Jadwiga Staniszkis: Intelektualistka i logika chóru

Już sam fakt, że Jadwiga Staniszkis starała się mówić o polskiej polityce tak, jakby było to pole, które współtworzą ludzie, a nie ludzie i potwory, było czymś jak na tutejsze obyczaje niespotykanym.

25.04.2024

Czyta się kilka minut

Jadwiga Staniszkis // Fot. Beata Zawrzel/REPORTER

W wielu postach i tekstach, w których wspominano zmarłą 15 kwietnia profesor Jadwigę Staniszkis, przewijały się kąśliwe uwagi co do jej politycznych wyborów i zaangażowań. Przewijały się wśród zwolenników różnych opcji, Staniszkis bowiem, wyrażając poparcie raz pod adresem Kaczyńskiego, raz Tuska, raz obozu prawicy, a raz obozu liberalno-lewicowego, przez ostatnie lata zdążyła się w zasadzie narazić prawie wszystkim. A na pewno obu tym coraz bardziej zwaśnionym, coraz bardziej monolitycznym obozom, z których każdy usiłuje przekonać społeczeństwo, że ten drugi to czyste zło, a dobro i jasność w stu procentach znajdują się tylko po jego stronie.

Tymczasem prof. Staniszkis zdecydowanie odrzucała ów zgrubny podział. A kiedy deklarowała akces do którejś flanki – zazwyczaj tej, która nie była akurat u władzy (co miało również pewien etyczny wymiar) – nie wiązało się to u niej z nienawiścią i pogardą wobec oponentów. Przeciwnie, wiązało się raczej z pogłębioną, wielostronną analizą procesu politycznego, motywacji, a niekiedy również prywatnej historii danego polityka czy polityków. 

Nie było to jednak nigdy kuglarskie psychologizowanie – czyli sprowadzanie mnogości spraw wyłącznie do czyichś indywidualnych uwarunkowań, emocji, problemów lub ambicji – lecz zawsze panoramiczne ujęcie, w którym, owszem, znajdowało się miejsce także dla szczypty psychoanalizy. Efekt, jaki w ten sposób prof. Staniszkis uzyskiwała, stanowił dokładną odwrotność paradygmatu polskich politycznych wojen, bo prowadził do uczłowieczania, odpowiednio, Kaczyńskiego lub Tuska, nie zaś do ich regularnej i zajadłej dehumanizacji.

Staniszkis o Kaczyńskim i Tusku

Już sam fakt, że autorka „Ontologii socjalizmu” starała się mówić o polskiej polityce tak, jakby było to pole, które współtworzą ludzie, a nie ludzie i potwory, ludzie i humanoidy, ludzie i degeneraci, było czymś jak na tutejsze obyczaje niespotykanym. By nie powiedzieć – rewolucyjnym. Nie mniej rewolucyjne było i to, że prof. Staniszkis zmieniała zdanie. Przy czym za każdym razem dobrze wiedziała, dlaczego to robi. I charakterystycznym, rzeczowym, starannie oczyszczonym z afektu tonem tłumaczyła, co się w jej ocenie sytuacji – i z jakiego powodu – zmieniło oraz jakie wartości określają jej polityczne afiliacje. 

Tu znowu rzecz niecodzienna: najpierw zestaw wartości jako punkt odniesienia, a dopiero potem partyjne sympatie lub antypatie, w zależności od tego, kto na danym etapie najpełniej te wartości realizuje, a kto wręcz przeciwnie. Również taka kolejność – rzekłbyś: co najmniej zdroworozsądkowa – okazywała się czymś egzotycznym w warunkach totalnej polaryzacji, gdzie sama myśl, że „nasi” mogą czegoś nie robić doskonale, albo że „oni” mogą coś robić niezgorzej, uchodzi za najcięższą herezję.

Nic więc dziwnego, że tak właśnie po tych obu stronach ją wspominano, zamiast, wobec tego, co mówiła, przyjąć – przede wszystkim z korzyścią poznawczą dla siebie – zgoła odmienną postawę. Np. w miejsce dogmatu, że skoro widziała coś pozytywnego w odpowiednio Kaczyńskim bądź Tusku, to znaczy niechybnie, że albo postradała zmysły, albo zdradziła, zadać sobie jedno pytanie. Brzmi ono: a co, jeśli ona w tych ludziach potrafiła dostrzec takie cechy, których my z różnych powodów dostrzec nie byliśmy w stanie? Lub też – mniej lub bardziej świadomie – dostrzec po prostu nie chcieliśmy? 

Co, jeśli – przyjmijmy roboczą hipotezę – jej krytyka pod adresem obozu, z którym się identyfikujemy, wynikała nie ze złej woli czy utraty kontaktu z rzeczywistością, lecz z tego, że, podobnie jak wszędzie indziej, tak i wśród „nas” ludzie popełniają błędy, powodują się niskimi pobudkami, zachowują podle i wrednie? I co, jeśli jej pozytywna ocena jakichś posunięć i działań „tamtych” brała się z okoliczności, że i „tamtym” zdarzają się czasem dobre uczynki, nie zaś wyłącznie uczynki straszne oraz moralnie odrażające?

Staniszkis: poza utartym szlakiem

Oczywiście wiadomo, że tego typu eksperyment niesie poważne ryzyko wystąpienia dysonansu poznawczego – a jest to stan, którego, jako ludzkość, usiłujemy za wszelką cenę unikać. No ale w tym przecież największa, wydawałoby się, powinność intelektualistów, żeby nie sprzyjać ewolucyjnie w nas zaprogramowanym tendencjom do redukowania dysonansów, lecz raczej, żeby te dysonanse – o ile zachodzą po temu zasadne przesłanki – w nas wywoływać. Prof. Staniszkis robiła to przez całe życie bardzo umiejętnie, obudowując każdy dysonans solidną, niekiedy może nawet zbyt solidną, bo dla części odbiorców hermetyczną, analizą. I za to – między innymi – powinniśmy być jej wdzięczni, a nie redukować wywoływane przez nią dysonanse najprostszym sposobem: odsądzając ją od czci i wiary.

Niestety, żyjemy w epoce, w której obowiązuje logika chóru. Ktokolwiek proponuje inną nutę albo też sugeruje, że w tym drugim chórze także potrafią złapać melodię, ten skazuje się na banicję. Problem polega na tym, że najbardziej cierpi na tym jakość wykonania. Chóry odporne na dostrzeganie dysonansów śpiewają coraz gorzej i tylko gorzej. Zarazem jest to znana historyczna prawidłowość, że ludzi burzących utarte szlaki, po których płyną zbiorowe poglądy i emocje, nic dobrego ze strony zbiorowości zazwyczaj nie spotyka. Warto jednak pamiętać, że od tego mamy rozum, żeby się z takich szlaków uwalniać. I Jadwiga Staniszkis była tego wzorcowym przykładem. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Intelektualistka i logika chóru