Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pytanie nie pojawia się znikąd, i nie po raz pierwszy. Po publikacji na łamach „Gazety Wyborczej” reportażu z wypowiedziami ofiar („Ksiądz wypytuje seksualnie”, „Duży Format” z 2 marca) następnego dnia kuria diecezjalna w Rzeszowie wydała komunikat, w którym poinformowała, że emerytowany proboszcz „otrzymał zakaz sprawowania sakramentu pokuty oraz publicznego sprawowania pozostałych sakramentów”.
Jak widać, reakcja kurii tym razem była błyskawiczna, a na dodatek w oświadczeniu pojawiła się zachęta, aby osoby poszkodowane przez ks. Muchę i posiadające informacje na temat nadużyć z jego strony zgłosiły się do diecezjalnego delegata ds. ofiar. Wreszcie usłyszano tych, których głos był dotąd marginalizowany, wreszcie coś się na poważnie ruszyło w jego sprawie.
Pozostaje jednak pytanie bez odpowiedzi. Dlaczego człowieka tak niedojrzałego, jak ks. Mucha, można było tak długo traktować jak normalnego duchownego i powierzać mu odpowiedzialne stanowiska? Wystarczy posłuchać, jak on formułuje zdania, jaki ma ogląd rzeczywistości, jak odnosi się do skarg i oskarżeń, żeby się przekonać, że to nie gwara ani trudny do uchwycenia geniusz – tylko porażająca niedojrzałość człowieka przebranego za księdza, któremu powierzono władzę, dzięki której deptał dziecięce sumienia.
Jeśli nie wyciągniemy właściwych wniosków z tego „przypadku”, to nie zauważymy innych „specjalistów” od seksualności wykorzystujących dzieci pod przykrywką troski o ich dusze. ©℗