Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomimo zwycięstwa w wyborach parlamentarnych obóz prezydenta Emmanuela Macrona stracił bezwzględną większość we francuskim Zgromadzeniu Narodowym. Na główną siłę opozycji awansował szeroki blok lewicy pod wodzą radykała Jeana-Luca Mélenchona. Według oficjalnych wyników, koalicja Macrona Ensemble! (Razem!) zdobyła 245 mandatów w liczącej 577 członków izbie niższej parlamentu. Drugie miejsce zajął blok lewicy Nupes, czyli Nowa Unia Ludowa Ekologiczno-Socjalna (131 deputowanych), trzecie nacjonalistyczna prawica pod wodzą Marine Le Pen (89 deputowanych), a czwarte tradycyjna prawica, tj. Republikanie (61 deputowanych).
„Policzek dla Macrona”, „Groźba paraliżu”, „Nupes wdziera się do parlamentu” – to niektóre tytuły prasowych komentarzy. Liberalny dziennik „Le Monde” podkreśla, że koalicja prezydencka jest odległa od bezwzględnej większości w izbie niższej, wobec czego pojawia się ryzyko całkowitego impasu politycznego. Według gazety w obozie Macrona słychać już głosy, że za rok trzeba będzie rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory.
Komentatorzy nad Sekwaną zwracają też uwagę, że wobec braku większości prezydent będzie miał związane ręce, a planowane przez niego reformy – w tym podwyższenie wieku emerytalnego z 62 do 65 lat czy modernizacja instytucji państwa – stoją pod znakiem zapytania. Podobne kłopoty może mieć Macron w polityce zagranicznej. Tym bardziej że główne siły opozycyjne – zarówno Mélenchon, jak i Le Pen – sprzeciwiają się obecnemu kursowi prezydenta, tj. wzmocnieniu NATO oraz politycznemu i militarnemu wspieraniu Ukrainy w konflikcie z Rosją.
Wybory są niewątpliwym sukcesem Mélenchona, któremu po kwietniowych wyborach prezydenckich udało się zjednoczenie ogromnie podzielonej lewicy. Pytanie tylko, czy stworzony naprędce sojusz radykałów, socjalistów, komunistów i zielonych przetrwa próbę czasu.
Zobacz także: CZY KORSYKA ODPŁYNIE OD FRANCJI? Nad należącą do Francji od ponad 250 lat słoneczną wyspą wiszą demony przeszłości >>>>
Zasługą lewicy jest to, że do kampanii przebił się wreszcie kluczowy temat walki z emisją gazów cieplarnianych. O jego aktualności niech świadczy fakt, że w wyborczy weekend cała Francja i kraje sąsiednie spływały potem: na francuskim południu temperatury przekroczyły 40 stopni Celsjusza. Ta kanikuła może w pewnej mierze usprawiedliwiać niską frekwencję – 19 czerwca do urn poszło tylko 46 proc. uprawnionych.