Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na zakończenie pełnienia urzędu przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski złożył w czwartek kurtuazyjną wizytę nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce. 13 i 14 marca w Warszawie biskupi wybiorą nowe władze Episkopatu.
Wśród polskich biskupów abp Gądecki cieszy się niekwestionowanym autorytetem – gdyby statut KEP przewidywał dla przewodniczącego trzecią kadencję, najprawdopodobniej znowu zostałby wybrany. W ciągu tych dwóch pięcioletnich kadencji obserwowaliśmy spektakularną przemianę: od propagatora dialogu, inicjatora Dnia Judaizmu w polskim Kościele, do nieformalnego przywódcy światowych katolickich konserwatystów, który jedną skargą jest w stanie zmienić postępowanie Watykanu. Co ciekawe, według najbliższych współpracowników metropolity poznańskiego, wcale nie zabiegał o taką karierę. To raczej splot różnych okoliczności wyniósł abp. Gądeckiego na taką pozycję.
Urodził się w 1949 r. w Strzelnie w Wielkopolsce (w październiku osiągnie wiek emerytalny i złoży rezygnację z pełnienia urzędu arcybiskupa poznańskiego). Święcenia kapłańskie otrzymał w 1973 r. Jest świetnie wykształconym biblistą – studiował w Rzymie i Jerozolimie. Włada językiem angielskim, włoskim, francuskim, niemieckim i rosyjskim. Gnieźnieńskim biskupem pomocniczym został w 1992 r. W 2002 r. Jan Paweł II mianował go arcybiskupem poznańskim. W 2014 r. został wybrany przewodniczącym Konferencji Episkopatu. Jego wybór traktowany był wtedy jako „opcja umiarkowana”. Jak dowiedział się wówczas „Tygodnik”, konkurentami Gądeckiego byli uznawany za „liberała” kard. Kazimierz Nycz i „twardogłowy” metropolita częstochowski abp Wacław Depo.
Międzynarodowa pozycja Gądeckiego szybko wzrosła podczas dwóch odsłon synodu biskupów poświęconego rodzinie w latach 2014 i 2015, na którym dyskutowany był m.in. postulat komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach. Abp Gądecki twardo stanął w obronie nauczania Jana Pawła II, dopuszczającego rozwodników do komunii pod warunkiem całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej. Stanowisko polskiego hierarchy wzbudziło entuzjazm zwłaszcza wśród wpływowych amerykańskich konserwatystów.
Tymczasem, jak przekonywał na tych łamach w 2021 r. bliski współpracownik poznańskiego metropolity ks. Mirosław Tykfer, Gądecki przed synodem nie miał sprecyzowanego zdania – po prostu wypytał teologów moralistów, co sądzą na ten temat. Gdy Franciszek w posynodalnej adhortacji „Amoris laetitia” z 2016 r. dopuścił komunię dla rozwodników, zachodnie media wykreowały Gądeckiego na jednego z głównych przeciwników papieża, choć on sam nie dążył do konfrontacji. Pokazują to dzieje wytycznych, do których opracowania papieska adhortacja zobowiązywała lokalne Kościoły. Wiele z nich wsparło komunię dla rozwodników. Entuzjazm konserwatywnych portali wzrósł, gdy do mediów przeciekły w 2017 r. bardzo tradycyjnie brzmiące fragmenty rzekomo opracowywanego przez polskich biskupów dokumentu. Najprawdopodobniej wtedy zakulisowo interweniował Watykan. Dokument, który lada moment miał być głosowany, zdjęto z obrad kilku zebrań episkopatu. Polskie wytyczne ukazały się dopiero w 2018 r., a ich wymowa była zdumiewająco harmonijna z „Amoris laetitia”. Mowa jest w nich o szczegółowych warunkach podejmowania niesprecyzowanej „decyzji”, tak jakby autorzy bali się wprost mówić o komunii dla rozwodników. Niewątpliwie za takim „salomonowym” rozwiązaniem stał autorytet abp. Gądeckiego.
Niektóre wypowiedzi poznańskiego arcybiskupa zakwalifikować można jako zaskakujące gafy. Szerokim echem odbił się jego list z 22 lutego 2022 r. do niemieckich biskupów, w którym bezpardonowo łajał ich za reformy Drogi Synodalnej. Biorąc pod uwagę, kto jest adresatem, autor listu chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, że przestrzeganie przed naukami społecznymi poprzez przypominanie ich flirtu z amerykańskim rasizmem sprzed stu lat musi wzbudzać konsternację.
Starcie arcybiskupów Gądeckiego i Bätzinga to starcie dwóch wizji Kościoła
Z kolei podczas krakowskiego ingresu abp. Marka Jędraszewskiego w 2017 r. abp Gądecki w homilii cytował fragment pism Grzegorza Wielkiego, brzmiący obraźliwie wobec świeckich: „Nie wypada, byś ty, biskup, który jesteś głową, na czyjąś zgubę słuchał ogona, czyli zbuntowanego człowieka świeckiego, skoro ty masz słuchać tylko Boga”. Kłóci się to z faktem, że archidiecezja poznańska należy do czołówki diecezji, jeśli chodzi o zaangażowanie świeckich.
I najbardziej bulwersująca wypowiedź (po watykańskim spotkaniu przewodniczących episkopatów w sprawie ochrony dzieci w lutym 2019 r.), brzmiąca jak usprawiedliwianie pedofilów: „Z jednej strony ogromny przemysł, który pompuje seksualność. A z drugiej strony od razu pałką w głowę tych, którzy poddają się temu przestępstwu”. Tymczasem to Gądecki stwarza przestrzeń do działania abp. Wojciechowi Polakowi jako delegatowi episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży, mimo silnej opozycji wielu biskupów.
Co zostawia po sobie Gądecki? Jakiego przywództwa potrzebuje teraz polski Kościół? Image wojownika sprawił, że autorytet poznańskiego metropolity był wśród hierarchów mocny. To powodowało, że w doraźnych sprawach Gądecki był skuteczny. Dzisiaj jednak, w szybko zmieniającym się świecie, potrzebny jest przywódca o podobnie silnym autorytecie, ale patrzący w przód – nie wstecz.