Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sprawa najpierw trafiła do prokuratury, która jednak umorzyła postępowanie z powodu przedawnienia. Ale w uzasadnieniu zaznaczono, że „zgromadzony dotychczas materiał dowodowy wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu objętego dochodzeniem”. Pani Monika wniosła sprawę też do nuncjatury i w tej chwili toczy się postępowanie wyjaśniające prowadzone przez watykańską Kongregację Nauki Wiary.
W reakcji na zarzuty o wielokrotne i wieloletnie molestowanie seksualne bp Szkodoń w oświadczeniu na stronie internetowej Archidiecezji Krakowskiej napisał: „Stanowczo oświadczam, że przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić”. Choć nikt nie był świadkiem tego, co działo się w biskupim apartamencie, rodzina pani Moniki uważająca do niedawna jeszcze biskupa za „przyjaciela domu” potwierdza, że łączyła go z ich córką „wyjątkowa” więź. Bp Szkodoń zapewnia, że zależy mu na „szybkim poznaniu pełnej prawdy”, ale uważa, że padł ofiarą zemsty Moniki i jej ojca, którzy obwiniają go o rozpad jej małżeństwa.
Przyjęta przez niego linia obrony ma jednak słabe punkty. Z drugiej strony ani w słowach i postawie domniemanej ofiary, ani jej najbliższego otoczenia nie widać wrogości do Kościoła czy szukania osobistego rewanżu, poza domaganiem się sprawiedliwości. Na razie jedno jest pewne: mylił się abp Marek Jędraszewski oceniając całą sprawę jako „absolutnie niepewną”. Dziś, gdy znamy uzasadnienie prokuratury, widać, jak błędna jest to ocena.
CZYTAJ WIĘCEJ