Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ANNA GOC: Dwa lata więzienia, dziesięć lat zakazu posiadania zwierząt i nawiązka finansowa dla schroniska dla zwierząt – to wyrok dla 32-latka, który zagłodził psa. Czy jest on przełomowy?
MICHAŁ DĄBROWSKI, DYREKTOR TOZ: Na pewno jest jednym z wyższych, choć zwiększanie kar dla sprawców przestępstw wobec zwierząt to proces, który obserwujemy od ponad dwudziestu lat.
Liczba zgłoszeń też rośnie?
Z roku na rok dostajemy ich coraz więcej. Wciąż dla niektórych zgłoszenie, że sąsiad źle traktuje psa, jest nie do pomyślenia. Zwiększa się jednak świadomość, że interwencja w takiej sytuacji jest czynem obywatelskim.
Tylko w ubiegłym roku otrzymaliśmy 34 tys. zgłoszeń.
Wydaje się, że to dużo.
Spora część z nich nie skończyła się odebraniem zwierzęcia. Właściciele często nie tyle robią krzywdę zwierzęciu, co nie radzą sobie z zapewnieniem mu opieki. W czasie pandemii masowo adoptowaliśmy zwierzęta. Lockdown się skończył, a przyzwyczajone do naszej obecności zwierzęta zachowywały się tak, że budziły czujność sąsiadów. Jeśli jednak widzimy psa, który zamiast 35 kg waży 17, nie mamy wątpliwości, że zwierzę trzeba odebrać.
Jak duża część spraw dotyczy zwierząt gospodarskich?
Około 17 proc. wszystkich zgłoszeń. Bywa, że zwierzę nie jest w najlepszej formie, bo jego właściciela coraz mniej stać na zapewnienie mu najpotrzebniejszych rzeczy, nawet jedzenia. Wtedy też staramy się pomóc.
Takich przypadków – w związku z rosnącymi cenami – jest coraz więcej. ©℗
MICHAŁ DĄBROWSKI jest dyrektorem zarządzającym Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce.
CZYTAJ TEŻ: DO CZEGO PRAWO MAJĄ ZWIERZĘTA
ADAM ROBIŃSKI: Polskie przepisy stwierdzają kategorycznie: zwierzę to nie rzecz. I zaraz potem dodają: czasami jednak nią jest.