Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy Andrea wyciąga śpiącego synka z fotelika, słychać pukanie do drzwi garażowych. To dwie dziewczynki z Senegalu ze szkolnymi plecakami. Chciały się tylko przywitać, bo widziały, że kobieta wróciła do domu.
Andrea wita się z nimi, po czym w pośpiechu zamyka drzwi. Jej dwuipółletni synek Adrián właśnie się obudził i zaczyna głośno płakać. – To sąsiadki? – pytam, kiedy zaprasza mnie do swojego mieszkania. Kobieta zaprzecza, ale nie chce kontynuować tematu. Nie teraz.
Mieszka sama z synkiem i był to jej świadomy wybór. Ma skromne, ale przytulne mieszkanie, a połowę salonu zajmują porozrzucane na dywanie zabawki.
Andrea przeprasza mnie za nieposkładane ubrania, zostawione na fotelu. O szesnastej kończy pracę, a potem odbiera synka ze żłobka. Jej rodzice nie żyją i ze wszystkim musi radzić sobie sama.
– Pytasz, co było największym wyzwaniem? Nasze społeczeństwo. To wytykanie palcem, obgadywanie za plecami, oceniające spojrzenia. Pamiętam, jak w supermarkecie podeszła do mnie zupełnie obca mi kobieta i zapytała, czy jestem w ciąży. Skinęłam głową. „Jak to, w twoim wieku? Przecież jesteś stara” – usłyszałam. Nie wchodziłam z nią w dyskusję. Życzyłam jej miłego dnia i odeszłam. Czułam nawet, że oceniają mnie moje przyjaciółki. Wiem, że się przyjaźnimy, ale taka jest tu mentalność – mówi Andrea Bonillo, która w październiku skończy 54 lata.
Marzenie o macierzyństwie
Andrea uważa, że jest to kwestia wychowania. – Uczono nas, że najpierw studia, potem ślub, kupno domu i zaraz potem dziecko. Jeśli ktoś nie trzyma się planu, to naraża się na krytykę – wyjaśnia.
Ona dobrze to pamięta, bo pochodzi z konserwatywnej rodziny rolników, którzy od zawsze uprawiali paprykę. Odkładała więc decyzję o założeniu rodziny, bo jej dwaj niedoszli narzeczeni nie chcieli mieć potomstwa, a ona szukała perfekcyjnego ojca dla swoich dzieci.
Odwagi do zawalczenia o to marzenie dodała jej mama, tuż przed śmiercią. – Mówiła mi, że kiedy umrze, zostanę zupełnie sama. Zapewniała, że jeszcze nie jest za późno – wspomina Andrea, a po jej policzku zaczynają lecieć łzy.
Od śmierci jej mamy minęły ponad cztery lata, ale wspomnienia wciąż są żywe. To mama Andrei prawie 20 lat wcześniej dała córce pieniądze na zamrożenie komórek jajowych. Sama urodziła ją w wieku 42 lat.
– Kiedy mama zaszła ze mną w ciążę, mówiono do niej: „Se te ha pasado el arroz”. To taki kolokwialny zwrot, że czas na dzieci już minął. W końcu miała już moje dwie starsze siostry – wspomina.
W latach 60. XX w. w niewielkiej andaluzyjskiej wsi musiało być to dość nietypowe wydarzenie. Z kolei w roku, w którym Andrea rodziła Adriána, w prowincji Almería było łącznie trzynaście „młodych mam” po pięćdziesiątce.
Raczej bariery niż preferencje
Wśród krajów unijnych Hiszpania jest tym państwem, w którym najwięcej matek rodzi swoje pierwsze dziecko po czterdziestce. Według danych think thanku Funcas, w 2021 r. stanowiły 11 procent matek w Hiszpanii. Za Hiszpankami uplasowały się Greczynki i Włoszki. Zestawiając kraje Unii z najstarszymi matkami, Polska zajmuje dopiero 24. miejsce.
