Była sobie wioska

Gdy Maciej Mołda wrócił, w schowku pod studnią odnalazł Marysię. Wyglądała, jakby spała, ze szmatką przy twarzy. Widocznie dym szedł nisko i nie mogła oddychać.

19.07.2021

Czyta się kilka minut

Stanisław Furgała – syn Franciszka, ocalonego z pacyfikacji – przy pomniku ofiar i mogile, w której leżą także jego krewni. Szarajówka, lipiec 2021 r. /
Stanisław Furgała – syn Franciszka, ocalonego z pacyfikacji – przy pomniku ofiar i mogile, w której leżą także jego krewni. Szarajówka, lipiec 2021 r. /

Był 18 maja 1943 r., wtorek, gdy ośmioletni Staś wyszedł z krowami o świcie. Na drogę wziął podpłomyki upieczone na piecu. Staś mieszkał w Różańcu, a tutaj, w Szarajówce, pomagał swojej babci w gospodarstwie.

Tego ranka na drodze minęły go dwie czternastolatki, Ania i Marysia. Niosły węzełki na targ do pobliskiego Tarnogrodu (to dwie godziny drogi piechotą). Staś odprowadził je wzrokiem, zerknął na krowy, zamachał do syna sąsiadów, Senderka, i ułożył się na miedzy.

Obudził go hałas. Zobaczył jadące furmanki, a na nich ludzi w mundurach. A także wracające szybko obie dziewczyny. Chyba zapomniały o serze, który chciały sprzedać na targu, biegły do domu. Ledwie zniknęły mu z oczu, Staś zobaczył, jak kordon otacza wieś.

To wtedy do chaty Franciszka Furgały załomotała pani Rojowa: „Chłopy, chowajta się, Szwaby wieś otoczyli, ino od strony Chmielka wolna droga”. Franciszek wybiegł tak jak stał i ukrył się w zbożu. Władysław Wierzbowski chciał iść jego śladem, ale spóźnił się, wieś była otoczona. Schował się więc w stodole Konstantego Podsady, wraz z jego dwoma synami.

Marysia ukryła się obok drewnianej studni – jej ojciec, Maciej Mołda, zbudował tam rodzaj schronu. Anna i inni mieszkańcy zostali zapędzeni na plac naprzeciw gospodarstwa Teodora Saniuka. Tu zaczęło się bicie mężczyzn, by wymusić zeznania. Okrzyk „Oddajcie broń, bandyci!” dobiegał z różnych stron. Gdy jedna z kobiet nie chciała wyjść z domu, została powieszona na progu, na końskiej uprzęży.

Osada wśród lasów

Szarajówka to mała wieś otoczona lasami, dziś w powiecie biłgorajskim. Wtedy i dziś w gminie Łukowa. Według spisu powszechnego w 2011 r. liczyła tylko 26 mieszkańców. W 1943 r. była liczniejsza: miała osiemnaście numerów, a mieszkali w niej katolicy i prawosławni. Razem dwadzieścia rodzin.

Domy były biedne, kryte strzechą. Tylko gdzieniegdzie trafiały się murowane obory z dachówką; taką postawił np. Jan Mołda. Tu dzieci od małego pomagały w pracach. Władysław Wierzbowski wspominał potem: „Jak miałem 14 lat (...) nadawałem snopy do maszyny. Za dniówkę dostawałem 60 groszy, kiedy czapka na targu w Tarnogrodzie kosztowała 1 zł 10 groszy, musiałem na nią pracować dwa dni. W każdej rodzinie było kilkoro dzieci, więc chodziły po służbach u bogatych gospodarzy”.

Okoliczna puszcza, jeden z większych kompleksów leśnych w Polsce, widziała wiele; podczas powstania styczniowego obozowały tu oddziały, które z pobliskiej Galicji przeszły do zaboru rosyjskiego. Teraz dawała schronienie partyzantom – chętnie obozowali w pobliskiej Puszczy Solskiej. Mieszkańcy pamiętają dziś, że w Szarajówce mimo biedy nie odmawiano pomocy „chłopcom z lasu”: dzielono się jedzeniem, choć ludzie sami często chodzili głodni.

