Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
27 listopada papież rozpoczyna wizytę w Birmie.
Ląduje w kraju, w którym w 2011 r. odbyły się pierwsze od 1962 r. demokratyczne wybory, ale który nadal rezerwuje dla armii poczesne miejsce na scenie politycznej. Przybywa do państwa, które oficjalnie gwarantuje swobodę wyznania, ale w praktyce brutalnie realizuje scenariusz jedności narodowej budowanej wokół dominującej religii buddyjskiej.
Franciszek przybywa wreszcie do kraju, który w teorii cieszy się z etnicznej różnorodności, oficjalnie potwierdzając istnienie aż 135 mniejszości. Na co dzień władza reprezentuje jednak interesy najliczniejszych Bamarów, którzy stanowią ok. 40 proc. populacji kraju.
Co zatem zrobi papież? Czy – jak chcą władze – nie wymieni nawet nazwy muzułmańskich Rohindżów, których armia wygania właśnie z domów? Czy wspomni o chrześcijańskich Kaczinach, na których birmańskie lotnictwo zrzucało w przeszłości bomby? Czy przemilczy mordy polityczne inspirowane przez armię, dla której niepokoje społeczne w Birmie stanowią rację politycznego istnienia? ©(P)