Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MICHAŁ SOWIŃSKI: Czym jest inicjatywa „Kraków – Nowa Huta Przyszłości”?
ARTUR PASZKO: To strategiczne przedsięwzięcie, mające na celu rozwój wschodniej części Krakowa, a przez to i całego regionu – poprzez przekształcanie terenów poprzemysłowych w przestrzeń przyjazną dla biznesu, nauki, kultury i mieszkańców. Nasza spółka istnieje od 2014 roku, ale pomysł jest dużo starszy, pochodzi jeszcze z czasów sprzed prywatyzacji Huty. Zaangażowane są tu zarówno Miasto Kraków, jak i Województwo Małopolskie. Mówiąc inaczej, chodzi o stworzenie nowej jednostki urbanistycznej – subdzielnicy w obrębie Nowej Huty.
Jakiej?
Będzie się składać z kilku komplementarnych elementów. Istotna jest przede wszystkim obecność przemysłu, jak też dużych przestrzeni magazynowych. Linia kolejowa, która od północy i wschodu oplata teren inwestycyjny – nazywamy tę część Centrum Logistyczno-Przemysłowym „Ruszcza” – daje olbrzymie możliwości w tym względzie, a przy okazji pozwala ograniczyć ciężki transport w samym Krakowie. Bardziej na południe mamy teren przeznaczony pod Park Naukowo-Technologiczny „Branice”, czyli również miejsce związane z przemysłem, ale od strony teoretycznej i wdrożeniowej. Już teraz w Nowej Hucie działają jednostki naukowe, choćby Instytut Ceramiki i Materiałów Budowlanych – mamy nadzieję, że wkrótce pojawi się ich więcej.
Co jeszcze?
Dalej w stronę Wisły, po południowej stronie ul. Igołomskiej, zmienia się charakter terenu. Pojawia się zabudowa mieszkalna niskiej intensywności, dużo terenów zielonych, a w to wszystko wplecione jest Centrum Wielkoskalowych Plenerowych Wydarzeń Kulturalnych „Błonia 2.0”. Kraków potrzebuje takiego miejsca – widać to doskonale przy różnych okazjach, ostatnio choćby przy Światowych Dniach Młodzieży. Niemniej przede wszystkim ma to być przestrzeń dla mieszkańców Nowej Huty do codziennej rekreacji oraz integracji społecznej. Z kolei przy samej Wiśle powstaje Centrum Rekreacji i Wypoczynku „Przylasek Rusiecki”. Są to wyrobiska kopalni żwiru, eksploatowane jeszcze w latach 90., które dziś pięknie zarosły. Przekształcamy je w park rzeczny. To duży teren, takie krakowskie Mazury, który częściowo już udostępniliśmy. Podoba się zarówno ekspertom, bo dostaliśmy sporo nagród, jak i samym mieszkańcom. W tym sezonie kąpielowym Przylasek Rusiecki odwiedziło około 100 tysięcy osób. Chcemy, żeby wszystkie nasze działania były prośrodowiskowe – staramy się nie ingerować w tereny zielone, o ile nie jest to absolutnie konieczne, a część przeznaczoną dla zwiedzających czy wypoczywających odpowiednio zabezpieczyliśmy. Z jednej strony zależy nam, żeby ludzie mogli podziwiać piękno przyrody, z drugiej, chcemy ograniczyć antropopresję na środowisko.
Park będzie jeszcze rozbudowywany?
Tak, dokumentacja jest gotowa, czekamy na uruchomienie środków z różnych źródeł, między innymi Krajowego Planu Odbudowy.
Na mapie widzę jeszcze w okolicy Park Edukacyjny „Branice”.
Chcemy zachować tożsamość tego miejsca, dlatego powstanie tam skansen. W ten sposób dbamy o kulturową spuściznę Krakowiaków Zachodnich, których wsie dziś zamieniły się w różne dzielnice miasta. To ostatni moment, żeby ochronić to dziedzictwo – właśnie rozstrzygnęliśmy przetarg na translokację pierwszej zabytkowej chałupy. Ostatnim elementem, który domknie prace w rejonie Przylasku Rusieckiego, jest centrum geotermalne. Jeszcze w latach 60. wykonywano tu odwierty, które wskazywały na potencjał geotermalny tego miejsca. Musimy je teraz zweryfikować. Wciąż czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia administracyjne. Jeśli jednak badania potwierdzą nasze przypuszczenia, chcemy wykorzystać geotermię w dwóch kierunkach – po pierwsze jako źródło ciepła dla okolicznych budynków, po drugie do celów rekreacyjnych. Taka termalna bania w Krakowie. Mamy na ten cel zabezpieczone 7 hektarów, tak więc potencjał jest olbrzymi.