Czy pogłoski o tej pomocy dotarły do Niemców? W każdym razie 1 grudnia 1942 r. żandarmeria i Schupo (Policja Ochronna) otoczyły wieś. Za „pomoc bandytom” Niemcy aresztowali 13 mężczyzn. Czterech puścili, a pozostałych dziewięciu trafiło do obozu na Majdanku, z którego po jakimś czasie wróciło trzech. Wśród nich Wierzbowski, który wspominał: „Jak nas zwolnili, miałem niespełna 23 lata. Byłem cieniem człowieka, odmrożone nogi, zatruty organizm, częściowo głuchy. Do domu wróciłem w marcu 1943 roku”. Gdy więc teraz znów zobaczył Niemców, postanowił, że żywego go nie wezmą.

Wcześniej

Pacyfikację Szarajówki poprzedził atak na posterunek żandarmerii w Tarnogrodzie, który ostrzelano. Niemcy nie mogli wezwać pomocy, bo łączność została odcięta, jednak wsparł ich oddział ukraińskiej policji dowodzony przez Wołodymyra Darmochwała (w tym regionie liczne były już posterunki ukraińskiej policji pomocniczej w służbie niemieckiej). Atakującym udało się jednak zabrać 100 tys. złotych z Okręgowego Związku Spółdzielni Rolniczych.

Odpowiedzialnością za atak na posterunek obarczono Iwana Kaniuka z Chmielka, który dowodził grupą kilkunastu osób; nie był on związany z żadną podziemną formacją wojskową, działał na własną rękę. Ktoś doniósł, że mieli mu pomagać mieszkańcy Szarajówki, i to prawdopodobnie wystarczyło, aby rankiem 18 maja 1943 r. wioskę otoczyli Niemcy i Ukraińcy – członkowie 5. kompanii II batalionu z 25. Pułku Policji SS. W okolicy zwano ich „darmochwalcami” od nazwiska dowódcy, który słynął z okrucieństwa. W pacyfikacji brały udział także oddziały Policji Ochronnej z Biłgoraja.

Władysław ucieka w pole

Wieś była już otoczona, nikt nie mógł się wydostać. Było po dziesiątej.

Staś postanowił ratować babcię. Poganiając krowy, ruszył w stronę domu. Niemiec odganiał go kilka razy, nie chciał przepuścić, w końcu dał za wygraną. Krowy zarekwirowali mu od razu, a Stasia wraz z innymi zamknęli w oborze.

Żandarmi i policjanci wybrali budynki w gospodarstwach Macieja Mołdy, Józefa Klecha i Stanisława Krzeszowca. Zaryglowali drzwi. W ostatniej chwili Anastazja Paczwa wyrwała się na podwórze. Dosięgła ją kula.

– Ile to jest w człowieku krwi? Kałuża stała kilka godzin – wspomina dziś Stanisław, syn Franciszka Furgały, ocalonego z pacyfikacji. – Wiatr był ze wschodu, dym szedł nisko, budynki nie chciały się zająć. Szwaby obkładali je słomą, podlewali benzyną.

Franciszek Furgała siedział ukryty w zbożu. Słyszał krzyki, ale dopiero widok pożaru wprawił go w osłupienie. Gdy zamknięci w płonących budynkach ginęli, niemieccy i ukraińscy policjanci grabili domy, gromadzili inwentarz.

Wierzbowski uznał, że lepiej zginąć od kuli niż w płomieniach. Stodoła, w której się ukrył, zajęła się ogniem. Wyczołgał się i uciekł w pole. „Wkrótce ucichły jęki, krzyki i wołanie o pomoc palonych żywcem kobiet i dzieci, wkoło rozlegał się jedynie trzask ognia i poczułem swąd ludzkich ciał bardzo dobrze mi znany z obozu na Majdanku” – zapisał we wspomnieniach (Wierzbowski zmarł w 2002 r.). Wraz z nim ze stodoły uciekli synowie Podsady (przeżyli wojnę i wyjechali na Ukrainę; to była rodzina ukraińska).