Choć od największego w XXI wieku ataku terrorystycznego w Europie mija 20 lat, wspomnienia Hiszpanów są żywe. Podobnie jak oskarżenia
Jak podkreślają eksperci, późny wiek zakładania rodziny to nie zawsze kwestia preferencji, ale także przeszkód i barier, które napotyka pokolenie dwudziesto- i trzydziestolatków.
O ile majątek Hiszpanów w latach 2020-22 wzrósł ogółem średnio o 4 proc., o tyle w przypadku osób do 35. roku życia spadł aż o 26 procent. Wpływ na taką tendencję ma duże bezrobocie wśród młodych, niskie pensje i wzrastające koszty wynajmu mieszkań. Nie dziwi więc, że nawet jedna czwarta Hiszpanów w wieku 30-34 lat wciąż mieszka z rodzicami.
Z kolei gdy idzie o wskaźnik dzietności, to w 2022 r. najmniej dzieci wśród krajów Unii urodziło się na Malcie, a następnie właśnie w Hiszpanii. Wśród pięciu państw z najniższą dzietnością znalazła się też Polska.
Hiszpania bije rekordy
Pozostańmy jeszcze przy statystyce. W 1981 r. Hiszpanki średnio rodziły swoje pierwsze dziecko w wieku 25 lat. Dziś pierwsze dziecko rodzi tu więcej czterdziestolatek niż kobiet w wieku lat dwudziestu, a średni wiek matki rodzącej pierwsze dziecko to 32 lata.
Późne macierzyństwo oznacza też zwykle późne tacierzyństwo – dziś widok lekko siwiejących, ale przecież zarazem młodych rodziców na placach zabaw coraz mniej dziwi.
Jak zwraca uwagę badaczka Teresa Castro z Wyższej Rady ds. Badań Naukowych (CSIC) na łamach dziennika „El País”, Hiszpania bije wiele rekordów – nie tylko tych związanych z późnym macierzyństwem, ale także usamodzielnieniem, wejściem na rynek pracy i stabilizacją. A te wszystkie czynniki odgrywają rolę w decyzji o założeniu rodziny.
Z kolei Raquel Hurtado, rzeczniczka hiszpańskiej Fundacji na rzecz Planowania Rodziny, podkreśla, że później na dziecko decydują się zwłaszcza kobiety z dobrym wykształceniem.
Eliza Kącka: ja, matka
– Takie kobiety poświęciły dużo czasu i zaangażowania w naukę, później wchodzą więc na rynek pracy i potrzebują też czasu, żeby zawalczyć o stabilną pozycję w swojej branży. Drugim czynnikiem jest niestabilność ekonomiczna. Wiele rodzin, z którymi się spotykamy na co dzień, po prostu nie stać na założenie rodziny – mówi mi Raquel Hurtado.
Na opóźnianie macierzyństwa ma także wpływ problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera. W 2018 r. Krajowy Instytut Statystyczny (INE) przeprowadził badanie wśród 44- i 45-letnich Hiszpanek. Wynikało z niego, że zakładały rodzinę średnio pięć lat później, niż planowały.
Biegaczka z nosidełkiem
Decyzję o urodzeniu dziecka odkładała też 38-letnia dziś Bélen Aguta z niewielkiej gminy Atzeneta del Maestrat, we Wspólnocie Autonomicznej Walencji.
Wiedziała, że dla niej jako sportowca narodziny dziecka będą wyzwaniem, żeby pogodzić wychowanie dziecka z pracą i treningami. – Ale od momentu, kiedy stajesz się matką, zyskujesz specjalne moce i możesz robić wszystko – mówi mi Bélen.
O kobiecie zrobiło się głośno, gdy 5 maja – w tym roku tego dnia obchodzono tutaj Dzień Matki (w Hiszpanii jest zawsze to pierwsza niedziela maja) Bélen wzięła udział w 15-kilometrowym biegu w górach wraz z 5-miesięczną Noą w nosidełku.
