Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa dopuszczenie sportowców z Rosji i Białorusi do udziału w przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu „na surowych warunkach” – mogliby wystartować w zawodach jako „neutralni”, a więc nie pod flagą narodową, a także pod warunkiem, że „nie wspierają aktywnie wojny na Ukrainie” i „w pełni przestrzegają światowego kodeksu antydopingowego”. O stanie świadomości władz MKOl świadczy już choćby to ostatnie zastrzeżenie, bo przecież akceptacja kodeksu antydopingowego musi być w sportowych zmaganiach rzeczą niepodlegającą dyskusji; zarazem stanowi ono przypomnienie precedensu, w którym ukarana za systemowe stosowanie dopingu Rosja mogła jednak wysłać niektórych swoich sportowców na igrzyska w Tokio i Pekinie właśnie pod flagą neutralną.
MKOl zasłania się sloganami o tym, że „żaden sportowiec nie powinien być wykluczony z zawodów wyłącznie na podstawie paszportu”, ale tak naprawdę wypuszcza balon próbny, badając poziom oburzenia, jaki wywoła ta propozycja. Na razie jest ono spore – dał mu wyraz nie tylko prezydent Ukrainy, ale także np. przedstawiciele krajów nordyckich, przypominający w liście do władz światowego olimpizmu, że „sytuacja związana z wojną w Ukrainie nie uległa zmianie”. Minister Kamil Bortniczuk wziął udział w telekonferencji przedstawicieli 35 państw, których większość opowiedziała się za podtrzymaniem zasady bezwzględnego wykluczenia sportowców z Rosji i Białorusi. Niektórzy polscy politycy mówili w tym kontekście nawet o bojkocie igrzysk.
CZYTAJ TAKŻE: ROSJA URUCHAMIA NARZĘDZIA NACISKU, BY UMOŻLIWIĆ SWOIM SPORTOWCOM START W IGRZYSKACH. ARTYKUŁ ANNY ŁABUSZEWSKIEJ >>>
Ale MKOl ma dużo więcej problemów: wybór organizatora zimowej olimpiady w 2030 r. opóźniono o rok, a rzecz nie tylko w globalnym ociepleniu i trudnościach ze znalezieniem naśnieżonych stoków. Społeczeństwa demokratycznych krajów, np. Szwajcarii czy Niemiec, nie godzą się na organizację masowej imprezy w Alpach ze względu na zagrożenie środowiskowe. Chodzi także o koszty i wątpliwości, jakie rodzi podatność MKOl na korupcję. W olimpizmie powtarza się sytuacja znana ze świata futbolu, gdzie prawo organizacji mundiali coraz łatwiej zdobywają dyktatury, nieliczące się z kosztami i głosem własnych obywateli. ©℗