Ciężar ocalonych

Niemcy i Ukraińcy odeszli po południu. Wieczorem do Szarajówki zbiegli się mieszkańcy sąsiednich osad. Franciszek Furgała wyszedł ze zboża. W oborze Mołdy znalazł spalone ciało żony, która zasłoniła sobą ich małego Janka; obok leżały zwłoki ich ośmioletniej Wandy. Jego syn Stanisław, urodzony już po wojnie, wspomina: – Ojciec tułał się podczas wojny, uciekł do Jastrzębca [miejscowość koło Leżajska – red.], tam też chcieli go Niemcy zabić, potem mieszkał trochę u siostry. Dopiero po 16 latach wrócił na rodzinną ziemię. Ożenił się drugi raz. To, co przeżył, dusił w sobie. Nie chciał o tym opowiadać.

Ciężar tego dnia przygniótł ocalonych. Nie mogli pogodzić się z tym, co się stało.

Maciej Mołda, który wraz z synem od rana pracował w polu – dzięki temu przeżyli – walczył wcześniej na frontach I wojny światowej, ale takie okrucieństwo, jakie zobaczył na własnym podwórku, nie mieściło mu się w głowie.

– Z naszej rodziny spaliło się czworo. Tak się w świecie przyjęło, że chłop staje w obronie słabszych, kobiet i dzieci. A Niemcy im rodziny na ich oczach spalili żywcem. I żadnej kary za to nie było – Jan Mołda, wnuk Macieja, pokazuje podwórze, gdzie to się wydarzyło.

Gdy Maciej wrócił wtedy z pola, zastał zgliszcza. Wśród zwęglonych zwłok szukał żony i dzieci. Pod studnią w schowku znalazł Marysię. Wyglądała, jakby spała. Przykładała do twarzy szmatkę. Widocznie dym szedł faktycznie nisko i nie mogła oddychać.

Bez kary

18 maja 1943 r. w Szarajówce zginęła większość mieszkańców, łącznie 67 osób: 58 spłonęło żywcem (w tym siedmioro dzieci), a dziewięć zginęło od kul. Jan Furgała, najmłodsza ofiara, miał kilka miesięcy. Uratowali się tylko ci, którzy uciekli w pola, a także kilkoro dzieci, które były akurat w sąsiedniej miejscowości. Szczątki zabitych pochowano w zbiorowej mogile, nad którą w latach 60. stanął pomnik oraz krzyże i tabliczki z nazwiskami.

Swoją ma także Staś, choć podano tylko jego imię i wiek. Mieszkańcy przypuszczali, że był z rodziny Paczwów, ale to tylko przypuszczenia – tym, co przeżyli, trudno było ustalić dane wszystkich zwęglonych ofiar. Opisana powyżej historia Stasia jest prawdziwa – opowiadał ją później jego kolega Senderek, który przeżył, a jego relację przekazał mi Stanisław Furgała (Senderek wspominał, że chciał powstrzymać Stasia, by nie szedł do wsi, ale ten się uparł).

Winnych zbrodni nie udało się ukarać. Pierwsze śledztwo rozpoczęła prokuratura z Biłgoraja w 1968 r., ale rok później zamknęła je bez efektu. W 2001 r. pion śledczy IPN z Lublina wrócił do sprawy. Ustalono ostateczną liczbę ofiar (przedtem były tu różne szacunki) i wskazano, że w zbrodnię miał być zamieszany Aleksander Telekało, konfident działający na tym terenie (zmarł on jeszcze podczas wojny). Śledczy próbowali ustalić, co stało się z Darmochwałem, który podobno uciekł pod koniec wojny i ślad po nim zaginął.

