Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Być może to przedwczesne obawy i ostrożna podwyżka stóp procentowych, na którą na początku października zdecydował się NBP, zdoła zbić cenową gorączkę lub przynajmniej wyhamuje dalszy wzrost. Na razie wszakże nie widać tego w danych. Inflacja w październiku w porównaniu z wrześniem wzrosła z 5,9 do 6,8 proc., czyli aż o 0,9 pkt. proc. Tak dużej dynamiki cen nie zanotowano od kwietnia br., kiedy inflacja urosła z 3,2 do 4,3 proc. – a samego jej wskaźnika dobijającego do 7 proc. Polska nie widziała od 20 lat. Dziennikarze jednej ze stacji radiowych, którzy zrobili w ub. tygodniu identyczne zakupy co kandydujący w 2015 r. na prezydenta Andrzej Duda, zapłacili za nie niemal 64 zł. Dudę kosztowało to 37,02 zł. Jeszcze w połowie marca identyczny eksperyment przeprowadzony przez dziennikarzy jednego z serwisów ekonomicznych zakończył się wydaniem 48,81 zł.
TO SIĘ ZAWSZE NIEWINNIE ZACZYNA
MAREK RABIJ rozmawia z ekonomistą, dr WOJCIECHEM PACZOSEM: Każdy rząd, który dla doraźnych korzyści popuszcza wodze inflacji, powinien się liczyć z tym, że szybko straci nad nią kontrolę. A wtedy wyborcy rozliczą go za recesję, którą w ten sposób wywołał.
Pytania o to, co w tej sytuacji może bank centralny, wydają się o tyle uzasadnione, że przyspiesza także tempo wzrostu długu publicznego, które obecnie stanowi jeden z głównych czynników proinflacyjnych. Według wstępnych danych zadłużenie Skarbu Państwa na koniec września 2021 r. wyniosło ok. 1,14 bln zł, co oznaczało wzrost o 0,8 proc. w stosunku do sierpnia. Miesiąc wcześniej zadłużaliśmy się w tempie o 0,05 proc. szybszym niż w lipcu. Od początku roku dług urósł o 3,5 proc. Polskie zadłużenie w porównaniu z większością krajów wysoko rozwiniętych utrzymuje się wprawdzie na umiarkowanym poziomie, ale jego dalszy wzrost zmniejszy szanse na okiełznanie inflacji.