Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zwykle przed maryjnymi świętami kulę się w sobie, czekając, jaką mądrość o Maryi i wynikające z niej zalecenia dla kobiet wygłoszą duszpasterze – na czele z biskupami.
A teraz jeszcze chodzą za mną te sukienki, które ponoć należałoby nosić dla Maryi w maju. Przejaw tej samej choroby duszpasterstwa: Matka Boska wciąż służy za foremkę do wypieku pobożnych kobiet i dziewcząt. Przykroi się i nas, i ją, i wyjdzie z tego postać skromna, cicha, posłuszna, ubrana jak trzeba. Pastele, kwiaty, rękaw za łokieć, sukienka za kolano. No i pozamiatane.
Z drugiej strony jest maryjny maj, miesiąc odświeżonych kapliczek, wstążek we wszystkich kolorach tęczy. Czas religijności wspólnotowej, ale potencjalnie bezklerykalnej, do której nie potrzeba księdza, mogą być same kobiety przy kapliczce. Biorę to i chętnie się skrzyknę z koleżankami, ale najpierw jeszcze spojrzę na słowa litanii niosącej setki lat tradycji. Z tradycją trzeba uważać, bo przetkana jest nicią kobiecości wprost wyjętej z patriarchalnych snów. A my, umówmy się, już nie chcemy wcielać niewieścich cnót ani być miłe i ładne. I ciche. Chcemy całego życia. Jestem przekonana, że nasza siostra Miriam chce go dla nas.
Odzyskać Marię z Nazaretu to feministyczna praca intelektualna i duchowa wykonywana od dziesięcioleci. Nieufność, wręcz podejrzliwość, jest w tej pracy podstawowym narzędziem. Obwąchuję więc litanię loretańską, zaglądam pod każdą linijkę, zastanawiam się, czy zagraża, jest neutralna albo czy karmi. Czy karmi moją wiarę, niesie się do nieba, czy splątuje i grzęźnie? I tak przez 55 maryjnych tytułów.
Sama już nie wiem. Jak wszyscy lubię piosenki, które znam, modlitwy też. Ale czy chcę się modlić tekstem, który chwali ją (Panno czcigodna, wsławiona, można…), obsesyjnie podkreśla czystość (Matko nieskalana, najczystsza, dziewicza, nienaruszona) i jeszcze pochyla się nad tą dziwną kobiecą istotą (najmilsza, przedziwna)? Czy bycie królową czegokolwiek, a aniołów zwłaszcza, jeszcze kogokolwiek porusza?
Litania loretańska jest jednak formą plastyczną, zmieniającą się ze względu na wydarzenia w świecie i teologii. Dodano do niej wezwanie „Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta” (1846), gdy wszedł dogmat o niepokalanym poczęciu. Potem „Królowo pokoju” (1917), bo trwała Wielka Wojna. „Królowo Wniebowzięta” (1950), bo ogłoszono kolejny dogmat. „Matko Kościoła” (1980), „Królowo rodzin” (1995) – dodał Jan Paweł II. Papież Franciszek dopisał ostatnio kolejne: „Matko miłosierdzia”, „Matko nadziei” i „Pociecho migrantów”. Aktualizacja litanii w sam raz na czas kryzysu uchodźczego i polityki polskiego państwa skutkującej cierpieniem i śmiercią. Tę ostatnią wyobrażam sobie, jak leży pod naszym granicznym płotem razem z chłopakiem z Afryki Subsaharyjskiej ze złamaną nogą i karteczką, że błaga o azyl. Kyrie eleison…
To skoro tak można sobie dopisywać i zmieniać, i skoro Watykan wciąż nie odkrył teologii feministycznej, a nawołuje ustami papieża, by ją tworzyć, to ja sobie przepiszę tę litanię po swojemu. Nie wystarczy czytać krytycznie ani pisać teologiczne pełne przypisów książki, potem trzeba to przekuć na praktykę, również praktykę liturgii i modlitwy.
W wyobraźni rozsypuję przed sobą maryjne wezwania litanii jak loteryjkę. Jedne odkładam na bok, inne dopisuję. Moim wewnętrznym dekretem na miejsce „Panno nad Pannami” wpisuję „Siostro nasza, Mario, módl się za nami!”. Zamiast „święta Boża Rodzicielko” wołam: „Która zgodziłaś się zostać Bożą matką”. Na dźwięk wezwania „Matko łaski Bożej” staje mi przed oczami scena u Elżbiety, więc notuję: „Kobieto solidarna z innymi kobietami. Troskliwa kuzynko, która idziesz wspierać Elżbietę, i która pokrzepiłaś się jej siłą. Nauczycielko międzypokoleniowej solidarności kobiet”. A potem dopisuję dalej:
Maryjo, Matko Jezusa, która usłyszałaś wezwanie Boże i na nie odpowiedziałaś.
Dziewicza, nietknięta ludzką ręką jak pierwotna puszcza.
O, niezawisła, suwerenna, decydująca o sobie.
Pragnąca naszej wolności, takiej, jaką Ty byłaś wolna.
Maryjo, która dzięki Duchowi Świętemu utworzyłaś
i nosiłaś w sobie ciało i krew Chrystusa.
Matko, która brałaś Go w swoje kobiece ręce i nikogo
to nie oburzało, módl się za nami, doświadczającymi
nierówności w Kościele.
Matko Kościoła, która pierwsza ufałaś,
że nadchodzi Chrystus.
Panno wierna, która nie zwątpiłaś w misję syna,
gdy życie było zupełnie zwyczajne.
Przewodniczko wskazująca w Kanie, kiedy już
nadszedł czas.
Opoko i matko nadziei, stojąca na przekór rozpaczy
pod krzyżem.
Prosta dziewczyno z Nazaretu, która nie potrzebujesz
zbyt wielu naszych słów.
Prorokini, wyśpiewująca zapowiedź nadejścia mesjasza,
pierwsza teolożko.
Żydowska matko, w której spotykają się
Stary i Nowy Testament.
Ty, w której krzyżują się dzieje historii zbawienia,
nadzieje i oczekiwania całego świata.
Wniebowzięta, przecierasz szlak, którym, jak Ty,
pójdziemy, by żyć wiecznie.
Módl się za nami, Siostro! ©