Gdy opublikowała zdjęcie w mediach społecznościowych, w sieci zawrzało. Na Bélen spadła fala krytyki, pisano, że jest „nieodpowiedzialną matką”, i że „naraża córkę na niebezpieczeństwo”.
W efekcie musiała później tłumaczyć wielokrotnie, że startowała na samym końcu, aby nikomu nie przeszkadzać, i że nie był to bieg, a raczej spacer po górach. – Noa spała przez 40 minut, a resztę czasu spoglądała wokół. My po prostu wyszłyśmy na trzygodzinną wycieczkę, robimy to także w pozostałe weekendy – mówi Bélen.
Spojrzenia oceniające
Podobnie jak Andrea, Bélen zwraca uwagę na społeczną krytykę, jaka spotyka kobiety w ciąży. W jej przypadku nie chodziło o wiek, lecz aktywność fizyczną. Kobieta jest biegaczką z wieloletnim doświadczeniem, zwłaszcza jeśli chodzi o długie dystanse. Zajęła m.in. piąte miejsce w biegu na 106 km CSP Penyagolosa Trails. Dlatego nie chciała porzucić sportu na czas ciąży.
– Niestety wciąż wiele kontrowersji budzi widok kobiety w ciąży, która biega, jeździ na rowerze lub uprawia inny sport. Nie rozumiem, dlaczego sprawia to taki problem. Kobieta w ciąży konsultuje swoją aktywność fizyczną z lekarzem, i jeśli nie ma zagrożenia dla życia dziecka, a mama czuje się dobrze, to wysiłek fizyczny dobrze wpływa na zdrowie – mówi Bélen w rozmowie z „Tygodnikiem”.
Jest dumna z tego, że biegała do 35. tygodnia ciąży, choć gdy widać już było brzuszek, musiała mierzyć się z oceniającymi spojrzeniami. – Prawda jest taka, że uprawianie sportu podczas ciąży przynosi wiele zalet, od kontroli kilogramów, przez mniejsze bóle pleców, aż po nawet szybszy powrót do zdrowia po porodzie – mówi Bélen.
Podobnie uważa Andrea, która jeszcze na kilka dni przed porodem była na zajęciach jogi. – Moi lekarze mówili, że joga i medytacja bardzo dobrze wpływały na mnie podczas ciąży. Jako 52-letnia ciężarna miałam lepsze wyniki niż wiele młodszych kobiet w ciąży i dzięki temu urodziłam zdrowego chłopca – mówi Andrea.
Macierzyński i tacierzyński
Obie kobiety skarżą się na krótki urlop macierzyński w Hiszpanii. Bo jak pogodzić wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, w tym zalecenie karmienia piersią przez przynajmniej sześć miesięcy w sytuacji, gdy ma się tylko cztery miesiące urlopu.
W Hiszpanii obowiązuje bowiem tylko 16-tygodniowy urlop macierzyński, który od sierpnia tego roku ma wydłużyć się do 20 tygodni.
Z kolei ojcowie do 2007 r. mieli tylko dwa dni płatnego urlopu tacierzyńskiego. Potem to się zaczęło zmieniać, jednak dopiero od pięciu lat zostali zrównani w prawach z kobietami. Tymi szesnastoma tygodniami opieki rodzice mogą się podzielić.
Modelowa rodzina? To już nie rodzice z dwójką dzieci
– Możliwości są, ale wciąż potrzebujemy odpowiedniej edukacji i kampanii społecznych, aby ojcowie chcieli korzystać ze swoich praw i pójść na urlop tacierzyński – mówi mi Raquel Hurtado, rzeczniczka Fundacji na rzecz Planowania Rodziny.
Czeki, dodatki, karty
Co ciekawe, w kraju już 17 lat temu wprowadzono el cheque bebé, czyli czek na dziecko. Stało się to tuż przed wyborami, kiedy socjaliści na czele z premierem José Luisem Zapatero chcieli utrzymać się u władzy. Te 2500 euro na dziecko opozycja nazywała więc wprost „czekiem wyborczym”. Nie utrzymały się zresztą długo – po trzech latach czeki wycofano.
