Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PROF. KAROL TARNOWSKI: ŚWIĘTOŚĆ NIE CHRONI PRZED ŚLEPOTĄ
Temat doskonale wpasowuje się w potrzeby „pyskursu” – emocjonalnego, moralnie wzmożonego dyskursu, który pozwala jeszcze bardziej zdemonizować przeciwnika. Pomagają w tym rzucające się w oczy po obu stronach przypadki instrumentalizacji krzywdy, nadinterpretacje i wybiórcze uznawanie wiarygodności źródeł. Wygląda na to, że skrajnie odmienne nurty mają tę samą przypadłość. Zaczyna się ona od porzucenia opowieści o źdźble i belce w oku.
Po obu stronach podziału „rządzący–opozycja” najbardziej zagorzali rzucili się do szarży, głęboko wierząc, że racja jest po ich stronie. W swojej zapalczywości nie zadają sobie podstawowego pytania: „co, jeśli przegramy?”. Wydaje im się, że odważnik, który rzucili na szalę, ma taką wagę, że nic nie jest w stanie się z nim równać. Jednak nawet najnowsza polityczna historia pełna jest przykładów takich chybionych kalkulacji. Gdy wiosną 2019 r. ukazał się film „Tylko nie mów nikomu”, wśród opozycyjnego komentariatu panowało przekonanie, że to obali i Kościół, i PiS. Wyników wyborów z kolejnych 15 miesięcy nie trzeba chyba nikomu przypominać. Z kolei osiem lat wcześniej PiS głęboko wierzył, że sprawa katastrofy smoleńskiej jest tak oczywista, iż nie sposób nie uczynić z niej jednego z głównych przesłań kampanii wyborczej. Też z wiadomym skutkiem. Dopiero cztery lata później, gdy temat został na czas wyborów odsunięty w głęboki cień, partii udało się przebić „szklany sufit”. Sam Smoleńsk zaś, choć pozostał dzielącą społeczeństwo zadrą, nawet po objęciu rządów przez PiS nie wpłynął już na zmianę niczyjego zdania – ani w jedną, ani w drugą stronę.
CO WOJTYŁA WIEDZIAŁ NAPRAWDĘ
Język polski ma na chybione rozochocenie specjalne słowo – przeszarżować. Czy któraś ze stron tak zrobi? Dziś nie da się tego przewidzieć. Tak jak przy każdych wcześniejszych wyborach, o ostatecznym balansie zadecydują dziesiątki mniejszych odważników. Sprawa jednak doskonale pokazuje, czym różni się sytuacja obozu władzy i opozycji. Dla PiS nie jest problemem raz jeszcze ustawić się w jeden szereg. Tymczasem poszczególne nurty opozycji – idąc za głosem zarówno swoich wyborców, jak za osobistymi poglądami posłów – wybrały trzy różne rozwiązania. Nie jest to jednak wcale wyrazem słabości. Wręcz przeciwnie: jeśli wczytać się w sondaże, właśnie to dużo lepiej oddaje zróżnicowane odczucia polskiego społeczeństwa. Choć są jeszcze tacy, którym zwarcie dwóch obozów jest na rękę, bo liczą, że oba przegrają. Nadzieją Konfederacji są np. wyborcy, dla których autorytetem nie jest już Kościół, lecz którzy reagują alergicznie na wszelkie przejawy postępowej „cancel culture”.
Wielu ludziom pozostaje jedna, stara modlitwa – w której złączyć mogłaby się ta część Kościoła, którą mierżą sojusze ołtarza z tronem, i ta część opozycji, która chciałaby przywrócenia ładu, nie zaś jego przenicowania – „chroń nas, Panie Boże, od przyjaciół”.