Dlaczego Real Madryt w kółko wygrywa

Zacząłem pisać w trakcie meczu cztery teksty, a kończę z piątym – tyle tu było zwrotów akcji, dramatów i kontrowersji. Real (można powiedzieć: jak zwykle) strzelił dwa gole w końcówce przegranego już spotkania i awansował do finału Ligi Mistrzów.

09.05.2024

Czyta się kilka minut

Joselu, napastnik Realu, świętuje zwycięskiego gola w meczu z Bayernem, na pierwszym planie obrońca gości Matthijs de Ligt, Madryt, 8 maja 2024 r. / Fot. Burak Akbulut / Anadolu / Abacapress.com / East News

Pierwszy tekst miał być o „biurokratycznym geniuszu” Toniego Kroosa, bo przystępując do oglądania rewanżowego półfinału między Realem i Bayernem, miałem wciąż w pamięci ubiegłotygodniową asystę pomocnika Królewskich z pierwszego meczu, a może jeszcze bardziej: tekst Jorgego Valdano na łamach „El País”, który był jej efektem. Mało kto potrafi tak pięknie mówić o futbolu, jak argentyński mistrz świata. Mało kto potrafi opisywać ów proces, w którym myśl zawodnika dociera do jego stopy, a później ta stopa sprawia, że piłka staje się przy niej jak udomowione zwierzę, reagujące na każde „weź” i „podaj”.

Cud połączenia

Kroos „biurokratyczny” był również wczoraj: zanim w jego miejsce na boisku pojawił się Luka Modrić, zliczałem kolejne kontakty z piłką Niemca (112 w trakcie 69. minut gry) i kolejne zachwycające precyzją dalekie podania (18 celnych na 20; w sumie celnie oddawał piłkę kolegom 95 razy). Tym razem jednak geniusz Kroosa nie ujawnił się w stopniu takim, jak przy owym monachijskim arcydziele, kiedy to uśpieni jego regularnością rywale nie zorientowali się, gdy jedna z zagranych przezeń piłek przechodziła przez gąszcz ich nóg, odnajdując wybiegającego na pozycję Viníciusa. Valdano zachwycał się potem cudem połączenia dwóch mózgów, w którym futbolówka była jedynie pośrednikiem.

Podanie zamiast gola

Przyznajmy jednak: tym razem piłkarze Bayernu na coś takiego nie pozwolili, więc chociaż na lidera drugiej linii Hiszpanów patrzyło się z podziwem (także kiedy w pierwszej połowie blokował podanie Harry’ego Kane’a do Leroya Sané), to po przerwie zacząłem pisać drugi tekst: o angielskim napastniku, który latem 2023 roku przeprowadził się z Londynu do Monachium, w czterdziestu pięciu meczach dla nowego klubu strzelił czterdzieści cztery bramki, a i tak mógł zostać zapamiętany przede wszystkim dzięki podaniu.

Przy całej zabójczej skuteczności bowiem najwspanialsze u Kane’a było i jest właśnie to, że cofa się do drugiej linii i stamtąd uruchamia podaniami rozpędzających się kolegów. W 68. minucie wczorajszego półfinału jego świetne zagranie do Alphonso Daviesa przyniosło Bawarczykom gola, który – jako że pierwszy mecz zakończył się remisem – powinien dać im awans do półfinału.

Samotność bramkarza

Akapit komplementów pod adresem Anglika, ba: spekulacji, co jeszcze musiałoby się stać, żeby przyznano mu w tym roku Złotą Piłkę, wykasowałem jednak, przystępując do trzeciego tekstu z kolei. Najtrudniejszego, bo będącego wariantem tylu poprzednich: tekstu o samotności bramkarza.

Gdyby Bayern trafił do finału, zawdzięczałby to przecież nie tylko podaniu Kane’a i wykończeniu Daviesa, ale też serii znakomitych interwencji Manuela Neuera. W pierwszej połowie golkiper Bawarczyków znakomicie obronił strzał Viníciusa i późniejszą dobitkę Rodrygo, skądinąd w akcji, która wiązała się z pierwszą tego wieczoru kontrowersją związaną z sędziowaniem, bo w tamtym momencie na boisku znajdowały się dwie piłki. Później zbił na rzut rożny kolejne uderzenie Viníciusa, obronił rzut wolny Rodrygo i jeszcze jeden strzał Viníciusa, a z tego wyliczenia czytelnik domyśla się już zapewne, że wieczór Neuera miał się zakończyć katastrofą.

„Piłka nigdy nie zmierza tam, gdzie byś się jej spodziewał”, to zdanie stającego też czasem między słupkami Alberta Camusa cytowałem już stanowczo zbyt wiele razy, podobnie jak jego płomienną obronę popełniających błędy kolegów po bramkarskim fachu: „Dopiero gdy sam staniesz pośrodku lasu, uświadamiasz sobie, jakie to trudne”. Wszystko wskazywało na to, że 38-letniego Neuera opisywać się będzie jako współautora niespodziewanego awansu, że przypominać się będzie wysiłek, z jakim wrócił między słupki Bayernu po ponad dziesięciomiesięcznej przerwie spowodowanej złamaniem nogi – i że opiewać się będzie jego najlepszy mecz od dobrych paru lat. Ale w 88. minucie Niemiec niespodziewanie wypuścił przed siebie piłkę, której złapanie wydawało się zadaniem wręcz rutynowym, a z pewnością łatwiejszym niż którakolwiek z wcześniejszych wymienionych tu interwencji (i chyba łatwiejszym niż strzał Rivaldo, który zaskoczył innego niemieckiego bramkarza, Olivera Kahna, na mundialu w 2002 r., narażając go na dobitkę Ronaldo). Do piłki dopadł 34-letni Joselu – piłkarski obieżyświat, który nie sprawdził się wcześniej w Hoffenheim, Stoke i w Newcastle, a wczorajszy mecz zaczynał na ławce – i doprowadził do wyrównania. W dobiegającej już końca karierze nie strzelił ważniejszego gola.