Na jakim etapie są prace w poszczególnych projektach?
W przypadku „Błoń 2.0” udało nam się już wykupić około 60 proc. potrzebnego terenu. To trudna przestrzeń, wiele zaszłości jeszcze z czasów Galicji, czyli rozdrobnienie własności, niewyjaśnione sprawy spadkowe – to wszystko wymaga wiele czasu i pracy. Z kolei w obszarze zabudowy wielorodzinnej tworzymy nie tyle same budynki, co raczej ramy dla dalszych inwestycji. Kluczowa dla naszego myślenia jest tu kategoria miasta piętnastominutowego – czyli musi być tu wszystko, co jest potrzebne człowiekowi do życia: praca, usługi społeczne, miejsca do rekreacji czy instytucje kultury. Sama Nowa Huta była realizowana zgodnie z tą ideą. Pierwsze prace budowlane zaczną się wkrótce. Natomiast do Parku Naukowo-Technologicznego „Branice” udało nam się znaleźć już pierwszych inwestorów, a jesteśmy w trakcie rozmów z kolejnymi. Najwięcej pracy czeka nas jeszcze w związku z hubem logistycznym w Ruszczy, który ma potencjał stać się niezwykle ważnym węzłem transportowym dla całego miasta. Rozwijając istniejącą już infrastrukturę kolejową, można znacząco ulepszyć komunikację miejską, jak i transport towarowy. Do tego w pobliżu znajduje się port rzeczny na Wiśle, dziś wykorzystywany głównie jako ujęcie techniczne wody, a także lotnisko w Pobiedniku Wielkim, które, po odpowiednich modyfikacjach, przede wszystkim samej nawierzchni pasa, mogłoby nieco odciążyć ruch na Balicach. Możliwości są olbrzymie, mamy wiele planów wybiegających w daleką przyszłość.
Z jakimi jeszcze wyzwaniami musieliście się mierzyć?
Spora część terenów, na których działamy – a jest to już ponad 1000 hektarów, czyli tyle, co Stare Miasto i Kazimierz razem wzięte – to tereny poindustrialne, niezwykle trudne do zagospodarowania, którymi w normalnych warunkach inwestorzy raczej by się nie zainteresowali. Dlatego potrzebny był instrument interwencji publicznej w postaci naszej spółki. Kompleksowo przygotowujemy infrastrukturę pod inwestycje – budujemy drogi, zapewniamy dostęp do mediów, tam, gdzie to konieczne, oczyszczamy glebę itd. Koszt takiego przygotowania dla jednego hektara to około 3 mln złotych – bez uwzględnienia samego gruntu. To oczywiście nie byłoby możliwe bez wsparcia samorządowego i unijnego.
Jakie znaczenie ta inwestycja będzie miała dla całego Krakowa i regionu?
Uwolnienie tak rozległych gruntów w obrębie dużej aglomeracji to potężny zastrzyk energii, i to na wielu poziomach. Gospodarka w Krakowie, patrząc na same liczby, rozwija się świetnie. Problem polega na tym, że jest zbyt skoncentrowana na wysokospecjalistycznych usługach dla biznesu. A zdrowa gospodarka wymaga dywersyfikacji – ważną jej częścią powinna być również produkcja, i to bezpieczna dla środowiska oraz również pod innymi względami zbieżna z interesami Krakowa i jego mieszkańców. Taka inwestycja to także olbrzymi zastrzyk energii społecznej, szczególnie dla starzejących się i nieco zaniedbanych dzielnic miasta. Koszty są oczywiście znaczące, szczególnie w perspektywie napiętego gminnego budżetu, ale to działania, których efekty obliczone są na długie lata. To inwestycja w lepszą przyszłość miasta i jego mieszkańców – nie można się więc jej bać.
Rozmawiał Michał Sowiński
Artur Paszko jest prezesem zarządu spółki Kraków Nowa Huta Przyszłości S.A. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor nauk humanistycznych.