Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Finansujemy szkoły specjalne, by „postawić weto absurdalnej, ideologicznej polityce edukacji włączającej” – powiedział Przemysław Czarnek.
ADAM ZAWISNY: Chodziło, jak później próbował precyzować, o Unię Europejską, która według niego dąży do likwidacji szkół specjalnych, chcąc wszystkich zmusić do nauki w tych ogólnodostępnych. Ale to nieprawda: Unia ani nie stawia takich postulatów, ani nie uzależnia wypłacania środków od likwidacji placówek.
Dzieci z niepełnosprawnościami mogą się uczyć w jednym z trzech modeli: specjalnym, integracyjnym i ogólnodostępnym. Jak one się mają do idei edukacji włączającej?
Do szkół specjalnych mogą chodzić wyłącznie dzieci z niepełnosprawnościami i z wydanymi orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Podkreślmy: mogą, gdyż w Polsce – i to jest plus naszego systemu – ostateczną decyzję podejmuje tu rodzic. W praktyce do szkół specjalnych chodzą głównie dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, a także część dzieci w spektrum autyzmu, który niekoniecznie oznacza niepełnosprawność, ale może znacznie utrudniać funkcjonowanie.
Z kolei do placówek integracyjnych idą zarówno dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego, jak i te bez niego – od zwykłych szkół ogólnodostępnych różnią się tym, że dokonują rozróżnienia na dwie grupy. Dlatego też ideę edukacji włączającej – takiej, która obejmuje wszystkich razem, bez rozróżnień i etykiet – realizują w pełni tylko szkoły ogólnodostępne. Choć wiele placówek integracyjnych również zbliża się do tej idei.
Do przedszkoli i szkół ogólno-dostępnych chodzi ok. 70 proc. dzieci i uczniów z orzeczeniami. Jak na ich życie wpłyną słowa ministra?
Ta wypowiedź – najbardziej radykalny głos przeciw edukacji włączającej od lat – zaszkodzi tysiącom dzieci. Polskim problemem nie jest ani złe prawo, ani brak środków – jest nim mentalność. Gdy ośmiolatka mówi do kolegi z klasy, że jego obecność „obniża poziom nauki” – to sama sobie tego nie wymyśliła. Jeśli dyrektor czy nauczyciele ulegną tego rodzaju presji, to dziecko prędzej czy później wyląduje w szkole specjalnej, nawet jeśli nie ma ku temu wyraźnych wskazań. Nieprzypadkowo odsetek uczniów znajdujących się w takich szkołach jest niższy na początkowych etapach edukacji – a znacznie wyższy na dalszych. To efekt m.in. miękkich nacisków, nieprzyjaznej atmosfery czy wykluczenia lub wręcz znęcania się ze strony rówieśników, którego nauczyciele szkół ogólnodostępnych nie potrafią lub niedostatecznie starają się powstrzymać.
Pamiętajmy o kontekście: badania pokazują, że np. osoby w spektrum autyzmu są ponad dziesięciokrotnie bardziej narażone na kryzysy psychiczne, w tym zakończone samobójstwem, niż ogólna populacja, a czynnikami ryzyka są alienacja i wykluczenie. A więc zjawiska, które takie wypowiedzi, jak ta ministra, mogą tylko wzmocnić. ©℗
ADAM ZAWISNY jest wiceprezesem Stowarzyszenia Instytut Niezależnego Życia, członkiem Europejskiej Sieci Niezależnego Życia (ENIL), ekspertem w zakresie praw osób z niepełnosprawnościami.