedynie broni się w obliczu wrogich działań ze strony Zachodu. Słychać głosy, że Wilno jest tylko wykonawcą polityki Waszyngtonu, zmierzającej rzekomo do zniszczenia Rosji.
Kreml próbuje zatem stworzyć wrażenie „oblężonej twierdzy” i skonsolidować wokół siebie Rosjan, rozumiejąc, że sankcje zachodnie będą miały coraz większy wpływ na spadek ich poziomu życia. W szczególności dotyczy to mieszkańców Kaliningradu, który miał liczne rozbudowane kontakty gospodarcze z sąsiednimi krajami – Litwą i Polską. Winnego lepiej jest wskazać poza Rosją.
Jak na razie Moskwa nie zdradza, jaka będzie jej odpowiedź na unijne ograniczenia tranzytowe. Nie jest wykluczone, że Kreml może zdecydować się na zerwanie połączeń elektroenergetycznych z Litwą (państwa bałtyckie wciąż są członkiem tzw. BRELL, czyli systemu elektroenergetycznego z Białorusią i Rosją), co jednak wiąże się z możliwością zakłócenia stabilności systemu energetycznego samego Kaliningradu. Spodziewać się należy również naruszania granicy państwowej, co w ostatnim czasie obserwowane jest na granicy rosyjsko-estońskiej.
***
Wojenna narracja Moskwy jest przynajmniej częściowo skuteczna. Bruksela i wybrane państwa członkowskie zaczęły wysyłać sygnały o konieczności deeskalowania sytuacji i jakichś zmian prawnych. Jeśli jednak kolejne pakiety sankcyjne nałożone na Rosję zostaną złagodzone, byłby to fatalny sygnał. Najgorszą polityką, jaką można prowadzić wobec Moskwy, jest bowiem pokazanie strachu i pójście na ustępstwa, co zostanie odczytane jako słabość. Wówczas można mieć pewność, że Rosja w pełni to wykorzysta, jedynie zwiększając presję na Zachód. ©