Dobre i złe zmiany

W tamtym momencie zabierałem się, oczywiście, do pisania tekstu numer cztery: o sztuce dokonywania zmian. Widząc, jak trener Bayernu, broniąc jednobramkowego prowadzenia, zdejmuje z boiska Harry’ego Kane’a, przypominałem sobie, jak w 1999 r., podczas słynnego finału Bayern-Manchester United, pewny już zwycięstwa Ottmar Hitzfeld ściąga Mario Baslera, a w doliczonym czasie gry Anglicy zdobywają dwie bramki. I ćwierć wieku temu, i wczoraj, o porażce Bawarczyków decydowali rezerwowi rywala – i wtedy, i wczoraj można było dyskutować o tym, czy trener Bayernu nie zachował się zbyt kunktatorsko.

Real Madryt jest bowiem klubem, w którym po prostu nie przyjmuje się do wiadomości, że jakiś mecz wydaje się przegrany – nieważne, ile minut czy sekund pozostaje do ostatniego gwizdka. Lista spotkań, w których odrabiał straty w Lidze Mistrzów, jest wyjątkowo długa: Wolfsburg w ćwierćfinale sezonu 2015/16, dwumecz z PSG na początku fazy pucharowej rozgrywek 2021/22, nieprawdopodobne ćwierćfinały z Chelsea i półfinały z Manchesterem City w tamtym sezonie, finał z Atlético w 2014 roku – kibiców ta dalece niepełna wyliczanka przyprawia o gęsią skórkę, ale dla zawodników grających w Realu stanowi element klubowego DNA. W sumie kiedy Joselu strzelił wyrównującą bramkę, było już jasne, że mecz rozstrzygnie się jeszcze przed dogrywką, i to w jedyny możliwy sposób. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry rezerwowy Realu wepchnął więc piłkę do bramki Bayernu po raz drugi, a o uznaniu jego bramki zdecydowała analiza VAR.

Bogowie futbolu

I to jest temat tego piątego, ostatniego tekstu: „niedającej się wyjaśnić magii” (jak to nazwał trener drużyny z Madrytu, Carlo Ancelotti), sprawiającej, że w Lidze Mistrzów po boisku biega dwudziestu dwóch zawodników, a na końcu i tak wygrywa Real.

Temat czwarty – kontrowersję z 10. minuty doliczonego czasu gry, kiedy to polski sędzia liniowy przedwcześnie podniósł chorągiewkę, uniemożliwiając uznanie strzelonego przez Bayern wyrównującego gola – zdecydowałem się pominąć w przekonaniu, że triumf Realu faktycznie był już przesądzony.

Przyznam bowiem, że faktycznie jest w tym coś tajemniczego: nawet jeśli mówimy o najbogatszym klubie świata, nawet jeśli pięknie wzrastają w nim Vinícius, Rodrygo, a zwłaszcza Bellingham, to zarazem wciąż oglądamy w nim mających najlepsze lata za sobą weteranów, którzy – jak wspomniani Modrić, Kroos, ale także Nacho czy Carvajal – w życiu wygrali już wszystko i powinni czuć się nasyceni. Joselu, Díaz, ukraiński bramkarz Łunin… wszystko to nie są nazwiska budzące ekscytację fanów. Sprawujący nad nimi opiekę trener Ancelotti bywał już wyrzucany z tylu klubów – nie tylko z Realu (sic!) i Bayernu (sic!), ale także z Chelsea czy z Napoli – że wydawało się, iż doczeka spokojnej emerytury w przeciętnym Evertonie, wrócił jednak przed trzema laty do Madrytu, żeby zdobyć tam kolejne dwa mistrzostwa Hiszpanii i wygrać Ligę Mistrzów (skądinąd po raz czwarty w trenerskiej karierze) za pomocą taktyki pozwalającej piłkarzom po prostu wyrazić się na boisku, a mimo tych sukcesów i tak po każdym kolejnym sezonie spekulowano, że zastąpi go jakiś szkoleniowiec o modniejszym nazwisku.

A może zresztą nie ma sensu uderzać w jakieś, podejrzane w sumie, metafizyczne tony. Wspomniany na początku Jorge Valdano – skądinąd w przeszłości również piłkarz, trener i dyrektor Realu – zachwycając się po pierwszym półfinale Tonim Kroosem, przestrzegał tę drużynę, że wygrywanie po meczach, w których jest się gorszym od przeciwnika, może się stać brzydkim nawykiem. Uspokajał jednak, że mając tyle argumentów czysto piłkarskich – skuteczną defensywę, fantazję i opanowanie (użyjmy jeszcze raz frazy „biurokratyczny geniusz”) w środku pola, zabójczą skuteczność w ataku, do czego wypadałoby jeszcze dodać siłę spokoju na ławce trenerskiej i wsparcie osiemdziesięciu tysięcy fanów na trybunach Santiago Bernabéu, nie trzeba się odwoływać do jakichś tam bogów futbolu – „osobników o podejrzanej reputacji, którym nie należy ufać”.

1 czerwca na Wembley Real zagra z Borussią Dortmund, a stawką tego meczu będzie jego piętnasty już triumf w najważniejszych europejskich rozgrywkach. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej