Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najdziwaczniejszy z rządów III RP na pewno zapisał się w historii jako najbardziej kobiecy (10:9 dla pań), ale nikt nie ma wątpliwości, że i tak ostateczne decyzje podejmował osobiście jeden mężczyzna, prezes PiS. I widać wyraźnie, że na poważnie potraktował tylko resort obrony, umieszczając w nim Mariusza Błaszczaka, co można uznać za objaw rozsądku w obliczu wojny w Ukrainie.
Kij wsadzony w szprychy większości sejmowej złamał się po dwóch tygodniach, by mógł powstać prawdziwy rząd: Donalda Tuska. Formuła jest oryginalna; strony koalicji nie dostały ministerstw, by rządzić w nich niepodzielnie. Jeśli szefem resortu będzie ktoś z KO, na ręce będą mu patrzeć wiceministrowie z Trzeciej Drogi oraz Lewicy – i odwrotnie. To ciekawe rozwiązanie, może jednak być zarzewiem konfliktów w związku z różnicami programowymi układu rozpiętego między konserwatystami z PSL a radykalnym skrzydłem Lewicy. Jeśli do tego spotkają się osobowości z dużym ego, choćby Bartłomiej Sienkiewicz z Joanną Scheuring-Wielgus w resorcie kultury, może być kłopot.
Po składzie gabinetu Tuska widać, że trzymano się zasady: bierzemy osoby doświadczone i silne charakterem, połowę miejsc zgarnia KO, a resztą proporcjonalnie dzielą się PSL, Polska 2050 i Lewica. Kilku ministrów przewidziano jako mocne zderzaki na okres przejściowy. Taką funkcję ma pełnić Radosław Sikorski w MSZ (koalicjanci mają jednak obawy, że zbyt kojarzy się z wizerunkiem PO sprzed 2015 r.) oraz wspomniany już Sienkiewicz w resorcie kultury, który ma ustąpić (wystartuje potem do europarlamentu) zaraz po zakończeniu porządków w mediach publicznych – na rzecz kobiety. W sumie w rządzie jest ich 9 na 26 stanowisk, ale są to w dużej mierze mocne osobowości, jak Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 czy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
Posypią się iskry. Nadchodzi czas trudnej kohabitacji rządu z prezydentem
To będzie rząd, który zetknie się z najsilniejszą w historii opozycją: posiadającą niemal 200-osobowy klub i prezydenta. Tym bardziej jest ważne, by silnik w tym pojeździe był dobrze spasowany. Usterki przy tak ciężkich warunkach pracy mogą bowiem doprowadzić do trwałej awarii. A na to bardzo liczy PiS. Ale i jemu łatwo nie będzie, biorąc pod uwagę, że inaczej niż w roku 2007, tym razem Tusk poważnie myśli o rozliczeniu odchodzącej władzy. Szykuje się nam gabinet niemalże wojenny.