Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Część słuchaczy chciałaby wprawdzie innego uszeregowania nagród, ale ani nie budzili zastrzeżeń laureaci, ani też lista wytypowana przez jurorów nie wywoływała pytań. Jury opowiedziało się ostatecznie za jakimś określonym sposobem grania Chopina, pewnym i gładkim, dając jednak wyróżnienia bardzo różnym podejściom. To chyba najcenniejsze osiągnięcie w tej edycji Konkursu – i wyjątkowe w historii Konkursu Chopinowskiego.
Dziś też każdy może zapoznać się ze sposobem oceniania poszczególnych jurorów, jako że ujawniona została również punktacja. Można po nią sięgać, by zastanowić się, w jaki sposób nie dostał się do finału jakiś typowany przez nas pianista (ciekawy jest np. casus Krzysztofa Książka, który być może po prostu miał... pecha, z powodu czasowej nieobecności jurora oceniającego słabo jego zwycięskich w efekcie konkurentów). Można szukać frakcji i zastanawiać się nad tradycyjnym podziałem na „artystów” i „profesorów” (trzeba mocno wysilić wyobraźnię, by dostrzec go np. w poparciu dla koncertu granego przez Kobayashi, najwyżej ocenionego przez prof. Jasińskiego – dawny nauczyciel Zimermana wcześniej definitywnie odrzucał tę pianistkę; łatwiej znaleźć go w niezgodzie na Osokinsa, odrzucanego zarówno przez Jasińskiego, jak i przez Katarzynę Popową-Zydroń), albo dywagować nad częstym podobieństwem ocen wśród osób związanych z Marthą Argerich, zwłaszcza u Nelsona Goernera i Akiko Ebi. Można szukać wśród jurorów zgodności pokoleniowej (może najbardziej zasadnie, ale też bez przesady). Kiwać głową nad głosem osobnym Philippe’a Entremonta, niekiedy kuriozalnym, niekiedy dającym do myślenia – zwłaszcza w wypadku ciągłego sprzeciwu wybitnego artysty wobec ostatecznego zwycięzcy, Seong-Jin Cho, i całej pianistyki tego stylu. Można wreszcie śledzić, kto wspierał enfant terrible Konkursu, Georgijsa Osokinsa – i wówczas dojść do wniosku, że faktycznie, poza dwoma skrajnymi przedstawicielami profesury i „osobnym” Entremontem (który także dla takich poszukiwań nie znajdował zrozumienia), właściwie wszyscy. Czyli – nic nie zdarzyło się przypadkiem. Komplikując zasady oceniania i mieszając w jury różne środowiska, nawet jeśli nie znaleziono formuły na bezbłędne typowanie mistrzów (okaże się), to znaleziono sposób, aby dopuścić do głosu śmiałość i innowacje. ©