Anegdoty spod Waterloo: majątek Rothschilda, buty Wellingtona

Na wieści o wyniku bitwy pod Waterloo, która miała zdecydować o losach Europy, w Londynie czekano aż trzy dni.

14.06.2015

Czyta się kilka minut

Wtedy nikogo to nie dziwiło. Choć byli tacy, którzy podobno wiedzieli wcześniej – i na tej wiedzy zarobili.

Do dziś nie ustalono, ile prawdy jest w historii o fortunie bankiera Nathana Rothschilda, której miał dorobić się właśnie na opóźnieniu w przekazywaniu szczęśliwej wieści. Bo zanim o zwycięstwie Wellingtona dowiedzieli się londyńczycy, Rothschild już wiedział: podobno wysłał swego człowieka w ślad za brytyjską armią i opłacił sztafetę koni, którymi ten szybko wrócił z wieścią. Anegdota głosi, że Rothschild z posępną miną udał się na giełdę i sprzedał brytyjskie papiery wartościowe. „Rothschild wie, Wellington przegrał!”: uznali inni i zaczęli paniczną wyprzedaż papierów. Wtedy Rothschild miał je skupić cichcem po niskiej cenie – i zbił fortunę, gdy dotarła w końcu wieść o zwycięstwie, a wartość papierów poszła w górę. W tej historii, której rodzina Rothschildów zdecydowanie zaprzecza, jedno jest pewne: wiadomości dotarły do Londynu w żółwim tempie.

Ale gdy już dotarły, Brytyjczyków ogarnęła „waterloomania”: na miejsce bitwy organizowano wycieczki, tworzono naprędce muzea Waterloo, kwitł też handel wszystkim, co miało związek z bitwą. Poza typowymi memorabiliami (jak kule armatnie czy szable), sprzedawano też... zęby poległych. Nie z sentymentu, lecz pragmatyzmu. Higiena jamy ustnej była wtedy trudna, wielu majętnych obywateli Imperium cierpiało z powodu ubytków, w cenie były więc protezy z zębów ludzkich. Prawdziwe zęby zwykle pochodziły z kostnic – więc teraz pole bitwy z ponad 40 tysiącami trupów okazało się potężnym źródłem dentystycznych zapasów...

Dziś „zęby spod Waterloo” to przeszłość. Ale coś z tamtej gorączki pozostało: buty księcia Wellingtona, czyli kalosze, zwane w Wielkiej Brytanii wellingtons. Książę uchodził nie tylko za znawcę sztuki wojennej, ale też mody. Za siodłem miał ponoć specjalną torbę na czyste ubranie, by mógł się przebrać nawet w polu.

Po bitwie pod Waterloo przyszło mu zmienić buty – te, które dotąd nosił (a wraz z nim mężczyźni z wyższych sfer), sięgały do kolan i pasowały do bryczesów, ale nie do długich prostych spodni, które właśnie zaczynały być modne. Teraz książę potrzebował butów niższych, bez ozdób, tak aby można je było włożyć pod długie spodnie. Zadanie zlecił słynnemu szewcowi George’owi Hoby’emu, który miał zakład na St. James’s Street. Hoby uszył skromne buty z czarnej cielęcej skóry na skórzanej podeszwie. Wellington je pokochał, a wkrótce model ten nosił cały Londyn (tj. jego zamożna część), podziwiający swego idola.

Dziś słynne buty można oglądać w londyńskim muzeum, a popularne „wellingtony” są robione z gumy, nie skóry. Zresztą także geneza gumowej wersji jest związana z wojną: używano ich w okopach I wojny światowej, a armia brytyjska zamówiła ponad milion par. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015