Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedni bardziej bulwersują się postawą księży, inni zachowaniem policji, są i tacy, którzy uważają, że niczego innego nie można było zrobić. Czy na pewno?
Nie będę się wypowiadał w imieniu policji, choć uważam, że interweniowała bez powodu i przyczyniła się do całego zamieszania. Co jednak z księżmi? Nie dziwi mnie, że reagowali wobec możliwości dokonania świętokradztwa. Wygląda jednak na to, że nie była to rozmowa duszpasterska o możliwości popełnienia grzechu, tylko przesłuchanie pod pretekstem dokonania przestępstwa. A ponieważ księża nie są uprawnieni do prowadzenia przesłuchań w sprawie przestępstw cywilnych, dlatego ich zachowanie miało znamiona mobbingu – zwłaszcza że ich ofiarą był niepełnoletni. Wezwanie policji miało wzbudzić u chłopca lęk i uległość, bo gdy policja przyjechała, żadnych oskarżeń nie wniesiono.
Nie wiem, czy chłopak był świadomy tego, że popełnia ciężki grzech, czy nie, ale wszystko wskazuje na to, że nie miał świadomości, iż jego zachowanie może być karane cywilnie. „Sprawa bełchatowska” pokazała brak kościelnych procedur w przypadku takich sytuacji i ujawniła, jak problematyczne bywa powoływanie się na obrazę uczuć religijnych. Pokazała również, że księżom brak wiedzy o interwencji kryzysowej w przypadku osób niepełnoletnich, choć nie grzeszą brakiem wiedzy o kontaktach z policją.
Czytaj także: Piotr Sikora: Nie profanuj bliźniego swego