W tym roku lewicowy rząd Pedro Sáncheza postanowił wrócić do idei czeków, ale już na innych zasadach. Teraz 100 euro wypłacane jest miesięcznie od urodzenia dziecka do ukończenia trzeciego roku życia, jeśli mama była ubezpieczona.
Ponadto każda wspólnota autonomiczna (odpowiednik polskich województw) kształtuje swoją politykę rodziną. I tak np. w Kastylii i Leon, żeby zachęcić rodziny do posiadania dzieci, w styczniu 2023 r. władze wprowadziły dodatek na dziecko (w zależności od dochodów, maksymalnie do 2500 euro). Pieniądze są do wykorzystania na specjalnej karcie płatniczej, której można używać tylko na terenie regionu (wspierając też w ten sposób lokalne biznesy).
– Pomoc finansowa jest ważna i potrzebna, ale to wciąż pomoc tymczasowa, która kiedyś się kończy. Nie zachęci to kogoś, kto i tak ma problem z opłaceniem czynszu za mieszkanie czy raty kredytu. Przecież po trzech latach otrzymywania czeku wydatki na dziecko nie maleją – mówi Raquel Hurtado.
Kwestia cierpliwości
Hurtado zwraca uwagę, że w Hiszpanii nawet statystyki urodzeń bywają dziś elementem narracji skrajnej prawicy. – Partia Vox straszy liczbą narodzin wśród imigrantów mieszkających w Hiszpanii, stosuje rasistowską retorykę i dzieli dzieci na „lepsze” i „gorsze” w zależności od pochodzenia rodziców.
Ze statystyk wynika, że w 2023 r. matkami trochę ponad jednej piątej urodzonych w tym roku dzieci były kobiety o narodowości innej niż hiszpańska.
Te dziewczynki z Senegalu, które zapukały do drzwi Andrei, to jej dawne podopieczne z czasów, kiedy pracowała jeszcze w opiece społecznej i zajmowała się młodzieżą. Z wykształcenia jest psycholożką, specjalizuje się w terapii kontekstualnej.
Hiszpańscy rolnicy wyszli na ulice. Spytaliśmy ich, dlaczego sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi
Wzrusza się, kiedy przypomina sobie swoich dawnych pacjentów, tak różnych kulturowo. Pamięta chłopca, który po terapii przestał palić marihuanę. Albo 13-letniego Brazylijczyka po próbach samobójczych. Choć praca nie była łatwa, to dawała jej poczucie spełnienia.
Dziś pracuje w spółdzielni. Nie może już prowadzić terapii, bo zmieniło się prawo i aby to kontynuować, potrzebowałaby dodatkowych studiów.
– Kiedy miałam 25 lat, nie byłabym tak spokojna i cierpliwa jak teraz. To ma duży wpływ na mojego synka, jak on się zachowuje – mówi Andrea i dodaje, że wciąż czuje się oceniana przez społeczeństwo, ale nie przejmuje się tym.
Nic więcej
Nie wie jeszcze, jak wytłumaczy swojemu synkowi, że nie ma ojca. Deklaruje, że skończy kolejne studia i wróci do zawodu, choć teraz najważniejszy jest dla niej Adi, jak zdrabnia jego imię.
– Nie podróżuję tyle co wcześniej, mój budżet jest bardzo ograniczony, ale jestem szczęśliwa – mówi mi Andrea. – Każdego dnia budzę się i dostaje buziaka na powitanie. Nie potrzebuje nic więcej. Jestem wdzięczna, że mam mojego synka.
– Mam nadzieję, że mój syn będzie dobrym człowiekiem, który będzie każdemu podawał rękę bez względu na pochodzenie i kolor skóry, bo najważniejszy jest człowiek – dodaje. – Chcę, aby wyrósł na ciekawego świata mężczyznę i nauczył się, że ludzi należy kochać, a nie osądzać.