Śledztwo zawieszono, po czym w 2015 r. IPN w Lublinie podjął je ponownie, aby wkrótce ostatecznie umorzyć – sprawcy, jeśli przeżyli wojnę, na pewno już nie żyli.

Był dom

W poniedziałek 12 lipca w Szarajówce odbyły się obchody Dnia Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej, centralne na terenie województwa lubelskiego. To nowe święto, ustanowione przez Sejm w 2017 r. ku pamięci cywilnych mieszkańców wsi i ich losów podczas II wojny światowej [patrz ramka – red.]. Były rodziny, msza i uroczystość pod pomnikiem. „Opatrzność lub zwykły przypadek sprawił, że pradziadek przeżył, z nim przeżyła też ta historia naocznego świadka, a dzięki temu, że pradziadek przeżył, żyję także ja” – mówił Jakub Buczko, tegoroczny absolwent psychologii na UJ, prawnuk Władysława Wierzbowskiego.

Po wojnie Wierzbowski nie chciał tu żyć. Zamieszkał w Chmielku: to wieś położona niedaleko, także w gminie Łukowa.

Anna Buczko, mama Jakuba, pamięta dziadka Władysława jako osobę pogodną. Od dziecka chodziła wraz z nim na mogiłę w Szarajówce. Pamięta, że gdy dziadek zabrał ją tam po raz pierwszy, miała chyba nie więcej niż sześć lat. Zobaczyła miejsce, gdzie żyła kiedyś jej rodzina. – Był dom, nie ma domu. Został jedynie pagórek porośnięty trawą – mówi dziś Anna Buczko.

– Dziadek dziękował Bogu za każdy dzień życia – dodaje ©

DO GOŁEJ ZIEMI

12 lipca jako datę upamiętniającą losy mieszkańców polskiej wsi podczas II wojny światowej wybrano nieprzypadkowo: tego dnia w 1943 r. Niemcy zaczęli pacyfikację wsi Michniów w Świętokrzyskiem. Za wspieranie leśnych oddziałów AK, dowodzonych przez por. Jana Piwnika „Ponurego”, zginęło ponad 200 mieszkańców.

W rozkazie Heinricha Himmlera jeszcze z 28 lipca 1941 r. na temat zwalczania ruchu oporu pojawiła się dyspozycja, by rozstrzeliwać wszystkich podejrzanych o wspieranie podziemia, stosując odpowiedzialność zbiorową, a „wsie spalić aż do gołej ziemi”. Łącznie podczas niemieckiej okupacji na terenie obecnej Polski spacyfikowano ok. 800 wiosek (liczba ta nie obejmuje miejscowości na ziemiach wschodnich II RP, zniszczonych przez Niemców, Sowietów bądź UPA). Czasem podczas pacyfikacji ginęło kilkanaście osób, a czasem niemal wszyscy; np. w sześciu wsiach w Lasach Janowskich w lutym 1944 r. zginęło ok. 1300 ich mieszkańców.

Teren, gdzie leży Szarajówka, w latach 1942-43 objęty był też akcją wysiedleńczą: na Zamojszczyźnie, gdzie miał powstać niemiecki obszar osadniczy, wysiedlono prawie 300 polskich wiosek, liczących 110 tys. mieszkańców. Z kolei w czerwcu 1944 r. Niemcy przeprowadzili tu dwie duże akcje przeciwpartyzanckie, „Sturmwind I” i „Sturmwind II”; ich celem było „oczyszczenie” zaplecza frontu z licznych tu oddziałów leśnych, głównie AK i BCh.

Po wojnie żaden Niemiec nie został ukarany za zbrodnie na polskich wsiach. Nie było też żadnego zadośćuczynienia. © ELP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i polonistka. Absolwentka teatrologii UJ i podyplomowych studiów humanistycznych PAN. Z „Tygodnikiem Powszechnym” współpracuje od 2013 roku, autorka reportaży i wywiadów o tematyce społecznej, historycznej i kulturalnej. Laureatka m.in. I nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2021