Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeszcze w marcu Polska może stać się państwem goszczącym najwięcej uchodźców w świecie. Tylko w ciągu pierwszych 18 dni od ponownej inwazji Rosji na Ukrainę przyjechało do nas 1,8 mln ludzi. Tempo tego eksodusu szybko nie osłabnie. Już natomiast, co normalne przy nadzwyczajnej mobilizacji, słabną siły i możliwości pomagających.
Przyjęta ekspresowo ustawa o pomocy uchodźcom to krok w dobrym kierunku: zapewnia im legalność pobytu (przez półtora roku, z możliwością przedłużenia), dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej i rynku pracy, oraz symboliczną pomoc finansową. Ma też umożliwić wypłatę świadczeń osobom, które goszczą Ukraińców. Jeśli przepisy zadziałają dobrze, sprawią, że uchodźcy w praktyce przestaną być uchodźcami. Państwo musi jednak poprawić warunki w przepełnionych ośrodkach recepcyjnych, uruchomić programy integracyjne i informacyjne. Nie ma potrzeby wymyślania koła. Wzorce integracji, te dobre i te złe, są choćby za naszą zachodnią granicą.
Jacek Taran: W krakowskim hostelu interwencyjnym na zmęczonych twarzach rodzą się uśmiechy.
Pasem transmisyjnym dla tych doświadczeń są organizacje pozarządowe – a z wieloma z nich władza jest od dawna na ścieżce wojennej. Napięcie między prawicowym rządem i (najczęściej) liberalno-lewicowymi NGO-sami spotęgowało się w 2021 r. za sprawą kryzysu na pograniczu białoruskim. Rząd mówił wtedy o wykorzystywaniu migrantów przez Łukaszenkę. Organizacje – o nieludzkich praktykach służb. Echa tego konfliktu słychać i teraz, w chwili, gdy z wszystkich polsko-polskich sporów najmniej potrzebujemy właśnie tego.
Oto czas na taktyczny sojusz między państwem a organizacjami pozarządowymi, za sprawą którego na chwilę udałoby się puścić w niepamięć różnice ideologiczne. Jeszcze przez wiele dni, już nie tylko na dworcach i granicach, ale w całej Polsce, będzie trwał swoisty triaż: oddzielanie potrzeb pilnych i ważnych od tylko ważnych. Według ONZ dalsza eskalacja wojny może trzykrotnie zwiększyć liczbę uchodźców. Taki taktyczny sojusz leży więc w interesie wszystkich: uciekinierów, państwa i NGO-sów. Co więcej, bez siebie nawzajem jego dwa ostatnie elementy po prostu nie dadzą rady.
Marek Rabij rozmawia z uchodźcami z Ukrainy: Stojąc już w drzwiach mieszkania, spytałam męża, czy niczego nie zapomnieliśmy. „Musimy zapomnieć o wszystkim, co było do tej pory naszym życiem” – odpowiedział.
Stosunkowo silna jak dotąd pozycja Polski podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej ma dwa źródła. Pierwszym, „twardym”, jest nasze uczestnictwo w NATO i UE. Drugim – ów nowy „karnawał Solidarności”, masowa mobilizacja Polaków do pomocy Ukraińcom, soft power, którą właśnie dostrzega świat. Po nadludzkim wysiłku przyszło jednak pierwsze zmęczenie. A to dopiero początek – przed nami miesiące i lata układania sobie wspólnego życia. Czekają nas, jak zawsze w takich sytuacjach, konflikty – choćby o pracę czy rozmaite aspekty równouprawnienia. Wypatruje ich także – i z pewnością będzie się je starała aktywnie wzbudzać – machina propagandowa Kremla, która w naszym obecnym, przyfrontowym położeniu, w skłócaniu Polaków z Ukraińcami (oraz Polaków między sobą) nie będzie się ograniczać do wątków historycznych.
Czytaj także: O co toczy się wojna w Ukrainie. Dwa scenariusze
Pierwsze, niepokojące sygnały już są: dziennik „The Guardian” informuje o ludziach przewożonych przez Białoruś znad granicy polskiej w stronę Ukrainy, skąd mieliby przedostać się do Polski – Moskwa i Mińsk świetnie wiedzą, jak duży potencjał ma nasza wewnętrzna kłótnia o migrację z Bliskiego Wschodu.
„Damy radę!” – powiedziała Niemcom kanclerz Angela Merkel, gdy jesienią 2015 r. ich kraj otwierał się na milion uchodźców i migrantów z Bliskiego Wschodu. I my damy radę – jeśli tylko struktury państwa i organizacje społeczne będą działać w zgodzie.
Posłuchaj: Jak pomóc Ukrainie