Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To był ciekawy piątek trzynastego. Najpierw zobaczyłam esemesy od znajomych z UK, pełne naprawdę brzydkich wyrazów, którzy pisali, co chcieliby zrobić Borisowi Johnsonowi, a potem – ponieważ zafascynowana angielskim obłędem nie mogłam przestać scrollować telefonu – nieodgadniony algorytm wyrzucił mi, pośród treści pełnych lamentu nad Brytanią, utwór rapowy młodego człowieka w bordowym sweterku, skrywającego się pod pseudonimem Mata. I tak właśnie na dobre przestałam martwić się brexitem, koszula bliższa ciału, albo bordowy sweterek. Wielkiej Brytanii i tak nie da się już uratować, a nasze dzieci może jeszcze tak.
Utwór „Patointeligencja” w ciągu doby od wrzucenia do sieci miał milion odsłon. Wiele z nich musieli natrzaskać 40-latkowie, bo kiedy weszłam na Facebooka, zobaczyłam, jak koleżanki i koledzy z roczników 70. i 80. na przemian załamują ręce nad tym, co właśnie zobaczyli w linkowanym ochoczo utworze, pisząc, że jednak szok, uderzają się we własne i cudze piersi, pisząc, że się boją być rodzicami, albo mówią: ej, za naszych czasów też tak było, tylko w innych dekoracjach. A potem się kłócą ze sobą, dyskutując zażarcie nie tylko o tym, czy można odnaleźć swoje doświadczenia sprzed lat w tym, co proponuje Mata, ale także o tym, jaki procent młodzieży ma problem ze zbyt dużą ilością pieniędzy, tak że nawet „dilerka dla sportu, a nie żeby przetrwać”. Bo za naszych czasów to jednak nie dla sportu i w wielu miejscach innych niż opiewane w utworze domy klasy średniej, nadal nie dla sportu.
Na teledysku grupka chłopaków stoi na tle budynku jednego z najlepszych warszawskich liceów. Mury Batorego wyrastają za plecami Maty, który rapuje o narkotykach, przygodnym a brutalnym seksie na wycieczkach szkolnych, jak z planu chamskiego pornola, o imprezach, o samobójstwach, o xanaksie podbieranym matce, o rodzicach z klasy średniej pragnących zapewne dać dzieciom wszystko, a dających wyraźnie nie to, co trzeba. Chłopcy wyglądają wypisz wymaluj jak dzieciaki niektórych znajomych, możliwe nawet, że niektórzy właśnie nimi są. A to się rodzice zdziwią!
Czytaj także: Monika Ochędowska: Jestem Mata, ksywkę wymyślił mi papa
Problemy przebodźcowanego i najpewniej zbyt „zaopiekowanego” pokolenia dzieciaków z tzw. dobrych domów, którym rodzice – sami niemający w młodości zbyt wiele – dorobiwszy się, postanowili dać wszystko, wykrzykuje rozpaczliwym głosem Mata w białej koszuli, pod „bawełnianym sweterkiem” (w którym „wciągana jest kreska”). I zdaje się tym krzykiem pisać jakiś manifest. Wnioskując po reakcjach – wyszło mu nieźle, w coś najwyraźniej trafił boleśnie, tak rozumiem to, co się wydarzyło, gdy został odczytany w piątkowy poranek przez rodziców, którzy zamarli z nosami w komórkach nad porannym latte, w SUV-ach jadących do pracy w Mordorze na Domaniewskiej itp., itd.
„My to patointeligencja, katolickie przedszkola, strzeżone osiedla, kurator angielski i gegra” – powiada Mata i nagle robi się wszystkim cholernie smutno, że tyle wysiłku, tyle kredytu we franku albo i złotym, żeby każde z dzieci miało ten swój własny pokój, co nam go brakowało, tyle żył wyprutych w robocie, tyle godzin spędzonych w aucie podwożącym do szkoły i na lekcje dodatkowe, tyle węglowego śladu po wspólnych dorocznych wakacjach w Tajlandii, tyle tyle tyle, a wychodzi na to, że jak zawsze jest to samo. Myśleliśmy sobie może, że jak im dużo damy, to już nie będzie takich nocy jak ta, gdy dawno dawno temu było sto dni do matury i Chmielu z klasy mojego brata skoczył z dachu wieżowca. Myśleliśmy pewnie, że da się uniknąć takich rzeczy, jak ta, gdy Mariusz z mojej klasy przed maturą trafił do więzienia za handel narkotykami w szkole, myśleliśmy może, że „łosoś i jazzowa kolęda” uchronią ich i nas przed wielką pustką. A tymczasem „zacząłem robić te rapy, bo już miałem, kurwa, tak dość tego ciepła i piękna”, krzyczy Mata, i co mu na to odpowiedzieć?
Zajrzałam na wszelki wypadek do dwóch książek wydanych przed laty przez dwóch absolwentów tego samego prestiżowego liceum Batorego, czyli do „Heroiny” Tomasza Piątka oraz „Masali” Maksa Cegielskiego, którzy opisywali swoje młodzieńcze przygody z narkotykami i tym wszystkim, czego tak boimy się dziś dla swoich dzieci.
Możliwe, że podstawową różnicą jest to, że dziś świat żyje w poczuciu, jakby wszystko dało się kupić, także bliskość i miłość własnych dzieci. Lub – jak ujęła to moja przyjaciółka – zastąpić kasą relacje. Bo ten kawałek Maty jest chyba przede wszystkim o rodzicach, nie o dzieciach, i dlatego robi takie wrażenie.
Jeśli zatem jesteście rodzicami nastolatków, przed wigilią, łososiem i jazzową kolędą koniecznie zobaczcie, co też tam sobie rapuje Mata, może się przyda przy opłatku. Wesołych Świąt! ©
CZYTAJ TAKŻE