Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie tak dawno przecież macherzy z Hollywood odkryli na przykład istnienie dziewcząt, które – jako uniwersalne ludzkie podmioty – mogą być, dajmy na to, ważnymi bohaterkami filmów dla dzieci. Co więcej, wbrew licznym wcześniejszym ich przedstawieniom, nie muszą wcale tkwić martwe w szklanych trumnach albo zamknięte w wysokich wieżach oczekiwać przybycia sprawczych książąt na białych koniach, lecz mogą trzymać los we własnych rękach.
Kiedy w związku z tym odkryciem pojawiły się na scenie Merida Waleczna, Jesse z „Toy Story”, Fiona ze „Shreka”, Hermiona Granger czy Mulan, okazało się, że ryzyko się opłaciło. Koszulki z Meridą i piórniczki z Hermioną też mogą się dobrze sprzedawać. Bycie dzielną dziewczynką jest więc w popkulturze fajne, zwłaszcza odkąd można je opakować i sprzedać. Ale rynek jest głodny! Może warto podjąć kolejne ryzyko?
Wygląda więc na to, o czym piszą Wendi Aarons i KJ Dell’Antonia w swoim zabawnym tekście opublikowanym niedawno w „New Yorkerze”, że oto nadchodzi nowa fala odkryć: popkultura nieśmiało zauważyła w końcu istnienie „kobiet w średnim wieku” i jeśli trend ów się utrzyma, będzie to przewrót zaiste kopernikański.
Autorki prześmiewczego tekstu (tytuł nawiązuje do piosenki Neila Diamonda „Girl You’ll Be a Woman Soon” i brzmi „Girl, you’re a middle-aged woman now”) dają twórcom kilka podpowiedzi, jak pokazywać bolączki „kobiet w pewnym wieku”, korzystając z istniejących już tropów filmowych i literackich. I tak na przykład w miejsce bestsellerowej „Kobiety w oknie”, kryminału, który rozszedł się po świecie w milionach kopii, autorki mówią o „Kobiecie w średnim wieku w oknie”, czyli historii 50-latki podróżującej pociągiem do pracy, widującej regularnie na swej trasie migdalącą się parę zakochanych. Gdy jej kąśliwe skargi na ów duet składane konduktorowi nie przynoszą skutku, kobieta szykuje sobie transparent „Hej, to nie będzie trwało wiecznie!” i z satysfakcją wyjmuje go zza pazuchy, zawsze gdy mija gruchające miłośnie gołąbeczki.
Aarons i Dell’Antonio proponują znacznie więcej takich rozwiązań dla poszukujących inspiracji scenarzystów i pisarzy, pomyślałam więc, że może i w Polsce można by pokusić się o podobne wsparcie dla lokalnej popkultury. I tak obok „Testosteronu”, rozrywkowej opowieści o trzydziestoletnich facetach i ich sympatycznych rozterkach, można by zaproponować na przykład film „Progesteron”, o kobietach po pięćdziesiątce próbujących przetrwać w świecie, w którym osoba z menopauzą funkcjonuje trochę na zasadach starej oszalałej wiedźmy, trochę na zasadzie produktu z kończącą się datą ważności, trochę na zasadzie wdrożenia do roli darmowej opiekunki swoich starych rodziców. Bogactwo motywów do opracowania! Żal nie wziąć na warsztat!
A na przykład taki „Spis cudzołożnic w średnim wieku”? To kolejna naprawdę ciekawa propozycja do przemyślenia – bohaterka tej powieści podróżnej krąży po Krakowie i wśród oparów papierosowego dymu i aromatu koniaczku opowiada spragnionym pikantnych szczegółów czytelnikom o swoich podbojach miłosnych, o zdobywaniu mężczyzn niemogących się oprzeć jej dojrzałej seksualności, zwłaszcza tych młodych, skuszonych jej doświadczeniem i osiągnięciami chłopców, co to potrzebują przewodniczki po skomplikowanym świecie. Samograj! Bierzcie i piszcie!
A może obok bestsellerowej nad Wisłą „Serotoniny”, czyli historii o problemach z libido doświadczanych przez znudzonego a sytego Francuza po pięćdziesiątce, warto byłoby opracować na przykład powieść „Estradiol”? Rzecz o kobiecie w tym samym wieku, której spada estradiol i która trafia prosto w młyn polskiej służby zdrowia? Albo o takiej, która odesłana została przez lekarza z SOR, bowiem jej objawy ataku serca były inne niż te u mężczyzny, czyli nieswoiste z punktu widzenia medyka nauczonego jedynie męskich objawów zawału? Po prostu widzę tę scenę, gdy kobieta słyszy: „Proszę przestać histeryzować, nic pani nie jest”. Taka scena naprawdę sama się pisze!
Możliwe, że okaże się – jak w przypadku odkrycia „figury sprawczej dziewczyny” – że na świecie, także wśród odbiorców kultury, istnieją tacy, którym opowieść o kobiecie w średnim wieku może coś przypominać. Chociażby własne życie. Możliwe nawet, że historia wkraczającej w wiek średni istoty ludzkiej płci żeńskiej okaże się jakoś uniwersalna. Może – wbrew tekstom kultury – tacy ludzie też gdzieś tam w świecie istnieją? Oczywiście zarówno amerykańskie autorki z „New Yorkera”, jak i ja zdajemy sobie sprawę z ryzyka podejmowania niepopularnych tematów. Ale skoro udało się wytworzyć modę na jedzenie wolne od glutenu, może popkultura znajdzie też sposób na opowieść o „kobietach w pewnym wieku”? ©