Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Złośliwi powiedzieliby: nie przyjmuj do wiadomości informacji o przestępstwach twoich księży, ignoruj skrzywdzone seksualnie małoletnie ofiary, a zrobisz karierę w polskim Kościele! Przypomnijmy, że tak rzeczywiście było np. z abp. Józefem Michalikiem. W 2001 r. media nagłośniły sprawę proboszcza z Tylawy, który molestował pokolenia dziewczynek. To była pierwsza głośna sprawa o seksualne wykorzystanie małoletnich w Kościele w Polsce. Ówczesny metropolita przemyski stanął za duchownym murem i nigdy z tej postawy się nie wycofał. Nawet wtedy, gdy w 2004 r. proboszcz został skazany prawomocnym wyrokiem.
Wypieranie okrutnej rzeczywistości spodobało się natomiast kolegom z episkopatu – m.in. w geście solidarności abp Michalik został wybrany wówczas przewodniczącym episkopatu i tę funkcję pełnił przez dwie pięcioletnie kadencje. Czy po dwudziestu latach mamy déjà vu?
W lutym dwa lata temu w reportażu Stanisława Zasady „Nie musimy tego robić” szczegółowo opisaliśmy historię dwóch kobiet, które jako jedne z wielu nastolatek zostały wykorzystane seksualnie przez ks. Adriana G. z archidiecezji gdańskiej. Mimo że kobiety zgłosiły sprawę do kurii, abp Tadeusz Wojda nie zareagował. Za to w marcu tego roku metropolita gdański został wybrany przewodniczącym episkopatu. Czy pomogły mu postawione publicznie zarzuty, tak jak abp. Michalikowi? Jest to całkiem prawdopodobne.
Dzisiaj jednak za bierność biskup może zostać ukarany przez Watykan. Przypominając historię skrzywdzonych w archidiecezji gdańskiej kobiet, Zbigniew Nosowski na portalu Więź.pl w tekście „Pytania do abp. Tadeusza Wojdy” poinformował, że do nuncjatury trafiło doniesienie o zaniechaniach hierarchy. Watykan ma pięć lat, by dymisjonować metropolitę z funkcji przewodniczącego episkopatu. Zobaczymy, czy zdąży.